Reklama

Gdzie uczyć się miłości?

Niedziela kielecka 6/2005

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Pani Maria ma już blisko 70 lat. Jest chora, potrzebuje opieki. Na szczęście ma dzieci, które otaczają ją troskliwą opieką i, jak same mówią, spłacają dług, który zaciągnęli u matki.
„Mama zawsze jest uśmiechnięta - mówi córka Helena. - Odkąd ją tylko pamiętam, zawsze się uśmiechała, była dobra dla wszystkich. To chyba jest rodzinne - uśmiecha się - tak zostaliśmy wychowani, takie przejęliśmy wzorce, choć w życiu było różnie”.
Mama wpoiła im, że rodziców trzeba szanować, bez względu na to, kim są, kim byli, ponieważ „rodzice to są rodzice”. „Gdy po pracowitym dniu całą rodziną klęczeliśmy przed krzyżem w pokoju i odmawialiśmy modlitwę, zawsze mówiliśmy Dziesięć Bożych Przykazań. I mama zawsze dodawała przy czwartym przykazaniu: „Czcij ojca swego i matkę swoją, a będziesz długo żył i dobrze będzie ci się powodziło na ziemi”. Kiedyś zapytałam mamę, dlaczego dodajemy te słowa? Odpowiedziała, że kiedyś na pewno zrozumiem.”
Po latach Helena zrozumiała. Zrozumiała, że szacunek, którym darzyła swoich rodziców, bez względu na to, kim byli, kiedyś zaprocentuje. Że dzieci, które widzą jej troskliwość i miłość do swoich rodziców, kiedyś, po latach, pójdą w jej ślady.
Pani Maria zachorowała już w podeszłym wieku. Opadała z sił z dnia na dzień, bez jakiejś widocznej przyczyny. Córka i dzieci były zaskoczone; nikt nie myślał, że choroba przyjdzie tak nagle. „Najpierw był lekki szok, a później powoli doszło do nas, że taka jest kolej rzeczy, że przed starością i chorobą nikt nie ucieknie, nawet milionerzy, więc nie pytaliśmy długo, dlaczego to dopadło właśnie moją mamę” - mówi córka. Z początku rzeczywiście często myślała o tej chorobie, wydawało się jej, iż nigdy nie przestanie. Nie mogła zaakceptować myśli, że jej mama, tak sprawna, tak żywa, nagle musiała położyć się do łóżka. Powoli akceptowała sytuację, wszystko spowszedniało i nawet dzieci, którymi babcia tak często się opiekowała, zrozumiały, że babcia jest chora i teraz nią trzeba się opiekować.
Role zostały podzielone szybko - babcia praktycznie nigdy nie jest sama, zawsze ktoś jej towarzyszy, dzieci nawet lekcje odrabiają w jej pokoju, żeby babcia nie czuła się samotna.
Pani Maria docenia to wszystko, jest wdzięczna córce i wnuczkom za to, że tak bardzo się nią opiekują i pomagają. Któregoś dnia powiedziała córce: „Dziękuję, że mnie nie oddałaś do domu pomocy społecznej”. „Popłakałyśmy się razem - wspomina Helena - popłakałyśmy się i długo tuliłam mamę w swoich ramionach”. Wtedy tak naprawdę zrozumiała, co czują ludzie chorzy, niedołężni, których dzieci wywożą do domów pomocy, zrozumiała, jak ona by się tam czuła. „Nic nie zastąpi atmosfery rodzinnego domu, nic nie zastąpi najbliższych - nawet pięknie posłane łóżko, nawet uprzejmy personel i piękny pokoik. Nic nie zastąpi miłości najbliższych”.
Helena mówiąc o problemach, które wiążą się z opieką nad chorą matką nie ukrywa, że jest ciężko. Musi reagować na każdą potrzebę matki. Częstym gościem w ich domu jest lekarz. Coraz więcej pieniędzy trzeba wydawać na leki, chociaż, jak wiadomo, pieniędzy nie ma zbyt wiele.
Najgorsze jest to wstawanie w nocy, kiedy mama prosi o podanie lekarstwa czy czegoś do picia. Pani Halina odzwyczaiła się od nocnego wstawania, jej trzy córeczki są już duże. Jednak jej dzieci, patrząc na to, ile czasu poświęca swojej matce, często rozmawiają z nią i zadają dużo pytań. Opowiada im o tym, jak wstawała w nocy, gdy się po kolei rodziły i gdy miały kolkę, opowiada o wszystkich nieprzespanych nocach. I po tych rozmowach widzi, że dziewczynki jeszcze troskliwiej zajmują się babcią.
„Świat jest dziwny” - mówi Helena i przytacza przykład. Któregoś dnia spotkała starą dobrą koleżankę w supermarkecie, rozmawiały długo, nie mogły się nacieszyć tym spotkaniem. W końcu koleżanka zapytała: co słychać u mamy? Opowiedziała wszystko o chorobie, nieprzespanych nocach i o dzieciach, które jej dzielnie pomagają. Zdziwiona koleżanka powiedziała: „No wiesz, tak męczyć siebie, dzieci i mamę! Odwieź ją do jakiegoś domu opieki paliatywnej, tam im płacą i będzie miała dobrą opiekę, a tobie w tym wieku należy się spokój. Po co się przemęczać?”. Te słowa długo jej dźwięczały w uszach. Nie pamięta, jak skończyło się spotkanie z koleżanką, ale chyba ona je zakończyła. Wróciła do domu. Mama właśnie spała. Usiadła przy łóżku i przypatrywała się chorej matce. Nie mogła zrozumieć, jak dzieci mogą zrzekać się opieki nad swoimi rodzicami i pozbywać się ich w taki lub inny sposób, aby „mieć chwilę spokoju” oraz „nie przemęczać się”.
Pani Maria jest wdzięczna swojej córce, że może dożywać swoich dni w gronie rodzinnym, że mogą nadal stanowić rodzinę. Nie wie, jak by przeżyła święta gdzieś daleko od bliskich, nie wie, czy by w ogóle przeżyła świadoma, że jej rodzina „chciała od niej odpocząć”. Zdaje sobie sprawę, że swoją obecnością sprawia wiele trudności wszystkim, że muszą jej nieustannie pomagać, lecz, jak sama mówi, robi wszystko, by nie być w centrum uwagi, ponieważ wie, że dzieci i wnuczki mają „swoje życie”.
Wszystko to widzi Helena, która czasami „przyłapuje” mamę na tym, iż ta nawet nie przyzna się, że ma odleżyny, aby jej nie męczyć. Jak mówi Helena, „człowiek w takich wypadkach uczy się wielkiej miłości do drugiej osoby”, ona wie, że ludzie chorzy są po to, „aby ich jeszcze bardziej kochać”.
Helena obserwuje swoje córki, które z równą troskliwością czytają babci gazetę, pomagają przebrać się, karmią ją. I ma nadzieję, że po latach, gdy przyjdzie „jej czas”, córki pomogą jej. Wie, że dała im dobry przykład i widzi, że ten przykład owocuje. Jak mówi ze łzami w oczach, u córki w klasie rozmawiano na temat opieki. I wszystkie dzieci opowiadały, kim się opiekują. Wymieniały pieski, króliki miniaturki, chomiki, szczurki, rybki; ktoś wymienił młodszego braciszka, którym się opiekuje, a jej córka jedyna w klasie z dumą powiedziała, że opiekuje się babcią.
„Dzieci gdzieś muszą się nauczyć miłości, lecz gdzie się jej mogą nauczyć, jeśli nie w domu?” - pyta retorycznie.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2005-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Jak Pierwsza Komunia staje się rodzinną przygodą - bezpłatny serial i materiały dla rodziców

