Potocznie o osobach, które nie chodzą do kościoła, ale też nie odżegnują się od religii i wiary, zwykło się mówić, że są wierzące, ale niepraktykujące. Choć jest to sprzeczność z logicznego punktu widzenia – bo osoba wierząca, jeśli aprobuje Boga, to również stara się być blisko Niego i słuchać Go, postępując zgodnie z Jego wolą. Inna sprawa, jak to wychodzi w praktyce. Ale liczy się staranie.
Dlaczego ludzie przyznający się do wiary nie praktykują i co ewentualnie skłoniłoby ich, aby zaczęli systematycznie uczęszczać do świątyni? – takie pytania zadali amerykańscy badacze. Przeprowadzono kilkaset wywiadów z chrześcijanami z terenu USA i Kanady, którzy nie chodzą do kościoła. I co się okazało? Otóż wierzący a niepraktykujący odczuwali przede wszystkim poczucie winy, że nie ma ich w kościele. A nie idą tam, bo się boją, że będą się czuli się obco w nieznanym sobie środowisku. No i nie wiedzą, jak na ich obecność zareagują stali bywalcy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Po drugie – część tych niepraktykujących oświadczyła, że przyszliby do kościoła, gdyby ich ktoś zaprosił. I wreszcie po trzecie – niepraktykujący skarżyli się, że w ich otoczeniu nie ma nikogo, z kim mogliby porozmawiać o wierze i byciu chrześcijaninem.
Zastanówmy się, czy te badania sprawdziłyby się i na naszym terenie. Znamy przecież wiele takich osób i często sami przez pewien okres życia do nich należeliśmy... Zresztą wystarczy pójść na ślub lub pogrzeb, na które ci „wierzący, ale niepraktykujący” jednak przychodzą. Przede wszystkim mają problemy ze świadomym uczestnictwem w nabożeństwie. Nie bardzo wiedzą, kiedy klęknąć, a kiedy wstać, co odpowiadać, kiedy zaśpiewać. Można po tym poznać, czy dane środowisko jest mocno zlaicyzowane, czy autentycznie zaangażowane religijnie. Można więc przypuszczać, że ta nieumiejętność zachowania się w kościele i u nas może stanowić jeszcze jeden powód unikania go.
Czy jest na to jakaś rada? Nie wiem, czy skuteczna i radykalna. Bo mamy trudne i niepokorne charaktery. Dlatego też tak ciężko nam przyjąć, że czegoś nie wiemy lub wiemy coś niedostatecznie. A tymczasem prawdziwa pokora to nie stawianie się w ostatnim szeregu. To zajmowanie takiego miejsca, które jest dla nas właściwe. Jeśli staniemy w prawdzie sami ze sobą.