Reklama

Przemyśla nie zamierzam opuszczać

Księże Arcybiskupie - w imieniu Redakcji i naszych Czytelników serdecznie gratulujemy wyboru na tak zaszczytne i odpowiedzialne stanowisko. Bardziej od gratulacji chcemy jednak pamiętać słowa prośby o pamięć w modlitwie i tę obiecujemy.

Niedziela przemyska 16/2004

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Z abp. Józefem Michalikiem, Przewodniczącym Krajowej Konferencji Episkopatu Polski - rozmawia ks. Zbigniew Suchy

Ks. Zbigniew Suchy: - Już wiele opinii wypowiedziano przed samymi wyborami, w dniach po nich. Mam zatem proste pytanie od naszych Czytelników. Jaka jest rola Przewodniczącego Konferencji. Jak urzeczywistnia On swoje wybranie i posłannictwo?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Abp Józef Michalik: - Przewodniczący ma przewodniczyć pewnym pracom, które dokonywane są we wspólnocie biskupów w Polsce. Jest to misja służebna, nie tyle mająca posmak władzy czy prestiżu. Jest to posługa dla sprawniejszego działania Konferencji Biskupów, czyli tego zbiorowego ciała w Polsce odpowiedzialnego za poszczególne diecezje. Do Przewodniczącego Konferencji wpływają różne sprawy, głosy, propozycje z kraju, ale i z innych wspólnot kościelnych, i wtedy należy przygotować spotkanie plenarne, w czasie którego przedstawia się te poszczególne propozycje. To jakby doraźne zadania. Ważniejsze i trudniejsze jest to, że Przewodniczący ma wypracowywać razem z innymi dalekosiężne plany wobec Kościoła w Polsce, które realizują się choćby proponowanym co roku zamysłem, czyli po prostu Programem Duszpasterskim. Do tego dochodzą ważne relacje ze Stolicą Apostolską, z innymi wspólnotami, zarówno w Polsce, jak i poza granicami. To wszystko trzeba zauważyć, zaprogramować, przedstawić biskupom, pozwolić na rozważne ich przemyślenie i znalezienie sposobu wdrażania tych wyzwań czasu.
Najważniejsze z mojego punktu widzenia są te plany dalekosiężne, które budują wspólnotę eklezjalną. Weźmy dla przykładu Wielką Nowennę czy obecnie program Maryjny. W całej Polsce niemal codziennie, nie licząc koniecznych przerw, trwa ta wielka modlitwa przy cudownej Ikonie odwiedzającej poszczególne diecezje, parafie.

- Jaką Ksiądz Arcybiskup ma wstępną receptę na działania Kościoła w przededniu wejścia do Unii? Pikieta pod budynkiem Konferencji to jedna strona, a uczone dyskusje w mediach to drugie. Jak to pogodzić?

Reklama

- Wydaje się, że rzeczą ważną jest stanąć w prawdzie wobec faktów dzisiejszych. Jak układa się nasza relacja ze światem i z tym, co przed nami - z przyszłą Unią Europejską. Trzeba zauważyć, że Naród zagłosował, że decyduje się na wejście formalne do struktur unijnych. Była to decyzja zarówno tych, którzy głosowali na „tak”, jak i tych, którzy byli przeciwni czy w ogóle nie poszli do głosowania. Już o tym mówiłem, że świadomie nie poszedłem do głosowania, bo wiedziałem, że muszę być z ludźmi - z jednymi i drugimi. Nie ma się wszak co łudzić, że nie wejście do Unii pozbawiłoby nas trudności. Podobnie, jak nie unikniemy ich teraz. Kościół musi być z Narodem - nawet wbrew osobistym poglądem tego czy innego biskupa. Także moim. Trzeba to jasno dziś powiedzieć, patrząc na tę krótką perspektywę czasową, że ta decyzja była czymś motywowana. Czym? Czasem sam nie wiem, jaką drogą idą ludzie, którym jako pasterz przewodzę?
Poza tym, trzeba uczciwie powiedzieć, że nie wolno zrzucać już dziś na Unię wszystkich grzechów, które doskwierają naszemu społeczeństwu. Bieda, bezrobocie, korupcja - to nie są choroby tylko unijne. To my sami musimy uczciwie się temu przyjrzeć i jakoś zaradzić.
Z drugiej strony istnieje oczywiście wiele pytań. Śmiem twierdzić, że Unia lub jej zwolennicy robią wszystko, żeby nas zniechęcić. Bo dlaczego w czasie pertraktacji nie powiedziano jasno o planach, zamierzeniach. Przecież dziś wyraźnie widać tendencję pewnych silnych państw, które uzurpują sobie prawo do ostatecznego decydowania w sposób uprzywilejowany. To jest niewątpliwie zastanawiające!
Kolejny problem to pewnie czysto hipotetyczne stwierdzenie - czy istnieje taka możliwość, że się dzisiaj zamkniemy w sobie, nie będziemy wchodzić w żadne wspólnoty. Wystarczy spojrzeć na te blisko 31 tysięcy bezrobotnych emigrantów z naszej diecezji. To pokazuje, że dziś praktycznie granice już nie istnieją. Pojawia się problem czy chcemy tym emigrantom pomóc, podejmując możliwe działania, czy też chcemy ich zostawić samym sobie. W czasie dyskusji przed wyborem słyszałem głosy - kim winien być przewodniczący: mediatorem czy prorokiem. Tendencja szła w stronę li tylko dialogu. Nie neguję potrzeby dialogu i będę go realizował, ale chcę nade wszystko powiedzieć, że pragnę być prorokiem w dialogu. Nie tym oczywiście, który przepowiada przyszłość, ale takim, który widząc zło ma odwagę je demaskować. Odwaga - to jego obowiązek! Prorok to ten, który się domaga zachowania Bożego Prawa. Kościół nie może zrezygnować z tej posługi wobec ludzi, bo popełniłby wielki, niewybaczalny błąd.
Drugie zadanie - dialog. Postawmy ostre pytanie - czy Kościół może dialogować i paktować ze złem? Na pewno nie! Ma obowiązek dialogu z człowiekiem, a nawet ze „strukturami”, które promują. Musi to robić w imię troski o człowieka, który nieraz błądzi nieświadomie. Ale ma też wpisaną w swoją godność wolność i może ten dialog odrzucić. Wtedy pozostaje już tylko piętnowanie zła i modlitwa za ludzi, za ich nawrócenie.

- Na kilka miesięcy przed wyborami wypowiedział Ksiądz Arcybiskup znamienne słowa - pokochałem tę diecezję i mam tu jeszcze wiele do zrobienia. Trochę się smucimy, że część tej miłości zostanie przeniesiona do Warszawy. Jak to technicznie przewiduje Ksiądz Arcybiskup? Czy to będą częste wyjazdy, czy specjalnie nie utrudnią pracy i kierowania diecezją?

- Przemyśla nie zamierzam opuszczać, ale niestety przewiduję konieczność zweryfikowania mojego kalendarza i pomnożenia niewygody. Trzeba będzie więcej czasu spędzać w Warszawie i to dość regularnie. Nawet do końca nie wiem jak, ale na pewno takie wyjazdy będą nieodzowne. Gdyby nie wybór, to do następnej Konferencji Episkopatu, na początku maja, nie wyjeżdżałbym z diecezji, nie byłoby takiej potrzeby. Teraz muszę pojechać, nawet kilka razy, żeby z prezydium Konferencji przygotować majową sesję i będą to dni pełne pracy. Do tego dochodzi potrzeba kontaktów z innymi Episkopatami, z Rzymem.

- Mam nadzieję, że ta duchowa więź poprzez modlitwę, śledzenie tej pracy będzie mocniejsza i w tym duchu dziękując za poświęcony czas życzę w imieniu Czytelników mocy Ducha. Bóg zapłać.