2025-11-04 19:08

[ TEMATY ]

Pierwsza Komunia św.

rodzinna przygoda

bezpłatny serial

materiały dla rodziców

pierwszakomunia.com.pl

Serial i materiały dla rodziców dzieci pierwszokomunijnych

Serial i materiały dla rodziców dzieci pierwszokomunijnych

Rodzice dzieci przed pierwszą Komunią Świętą otrzymują coś zupełnie nowego: serial składający się z 9 krótkich etiud filmowych, który staje się bazą katechez i rozmów rodzinnych. Dlaczego to może być przełomowe? Bo inicjatywa wyszła z domu, życia codziennego i rodzinnych relacji.

Na portalu www.pierwszakomunia.com.pl należącym do Referatu Katechetycznego Archidiecezji Poznańskiej dostępny jest projekt zwrócony przede wszystkim do rodziców dzieci przygotowujących się do pierwszej Komunii Świętej. Jego kluczowym elementem jest serial 9 krótkich filmów-etiud. Każdy odcinek trwa około 5 minut i przedstawia sytuacje z życia rodzinnego: rozmowy, pytania, drobne dramaty codzienności, które stają się pretekstem do refleksji. Serial przedstawia dzieje pewnej rodziny przygotowującej dziecko do pierwszej komunii - z wszystkimi problemami, ale i rozwiązaniami, podanymi w zabawny i skłaniający do myślenia sposób.
CZYTAJ DALEJ

Św. kard. Karol Boromeusz - wzór pasterza

Niedziela łowicka 44/2005

[ TEMATY ]

św. Karol Boromeusz

pl.wikipedia.org

„Wszystko, co czynicie, niech się dokonuje w miłości” - mawiał św. Karol Boromeusz. Bez cienia wątpliwości można powiedzieć, że w tym zdaniu wyraża się cała Ewangelia Chrystusowa. Jednocześnie stanowi ono motto życia i działalności św. Karola Boromeusza, którego Kościół liturgicznie wspomina 4 listopada.

Przyszło mu żyć w trudnych dla Kościoła czasach: zepsucia moralnego pośród duchowieństwa oraz reakcji na to zjawisko - reformacji i walki z nią. Karol Boromeusz urodził się w 1538 r. na zamku Arona w Longobardii. Ukończył studia prawnicze. Był znawcą sztuki. W wieku 23 lat, z woli swego wuja - papieża Piusa IV, na drodze nepotyzmu został kardynałem i arcybiskupem Mediolanu, lecz święcenia biskupie przyjął 2 lata później. Ta nominacja, jak się później okazało, była „błogosławioną”. Kiedy młody Karol Boromeusz zostawał kardynałem i przyjmował sakrę biskupią, w ostateczną fazę obrad wchodził Sobór Trydencki (1545-63). Wyznaczył on zdecydowany zwrot w historii świata chrześcijańskiego. Sprecyzowano wówczas liczne punkty nauki i dyscypliny, m.in. zreformowano biskupstwo, określono warunki, jakie trzeba spełnić, aby móc przyjąć święcenia, zajęto się (głównie przez polecenie tworzenia seminariów) lekceważoną często formacją kapłańską, zredagowano katechizm dla nauczania ludu Bożego, który nie był systematycznie pouczany. Sobór ten miał liczne dobroczynne skutki. Pozwolił m.in. zacieśnić więzy, jakie powinny łączyć papieża ze wszystkimi członkami Kościoła. Jednak, aby decyzje były skuteczne, trzeba je umieć wcielić w życie. Temu głównie zadaniu poświęcił życie młody kard. Boromeusz. Od momentu objęcia diecezji jego dewiza zawarła się w dwóch słowach: modlitwa i umartwienie. Mimo młodego wieku, nie brakowało mu godności. W 23. roku życia nie uległ pokusie władzy i pieniądza, żył ubogo jak mnich. Kard. Boromeusz był przykładem biskupa reformatora - takiego, jakiego pragnął Sobór. Aby uświadomić sobie ogrom zadań, jakie musiał podjąć Karol Boromeusz, trzeba wspomnieć, że jego diecezja liczyła 53 parafie, 45 kolegiat, ponad 100 klasztorów - w sumie 3352 kapłanów diecezjalnych i 2114 zakonników oraz ok. 560 tys. wiernych. Na jej terenie obsługiwano 740 szkół i 16 przytułków. Kardynał przeżył liczne konflikty z władzami świeckimi, jak i z kapłanami i zakonnikami. Jeden z mnichów chciał go nawet zabić, gdy ten modlił się w prywatnym oratorium. Kard. Boromeusz był prawdziwym pasterzem owczarni Pana, dlatego poznawał ją bardzo dokładnie. Ze skromną eskortą odbywał liczne podróże duszpasterskie. W parafiach szukał kontaktu z ludnością, godzinami sam spowiadał, głosił Słowo Boże, odprawiał Mszę św. Jego prostota i świętość pozwoliły mu zdobywać kolejne dusze.
CZYTAJ DALEJ

3,5-letnia dziewczynka znaleziona w piżamie na przystanku. Matka spała

2025-11-05 09:22

[ TEMATY ]

mała dziewczynka

w piżamie

na przystanku

Adobe Stock

Mała dziewczynka w piżamie została zauważona o poranku na przystanku

Mała dziewczynka w piżamie została zauważona o poranku na przystanku

Białostocka policja ustala okoliczności, w jakich w środę wczesnym rankiem znalazła się na ulicy mała dziewczynka. Dziecko w samej piżamie zauważono na przystanku autobusowym, policjanci wezwali karetkę, która zabrała dziecko do szpitala. Udało się odnaleźć matkę dziewczynki.

Policja dostała zgłoszenie ok. godz. 5.30, że na końcowym przystanku autobusowym przy ul. Palmowej w Białymstoku jest mała dziewczynka. Funkcjonariuszy zawiadomił mężczyzna, który na tym przystanku zobaczył dziecko w piżamie.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję