Reklama

Dwutygodnik parafialny „Wspólnota”

Widzialny symptom dobra

Każdy wynalazek, osiągnięcie, napisanie książki, artykułu łączy się z wysiłkiem i wymaga czasu, niejednokrotnie lat mozolnej i wytrwałej pracy. Żeby coś osiągnąć, trzeba wytrwać. Wytrwałość jest niezbędną cechą osiągnięcia celu. Wspominając 1995 r., wracam do marzeń, cudownych wizji, które 9 lat temu wprowadziliśmy w czyn. Dzięki inicjatywie ks. Krzysztofa Kocza w Żarach przy parafii Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny 11 listopada 1995 r. ukazał się pierwszy numer dwutygodnika parafialnego, któremu nadaliśmy tytuł „Wspólnota”.
Dziś, obchodząc kolejny - 9. jubileusz, szczycimy się, że pismo dociera w najdalsze zakątki diecezji i poza nią. Wiele osób czyta „Wspólnotę” i ma o niej coś do powiedzenia. Poprosiłam 4 osoby o recenzję na temat „widzialnego symptomu dobra”.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ks. Andrzej Draguła, redaktor odpowiedzialny edycji zielonogórsko-gorzowskiej Tygodnika Katolickiego „Niedziela”: - Kiedy redakcja Wspólnoty poprosiła mnie o kilka zdań opinii z okazji 9. rocznicy istnienia pisma, pomyślałem, że najkrótszą recenzją Wspólnoty jest fakt, że coraz częściej sięgamy do tego pisma, przedrukowując pojawiające się tam publikacje, a redaktor naczelna - Anna Hercik może już uważać się za naszego stałego współpracownika. Dlaczego taka dobra opinia? Po pierwsze Wspólnota nieustannie dba o poziom swoich publikacji i składu pisma, które różni się od wielu pism parafialnych różnorodnością form i tematów. Po drugie - dba o czytelnika, nie zawężając się jedynie do relacjonowania wielkich wydarzeń parafialnych. Jest autentycznym odbiciem życia wspólnoty parafialnej, a nie tylko tego, co się dzieje w obrębie kościoła i plebanii. Mówiąc krótko - dotyka życia konkretnego człowieka. Po trzecie - jest kopalnią wiedzy o tym, co się ma wydarzyć, a nie tylko o tym, co się wydarzyło. Z informacjami jest bowiem trochę tak jak z pogodą. Czasami ważniejsza jest ta pogoda, która będzie jutro czy za tydzień niż ta, która była wczoraj. Redakcja Wspólnoty szczęśliwie o tym wie, co widać chociażby w zapowiedziach wydarzeń i liście intencji mszalnych. Tak trzymać!

Reklama

Ks. Andrzej Majewski SJ, kierownik Redakcji Programów Katolickich TVP S.A.: - „Dealerką” Wspólnoty jest dla mnie moja Mama. Może inaczej: Mama kolekcjonuje wszystkie numery, a ja, gdy jestem w Żarach, chętnie po nie sięgam, wiedząc, że zawsze dowiem się z nich czegoś nowego. Od razu widać, że dwutygodnik redagują ludzie młodzi. Pismo jest rzeczowe, bezpretensjonalne, „wartko” się je czyta. Na szczęście nikt nie stara się w nim popisywać erudycją ani nie próbuje tworzyć nowej teologii na miarę Karla Rahnera. W każdym numerze znajduję coś, co mnie zatrzyma: a to zdjęcie bliskich mi osób, to znów jakiś wywiad. Szkoda tylko, że wasz dwutygodnik nie doczekał się jeszcze bogatszej, tj. kolorowej, grafiki - ale rozumiem, że nie wszystko da się zrobić naraz. Redakcji życzę każdorazowego wyczerpania nakładu, a czytelnikom (a więc sobie też!) niecierpliwości w oczekiwaniu na ukazanie się kolejnego numeru Wspólnoty.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Maria Bazarnik-Raczkowska, polonistka: - Różnie się mówi o młodzieży, bardzo często są to utyskiwania i narzekania. Zaprzecza im działalność grupy młodych ludzi, którzy już od 9 lat wydają gazetkę parafialną Wspólnota. Od początku jestem jej wierną czytelniczką, a od 2 bez mała lat staram się pomagać, robiąc korektę. Lektura tego dwutygodnika pozwala dostrzec wiele pozytywnych zmian, do których zaliczyć można m.in. rezygnację z czasem zabawnych, czasem irytujących, a czasem nawet grafomańskich wynurzeń jednego z byłych autorów. Cieszą czytelnika wypowiedzi najmłodszych, a i starszych, walczących z materią słowa, aby dać odbiorcom pełnię informacji o życiu parafii. Nie zawsze powstają „zgrabne” teksty, ale ingerencja sprawdzającego nie może iść za daleko, by nie pozbawić ich autentyzmu, indywidualnego stylu.
Na łamach gazetki wypowiadają się nie tylko młodzi. Redaktorzy docierają do ludzi dorosłych, zachęcając ich do podzielenia się refleksjami po ważnych wydarzeniach z życia parafii. Dzięki temu lepiej się poznajemy, stajemy się naprawdę wspólnotą, nie tylko w tytule.
Nie byłoby Wspólnoty, gdyby nie ludzie w sutannach i habitach, którzy prowadzą nas przez meandry życia. Wywiady z nimi pozwalają ich lepiej poznać. Dowiadujemy się nie tylko o ich drodze do kapłaństwa czy życia zakonnego. Możemy stwierdzić, że mają wręcz „cywilne” hobby i nie zawsze od początku czuli powołanie do stanu duchownego. To kolejna zasługa gazetki - ksiądz czy zakonnica stają się nam ludźmi bliskimi.

Radosław Szachnowski, polonista: - Zadziwiające, że pytanie o jakość lub celowość pada w sposób nie zawsze uzasadniony od razu lub po czasie, często zbyt długim. Broszura, jedna z wielu - pomyślałem sobie przed laty, dźwigając pod pachą jeden z pierwszych numerów Wspólnoty. Racji nijakiej w owym niegdysiejszym twierdzeniu dzisiaj nie ma.
Wspólnota po ciekawej i niezbędnej ewolucji stała się pismem, które informuje o tym, że parafia nie jest wartością abstrakcyjną, tylko składa się z ludzi. Jasny cel, nie zawsze patetycznie wywindowany - niestety, nie jest polską regułą. Młody zespół redakcyjny kreatywnością zwycięża stereotyp, czym zjednał sobie odbiorców. Wywiad, reportaż, felieton, czasami krzyżówka, jakieś kąciki, życzenia - to są formy sprawdzone, żywe, funkcjonujące na zasadzie pewnego kontrastu z ascetyczną, czarno-białą szatą pisma. Zestawienie przypadkowe czy celowe? Nieważne, byle wychodziło na dobre. I niech wychodzi dalej.

2004-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Realizm duchowy św. Teresy od Dzieciątka Jezus

Niedziela Ogólnopolska 28/2005

[ TEMATY ]

święta

pl.wikipedia.org

Wielką zasługą św. Teresy jest powrót do ewangelicznego rozumienia miłości do Boga. Niewłaściwe rozumienie świętości popycha nas w stronę dwóch pokus. Pierwsza - sprowadza się do tego, iż kojarzymy świętość z nadzwyczajnymi przeżyciami. Druga - polega na tym, że pragniemy naśladować jakiegoś świętego, zapominając o tym, kim sami jesteśmy. Można do tego dołączyć jeszcze jedną pokusę - czekanie na szczególną okazję do kochania Boga. Ulegając tym pokusom, często usprawiedliwiamy swój brak dążenia do świętości szczególnie trudnymi okolicznościami, w których przyszło nam żyć, lub zbyt wielkimi - w naszym rozumieniu - normami, jakie należałoby spełnić, sądząc, iż świętość jest czymś innym aniżeli nauką wyrażoną w Ewangelii. Teresa nie znajdowała w sobie dość siły, aby iść drogą wielkich pokutników czy też drogą świętych pełniących wielkie czyny. Teresa odkrywa własną, w pełni ewangeliczną drogę do świętości. Jej pierwsze odkrycie dotyczy czasu: nie powinniśmy odsuwać naszego kochania Boga na jakąś nawet najbliższą przyszłość. Któraś z sióstr w klasztorze w Lisieux „oszczędzała” siły na męczeństwo, które notabene nigdy się nie spełniło. Dla Teresy moment kochania Boga jest tylko teraz. Ona nie zastanawia się nad przyszłością, gdyż może się czasami wydawać zbyt odległa lub zbyt trudna. Teraz jest jej ofiarowane i tylko w tym momencie ma możliwość kochania Boga. Przyszłość może nie nadejść. „Dobry Bóg chce, bym zdała się na Niego jak maleńkie dziecko, które martwi się o to, co z nim będzie jutro”. Czasami myśl o wielu podobnych zmaganiach w przyszłości nie pozwala nam teraz dać całego siebie. Zatem właśnie chwila obecna i tylko ta chwila się liczy. Łaska ofiarowania czegoś Bogu lub przezwyciężenia jakiejś pokusy jest mi dana teraz, na tę chwilę. W chwili wielkiego duchowego cierpienia Teresa pisze: „Cierpię tylko chwilę. Jedynie myśląc o przeszłości i o przyszłości, dochodzi się do zniechęcenia i rozpaczy”. Rozważanie, czy w przyszłości podołam podobnym wyzwaniom, jest brakiem zdania się na Boga, który mnie teraz wspomaga. „By kochać Cię, Panie, tę chwilę mam tylko, ten dzień dzisiejszy jedynie” - pisze Teresa. Jest to pierwsza cecha realizmu jej ducha - realizmu ewangelicznego, gdyż Chrystus mówi nieustannie o gotowości i czuwaniu. Ten, kto zaniedbuje teraźniejszość, nie czuwa, bo nie jest gotowy. Wkłada natomiast energię w marzenia, a nie w to, co teraz jest możliwe do spełnienia. Chrystus przychodzi z miłością teraz. To skoncentrowanie się na teraźniejszości pozwala Teresie dostrzec wszystkie możliwe okazje do kochania oraz wykorzystać je. Do tego jednak potrzebne jest spojrzenie nacechowane wiarą, iż ten moment jest darowany mi przez Boga, aby Go teraz, w tej sytuacji kochać. Nawet gdy sytuacja obecna jawi się w bardzo ciemnych barwach, Teresa nie traci nadziei. „Słowa Hioba: Nawet gdybyś mnie zabił, będę ufał Tobie, zachwycały mnie od dzieciństwa. Trzeba mi jednak było wiele czasu, aby dojść do takiego stopnia zawierzenia. Teraz do niego doszłam” - napisze dopiero pod koniec życia. Teresa poznaje, że wielkość czynu nie zależy od tego, co robimy, ale zależy od tego, ile w nim kochamy. „Nie mając wprawy w praktykowaniu wielkich cnót, przykładałam się w sposób szczególny do tych małych; lubiłam więc składać płaszcze pozostawione przez siostry i oddawać im przeróżne małe usługi, na jakie mnie było stać”. Jeśli spojrzeć na komentarz Chrystusa odnośnie do tych, którzy wrzucali pieniądze do skarbony w świątyni, to właśnie w tym kontekście możemy uchwycić zamysł Teresy. Nie jest ważne, ile wrzucimy do tej skarbony, bo uczynek na zewnątrz może wydawać się wielki, ale cała wartość uczynku zależy od tego, ile on nas kosztuje. Zatem należy przełamywać swoją wolę, gdyż to jest największą ofiarą. Przezwyciężając miłość własną, w całości oddajemy się Bogu. Były chwile, gdy Teresa chciała ofiarować Bogu jakieś fizyczne umartwienia. Taki rodzaj praktyk był w czasach Teresy dość powszechny. Jednak szybko się przekonała, że nie pozwala jej na to zdrowie. Było to dla niej bardzo ważne odkrycie, gdyż utwierdziło ją w przekonaniu, że nie trzeba wiele, aby się Bogu podobać. „Dane mi było również umiłowanie pokuty; nic jednak nie było mi dozwolone, by je zaspokoić. Jedyne umartwienia, na jakie się zgadzano, polegały na umartwianiu mojej miłości własnej, co zresztą było dla mnie bardziej pożyteczne niż umartwienia cielesne”. Teresa nie wymyślała sobie jakichś ofiar. Jej zadaniem było wykorzystanie tego, co życie jej przyniosło. Umiejętność docenienia chwili, odkrycia, że wszystko jest do ofiarowania - tego uczy nas Teresa. My sami albo narzekamy na trudny los i marnujemy okazję do ofiarowania czegoś trudnego Bogu, albo czynimy coś zewnętrznie dobrego, ale tylko z wygody, aby się komuś nie narazić lub dla uniknięcia wyrzutów sumienia. Intencja - to jest cały klucz Teresy do świętości. Jak wyznaje, w swoim życiu niczego Chrystusowi nie odmówiła, tzn. że widziała wszystkie okazje do czynienia dobra jako momenty wyznawania swojej miłości. Inną cechą, która przybliża ją do nas, jest naturalność jej modlitwy. Teresa od Dzieciątka Jezus, która jest córką duchową św. Teresy od Jezusa, jest jej przeciwieństwem odnośnie do szczególnych łask na modlitwie. Złożyła nawet z tych łask ofiarę, bo czuła, że w nich można szukać siebie. Jej życie modlitwy było często bardzo marne, gdyż zdarzało się jej zasypiać na modlitwie. Po przyjęciu Komunii św. zamiast rozmawiać z Bogiem, spała. Nie dlatego, że chciała, ale dlatego, że nie potrafiła inaczej. Ważny jest fakt, iż nie martwiła się za bardzo swoją nieumiejętnością modlenia się. Wierzyła, że i z takiej modlitwy Chrystus jest zadowolony, gdyż ona nie może Mu ofiarować nic więcej poza swoją słabością. Aby się przekonać, jak daleko lub jak blisko jesteśmy przyjmowania Ewangelii w całej jej głębi, zastanówmy się, jak podchodzimy do niechcianych prac, mniej wartościowych funkcji, momentów, gdy nie jesteśmy doceniani, a nawet oskarżani. Czy widzimy w tym okazję, aby to wszystko ofiarować Chrystusowi, czy też walczymy o to, aby postawić na swoim lub zwyczajnie zachować twarz? Jak postępujemy wobec osób, które są dla nas przykre? Czy je obgadujemy, czy też widzimy w tym okazję, aby im pomóc w drodze do Boga? Teresa powie, gdy nie może już przyjmować Komunii św. ze względu na zaawansowaną chorobę, że wszystko jest łaską. Czy każda trudna sytuacja, trudny człowiek jest dla mnie łaską?
CZYTAJ DALEJ

Być w drodze z Jezusem!

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Adobe Stock

Rozważania do Ewangelii Łk 9, 51-56

Wtorek, 30 września. Wspomnienie św. Hieronima, prezbitera i doktora Kościoła.
CZYTAJ DALEJ

Leon XIV: miłość Jezusa nie upokarza

2025-10-01 10:28

[ TEMATY ]

Papież Leon XIV

Vatican Media

Jezus ofiarowuje swoje rany jako gwarancję przebaczenia. I pokazuje, że zmartwychwstanie nie jest przekreśleniem przeszłości, ale jej przemianą w nadzieję miłosierdzia - wskazał Papież podczas audiencji generalnej. Środowa katecheza stanowiła kontynuację rozważań dotyczących Paschy Jezusa (J 20, 19-23).

Na początku katechezy Papież wskazał, że „centrum naszej wiary i serce naszej nadziei mają swoje głębokie zakorzenienie w zmartwychwstaniu Chrystusa”. Lektura Ewangelii pokazuje, że jest to tajemnica zaskakująca poprzez fakt w jaki sposób Syn Boży to uczynił. Nie jest to „pompatyczny triumf”, zemsta czy odwet na przeciwnikach. To „cudowne świadectwo tego, jak miłość potrafi podnieść się po wielkiej porażce, aby kontynuować swoją drogę, której nie da się powstrzymać”.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję