O budowie i uroczystości konsekracji kościoła parafialnego pw. Miłosierdzia Bożego w Przemkowie z ks. kan. Mirosławem Werłosem, proboszczem parafii, rozmawia Anna Bensz-Idziak.
Anna Bensz-Idziak: - Od 1998 r. jest Ksiądz proboszczem parafii pw. Miłosierdzia Bożego w Przemkowie. Jakie były początki tej młodej parafii i jakie warunki zastał Ksiądz po przyjeździe do Przemkowa?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Ks. kan. Mirosław Werłos: - Parafia pw. Miłosierdzia Bożego w Przemkowie istnieje od 1988 r., jej pierwszym proboszczem był ks. Eugeniusz Stelmach. Parafia liczy ok. 3000 mieszkańców. Trzeba jednak zaznaczyć, że mieszkają tu przedstawiciele różnych wyznań - jest tu ludność rzymskokatolicka, greckokatolicka, prawosławna, są też zielonoświątkowcy. Mój poprzednik - ks. Eugeniusz Stelmach, który organizował tę parafię - wybudował z ludźmi kaplicę i zakrystię, rozpoczął również budowę plebanii, którą zostawił w stanie surowym, sam mieszkał w tym czasie w bloku. Ja również na początku mieszkałem w bloku. Warunki były trudne. Z jednego pokoju zrobiona była sypialnia, a w drugiej części oddzielonej ścianką znajdowało się biuro parafialne. Było to małe pomieszczenie, w którym mieściło się biurko i trzy krzesła, reszta znajdowała się gdzieś na parapecie. Dzięki dobroci ludzi nie musiałem długo mieszkać w takich warunkach, 7 października 1999 r. mogłem już wprowadzić się na plebanię.
- Kiedy zainaugurowana została budowa świątyni i jak wiadomość o rozpoczęciu prac przyjęli mieszkańcy parafii?
- Zaczęliśmy naszą budowę w Roku Jubileuszowym, dokładnie 27 marca. Pamiętam jak dzisiaj, był to rok z wielu względów dobry. Dla budowy istotna jest pogoda, wtedy właśnie panowie, a było ich na budowie ok. 20, wznosili czołową, wejściową ścianę, od rana do wieczora piekli się na słońcu. Budowa szła szybko z tego względu, że ludzie się mobilizowali, ponieważ było to dla nich wielkie wyzwanie, że po tylu latach można było zacząć od nowo. Gdy po raz pierwszy chodziłem po kolędzie, pytano mnie: „Proszę Księdza, czy my doczekamy tego momentu, gdy będziemy widzieć kościół?”. Zapewniałem wówczas, że jest taka szansa, ale to zależy nie tylko od proboszcza, ale i od ludzi i ich zaangażowania. I rzeczywiście okazało się, że tym ludziom na Panu Bogu zależy. Mieszkańcy zmobilizowali się i stanęli przy murach swojej świątyni. Przez trzy lata przy budowie naszej świątyni pracowało ponad 80 osób. Budowa kościoła dzięki dobroci ludzi toczyła się przeważnie szczęśliwie.
- Początki były szczęśliwe, czy tak było zawsze?
Reklama
- Niestety, nie. Trzeba tu powiedzieć o tym, że podczas budowy świątynia straciła osoby, które ją wznosiły. Pierwsze tragiczne wydarzenie miało miejsce, kiedy spadł jeden z wolontariuszy, który po kilkunastu dniach zmarł w szpitalu. Był to Józef Wajs, który już w czasach mojego poprzednika pomagał tutaj, był „sterem i okrętem”. Straciliśmy również pana Józefa Golczyka, który zmarł na zawał serca. Zajmował się instalacją elektryczną na plebanii i w kościele. Podczas Pasterki 2002 r. światła w nowej świątyni miały rozbłysnąć po raz pierwszy w swojej glorii, towarzyszyła nam obawa, czy aby wszystko się uda. To była taka dziwna sytuacja. Pan Józef zawsze mówił mi: „Niech się Proboszcz nie martwi, ja tu będę i będę czuwał”, niestety, zmarł przed świętami. Trzecią osobą, która codziennie bywała na budowie, był śp. Krzysztof Banyś. Tak więc budowie towarzyszyły, niestety, również takie smutne, a nawet tragiczne wydarzenia. Nasz kościół jest zasługą parafian, tych, którzy zostali odwołani do Boga, i tych, którzy żyją, oraz osób spoza Przemkowa, które spoglądały na nasze budowlane poczynania z wielką troską.
- Kto zaprojektował kościół i wystrój wnętrz?
- Autorem projektu naszej świątyni jest mgr inż. Dariusz Wójtowicz, architekt z Głogowa, który projektował również kościół pw. Matki Bożej Rokitniańskiej w Kostrzynie n. Odrą Kościół ma wnętrze trzynawowe. Posiada cztery ołtarze, które projektowali i wykonywali artyści z Poznania. Ołtarz główny jest oczywiście związany z tytułem parafii - jest to ołtarz Jezusa Miłosiernego, prawy ołtarz - Matki Bożej Nieustającej Pomocy, lewy - Krzyża Pańskiego, no i oczywiście nie brakuje też ołtarza św. siostry Faustyny, której obraz znajduje się we wnęce w bocznej części kościoła. Wszystkie witraże zaprojektowała i wykonała inż. Grażyna Klecha z Zielonej Góry. Żyrandole i oświetlenie wykonali państwo Przybylscy z Poznania, natomiast kolorystyka ścian i malowanie to już nasza zasługa.
- 19 czerwca parafia przeżywała niecodzienne wydarzenie. Proszę opowiedzieć, jak przebiegała uroczystość konsekracji kościoła.
Reklama
- Uroczystości konsekracji naszej świątyni przewodniczył bp Adam Dyczkowski. Przybyło blisko 30 księży z dekanatu i diecezji. Było również wielu gości świeckich, również przedstawiciele Polonii szwajcarskiej: D. M. Simson, Z. J. M. Bassi, A. M. Leszczyńscy. W każdej parafii uroczystość przebiega w ten sam sposób: biskup witany jest przez proboszcza i wspólnotę parafialną przed drzwiami kościoła, po krótkiej modlitwie otrzymuje klucz do świątyni i osobiście ją otwiera. Następnie wszystkich zgromadzonych wprowadza do nieoświetlonej jeszcze świątyni, nie świeci się nawet wieczna lampka, bo nie ma w tym czasie Najświętszego Sakramentu. Po powitaniu następuje pobłogosławienie wody oraz pokropienie ludu i ścian świątyni. Rozpoczyna się liturgia Słowa, po której śpiewana jest Litania do Wszystkich Świętych. Po niej odbywa się akt namaszczenia i okadzenia ołtarza i zacheuszków. Gdy chodzi o naszą świątynię, zacheuszki to cztery miejsca, dwa w prezbiterium, a dwa poza nim. Podczas liturgii światła zapalane są świece przy zacheuszkach i świece ołtarzowe, zapala się również wszystkie istniejące punkty świetlne w świątyni. Wtedy świątynia po raz pierwszy ukazana zostaje w pełnym blasku. Podczas konsekracji naszego kościoła po Komunii św. odbyła się mała parafialna uroczystość. Poprosiłem Księdza Biskupa, aby docenił ludzi, którzy w sposób szczególny byli obecni podczas budowy. Ksiądz Biskup przychylił się do mojej prośby i odznaczył sześć osób Krzyżem Zasługi. Odznaczenie to otrzymali nasi parafianie: Kazimiera Prus, Jerzy Anczykowski, Franciszek Bogdziewicz, Krzysztof Franczyk, Jan Gawluk oraz spoza Przemkowa - Mieczysław Bartczak z Nowej Soli.
- Co czuł Ksiądz Proboszcz w takim uroczystym dniu?
- Na pewno wielką radość. Nie jest to jednak moja zasługa, bo gdybym to sam robił, trwałoby to dużo, dużo dłużej. Trzeba by sporo czasu stracić na szukanie ludzi, którzy chętnie włączyliby się w nurt intensywnej pracy na budowie. I dlatego moja radość jest wielka choćby z tego powodu, że znalazłem zaufanie u ludzi, którzy przyszli z pomocą i życzliwością. Byli to przede wszystkim miejscowi parafianie, którzy nie szczędzili ani czasu, ani trudu, ani zdrowia, a nawet życia, by ta świątynia była nie tylko ukoronowaniem ich życia, ale mogła służyć kolejnym pokoleniom.
- W ubiegłym tygodniu nastąpiła uroczystość konsekracji świątyni. Dzisiaj wokół nowego kościoła również jest gwarno. Rozwieszony transparent wyjaśnia, że trwa Festyn Parafialny. Z jakiej okazji odbywa się to spotkanie?
Reklama
- Korzenie takich festynowych spotkań są daleko głębsze. Swego czasu, kiedy byłem wikariuszem w Żaganiu w parafii pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, zostałem posłany do przygotowania wspólnoty parafialnej w Tomaszowie pod Żaganiem, na terenie po wojskach radzieckich. Uczyniłem to na tyle, na ile było to możliwe. Mieszkali tam ludzie z całej Polski, kupowali mieszkania za niewielkie pieniądze i osiedlali się. Trzeba było ich w jakiś sposób zaprosić do Kościoła i zintegrować. Tam właśnie zaczęły się pierwsze małe festyny - w Tomaszowie mieszkało wówczas ok. 400 osób. Dostrzegłem sens organizowania tego typu spotkań, bo gdy ludzie przyszli na taki festyn, to potem pojawili się również w kościele, żeby zobaczyć, co będzie dalej. Przyjeżdżają tu goście z różnych okolic, taki festyn przyciąga ludzi - najpierw dzieci, potem rodziców, i wtedy gromadzą się tu również przy okazji różnych uroczystości, w tym religijnych, bo oni wiedzą, że tu jest takie jakby centrum życia religijnego, tutaj coś się dzieje, tutaj jest centrum takiej „małej kulturki”. Festyny nie byłyby możliwe do zorganizowania, gdyby nie kolejna grupa ludzi, którzy mi zaufali. Jest to zespół ponad 40 osób, które wszystko przygotowują od podstaw.
- Jak często organizujecie w parafii festynowe spotkania?
- Liczba festynów jest podyktowana potrzebą takich spotkań. W ciągu roku mamy w planie zawsze trzy festyny: pierwszy - majowy, drugi - na koniec roku szkolnego, z przeznaczeniem dla dzieci - gry i zabawy (udział w konkursie zawsze jest nagradzany słodyczami) i trzeci festyn organizowany na zakończenie wakacji. Przychodzą tu całe rodziny, bo wiedzą, że tu jest bezpiecznie, że tu np. nie używa się alkoholu. Tutaj dzieci nie usłyszą o przemocy czy wulgarnych słów, jeśli nawet komuś się zdarzy, to nawzajem strofują się, że tu nie wypada, bo to jest plac parafialny. Podczas takiego festynu ludzie mogą spokojnie odpocząć, a jak Pan Bóg da jeszcze ładną pogodę, to jest wspaniale. Festyn rozpoczyna się zawsze po zakończeniu pierwszej Mszy św., to znaczy ok. godz. 8.45, wówczas dostępne są już punkty spożywcze, loteria fantowa, można również zmierzyć sobie ciśnienie. Po przerwie obiadowej, ok. godz. 14.00, rozpoczyna się blok gier i zabaw dla dzieci i młodzieży. Od godz. 16.00 następuje blok występów (dziś gra Orkiestra Dziecięco-Młodzieżowa Przemkowskiego Domu Kultury), po godz. 18.00 planowany jest występ parafialnego chóru, scholi dziecięcej i młodzieżowej, a na zakończenie pokazy walk wschodnich i dyskoteka do ok. godz. 21.00. Kolejny festyn zorganizujemy na zakończenie wakacji.
- Dziękuję za rozmowę i życzę dalszych sukcesów w pracy duszpasterskiej.