2004-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Panie! Spraw, aby moja wiara przynosiła obfite owoce!

2025-05-14 16:07

[ TEMATY ]

rozważania

O. prof. Zdzisław Kijas

Magdalena Pijewska/Niedziela

Z wielkoczwartkowej mowy pożegnalnej Jezusa w dzisiejszą niedzielę czytamy tylko wstęp. Jezus w swojej mowie do uczniów skupia się na tym, co było w danej chwili najbardziej dla nich istotne.

Po wyjściu Judasza z wieczernika Jezus powiedział: «Syn Człowieczy został teraz otoczony chwałą, a w Nim Bóg został chwałą otoczony. Jeżeli Bóg został w Nim otoczony chwałą, to i Bóg Go otoczy chwałą w sobie samym, i to zaraz Go chwałą otoczy. Dzieci, jeszcze krótko jestem z wami. Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie. Po tym wszyscy poznają, że jesteście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali».
CZYTAJ DALEJ

Święty oracz

Niedziela przemyska 20/2012

W miesiącu maju częściej niż w innych miesiącach zwracamy uwagę „na łąki umajone” i całe piękno przyrody. Gromadzimy się także przy przydrożnych kapliczkach, aby czcić Maryję i śpiewać majówki. W tym pięknym miesiącu wspominamy również bardzo ważną postać w historii Kościoła, jaką niewątpliwie jest św. Izydor zwany Oraczem, patron rolników. Ten Hiszpan z dwunastego stulecia (zmarł 15 maja w 1130 r.) dał przykład świętości życia już od najmłodszych lat. Wychowywany został w pobożnej atmosferze swojego rodzinnego domu, w którym panowało ubóstwo. Jako spadek po swoich rodzicach otrzymać miał jedynie pług. Zapamiętał również słowa, które powtarzano w domu: „Módl się i pracuj, a dopomoże ci Bóg”. Przekazy o życiu Świętego wspominają, iż dom rodzinny świętego Oracza padł ofiarą najazdu Maurów i Izydor zmuszony był przenieść się na wieś. Tu, aby zarobić na chleb, pracował u sąsiada. Ktoś „życzliwy” doniósł, że nie wypełnia on należycie swoich obowiązków, oddając się za to „nadmiernym” modlitwom i „próżnej” medytacji. Jakież było zdumienie chlebodawcy Izydora, gdy ujrzał go pogrążonego w modlitwie, podczas gdy pracę wykonywały za niego tajemnicze postaci - mówiono, iż były to anioły. Po zakończonej modlitwie Izydor pracowicie orał i w tajemniczy sposób zawsze wykonywał zaplanowane na dzień prace polowe. Pobożna postawa świętego rolnika i jego gorliwa praca powodowały zawiść u innych pracowników. Jednak z czasem, będąc świadkami jego świętego życia, zmienili nastawienie i obdarzyli go szacunkiem. Ta postawa świętości wzbudziła również u Juana Vargasa (gospodarza, u którego Izydor pracował) podziw. Przyszły święty ożenił się ze świątobliwą Marią Torribą, która po śmierci (ok. 1175 r.) cieszyła się wielkim kultem u Hiszpanów. Po śmierci męża Maria oddawała się praktykom ascetycznym jako pustelnica; miała wielkie nabożeństwo do Najświętszej Marii Panny. W 1615 r. jej doczesne szczątki przeniesiono do Torrelaguna. Św. Izydor po swojej śmierci ukazać się miał hiszpańskiemu władcy Alfonsowi Kastylijskiemu, który dzięki jego pomocy zwyciężył Maurów w 1212 r. pod Las Navas de Tolosa. Kiedy król, wracając z wojennej wyprawy, zapragnął oddać cześć relikwiom Świętego, otworzono przed nim sarkofag Izydora, a król zdumiony oznajmił, że właśnie tego ubogiego rolnika widział, jak wskazuje jego wojskom drogę... Izydor znany był z wielu różnych cudów, których dokonywać miał mocą swojej modlitwy. Po śmierci Izydora, po upływie czterdziestu lat, kiedy otwarto jego grób, okazało się, że jego zwłoki są w stanie nienaruszonym. Przeniesiono je wówczas do madryckiego kościoła. W siedemnastym stuleciu jezuici wybudowali w Madrycie barokową bazylikę pod jego wezwaniem, mieszczącą jego relikwie. Wśród licznych legend pojawiają się przekazy mówiące o uratowaniu barana porwanego przez wilka, oraz o powstrzymaniu suszy. Izydor miał niezwykły dar godzenia zwaśnionych sąsiadów; z ubogimi dzielił się nawet najskromniejszym posiłkiem. Dzięki modlitwom Izydora i jego żony uratował się ich syn, który nieszczęśliwie wpadł do studni, a którego nadzwyczajny strumień wody wyrzucił ponownie na powierzchnię. Piękna i nostalgiczna legenda, mówiąca o tragedii Vargasa, któremu umarła córeczka, wspomina, iż dzięki modlitwie wzruszonego tragedią Izydora, dziewczyna odzyskała życie, a świadkami tego niezwykłego wydarzenia było wielu ludzi. Za sprawą św. Izydora zdrowie odzyskać miał król hiszpański Filip III, który w dowód wdzięczności ufundował nowy relikwiarz na szczątki Świętego. W Polsce kult św. Izydora rozprzestrzenił się na dobre w siedemnastym stuleciu. Szerzyli go głównie jezuici, mający przecież hiszpańskie korzenie. Izydor został obrany patronem rolników. W Polsce powstawały również liczne bractwa - konfraternie, którym patronował, np. w Kłobucku - obdarzone w siedemnastym stuleciu przez papieża Urbana VIII szeregiem odpustów. To właśnie dzięki jezuitom do Łańcuta dotarł kult Izydora, czego materialnym śladem jest dzisiaj piękny, zabytkowy witraż z dziewiętnastego stulecia z Wiednia, przedstawiający modlącego się podczas prac polowych Izydora. Do łańcuckiego kościoła farnego przychodzili więc przed wojną rolnicy z okolicznych miejscowości (które nie miały wówczas swoich kościołów parafialnych), modląc się do św. Izydora o pomyślność podczas prac polowych i o obfite plony. Ciekawą figurę św. Izydora wspierającego się na łopacie znajdziemy w Bazylice Kolegiackiej w Przeworsku w jednym z bocznych ołtarzy (narzędzia rolnicze to najczęstsze atrybuty św. Izydora, przedstawianego również podczas modlitwy do krucyfiksu i z orzącymi aniołami). W 1848 r. w Wielkopolsce o wolność z pruskim zaborcą walczyli chłopi, niosąc jego podobiznę na sztandarach. W 1622 r. papież Grzegorz XV wyniósł go na ołtarze jako świętego.
CZYTAJ DALEJ

Watykan/ Kardynał Parolin: mówienie o podróży papieża na Ukrainę jest przedwczesne

2025-05-15 07:35

[ TEMATY ]

kard. Pietro Parolin

Papież Leon XIV

Vatican News

Watykański sekretarz stanu kardynał Pietro Parolin wyraził opinię, że obecnie "przedwczesne" jest mówienie o ewentualnej podróży papieża Leona XIV na Ukrainę. Jak dodał, papież rozważy, co zrobić w reakcji na zaproszenie.

Kardynał Parolin nawiązując do zaproszenia, jakie otrzymał Leon XIV od prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego podczas telefonicznej rozmowy w poniedziałek, zaznaczył: "Teraz papież rozważy, co zrobić, ale jak ja mam powiedzieć: tak albo nie?".
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję