O tym, jak ogromny stres przechodzi każda rodząca, najlepiej wiedzą te, które to przeżyły. O tym, jak ważna jest wówczas troska i opieka personelu medycznego, od którego oczekują
ciepła i życzliwości, też najlepiej wiedzą mamy-pacjentki. Poród i pierwsze dni w szpitalu to czas, którego się nigdy nie zapomina - czas lęku i obaw,
niespokojny czas, kiedy radość z nowego życia łączy się ze strachem o przyszłość.
W jednej z sal dąbrowskiego szpitala poznaję mamę dopiero co urodzonej Natalii. Obok leżą młode kobiety, każda ze swoją pociechą przy piersi. „Maluchom teraz życie upływa
głównie na jedzeniu i spaniu” - żartują. W sali przytulnie i ciepło, podobnie jest w pozostałych. Samoczynnie wytwarza się kameralna atmosfera,
dobry klimat, zupełnie inny od tego sprzed kilku tygodni. A to za sprawą projektu „Motylkowe Szpitale”, realizowanego przez fundację Jolanty Kwaśniewskiej „Porozumienie
bez barier”, który urzeczywistnił się również na tym oddziale. Artysta plastyk Maciej Kot nadał wszystkim salom pełnych ciepła barw. W salach porodowych dominuje bardziej stonowana kolorystyka,
a w pokojach dla matek z dziećmi najwięcej jest różu, moreli i piasku. W samej sali porodowej p. Maciej stworzył iluzję nieba, z fruwającymi
w oddali mewami. „Ciepłe, nasycone barwy lepiej działają na psychikę pacjentek, dlatego jestem zadowolony z takiego efektu” - mówi ordynator oddziału ginekologiczno-położniczego,
lek. med. Zbigniew Radecki. „Wszystko dla komfortu psychicznego mamy i jej nowo narodzonego dziecka. W przyszłości pewnie będzie słychać tutaj muzykę relaksacyjną, która odsuwać
będzie stres, poprawiać nastrój, rozluźniać” - snuje plany lek. med. Grażyna Szydłowska-Kafel, ordynator oddziału noworodków.
W roku ubiegłym urodziło się tutaj 750 dzieci, a do końca sierpnia br. przyszło na świat 426 noworodków - najwięcej Julii, Wiktorii i Natalii oraz Jakubów i Mateuszów,
ale rodzice nadają też wyszukane imiona, jak Nikodem czy Kornelia.
Pomóż w rozwoju naszego portalu