Reklama

Katolicki Ośrodek Rehabilitacyjno-Readaptacyjny dla Młodzieży „Anastasis”

Odzyskać życie

20 lutego na Mszach św. w kościele pw. Najświętszego Zbawiciela w Zielonej Górze gościli Adrian, Przemek i dwaj Mariusze z Katolickiego Ośrodka Rehabilitacyjno-Readaptacyjnego dla Młodzieży „Anastasis” w Strychach, którym kieruje ks. Wojciech Miłek. Przybliżyli oni parafianom działalność ośrodka oraz dzielili się własnym doświadczeniem wychodzenia z narkomanii i odnajdywania nowej drogi życia.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Po co to robimy?

Reklama

Katolicki Ośrodek Rehabilitacyjno-Readaptacyjny dla Młodzieży „Anastasis” w Strychach 19 lutego świętował rocznicę powstania. „To był bardzo ważny dzień. Takie daty zawsze przypominają nam, po co jesteśmy, po co to wszystko robimy” - mówił podczas homilii ks. Wojciech Miłek, dyrektor ośrodka. Z tej okazji pacjenci przygotowali przedstawienie opowiadające o ich historii, o ich drodze i o ich wyborach między wolnością a narkotykiem.
W ośrodku w Strychach nikt nie ma chwili wolnego. Każdy dzień jest dobrze zaplanowany. W ten sposób jego mieszkańcy uczą się planowania, systematyczności i porządkowania czasu. „Przez 18 miesięcy młodzi ludzie biorą udział w społeczności terapeutycznej, to ważny wymiar pobytu w naszym ośrodku” - mówił ks. Miłek i wskazywał na wysiłek człowieka, który - obok Bożej pomocy - jest jednym z podstawowych elementów procesu terapeutycznego.
Relacja z Panem Bogiem jest bardzo trudnym tematem, gdyż większość z uzależnionych, kiedy przychodzi do ośrodka, takiej relacji nie ma. „My staramy się pokazać, że można odbudować albo rozwinąć zagubioną lub jeszcze niezaistniałą relację z Panem Bogiem, że można odkryć Boże miłosierdzie, że Bóg ciągle daje nam szansę. To wielka radość, że po roku działania pierwsi pacjenci powoli wracają do normalnego życia” - uważa Ksiądz Dyrektor.
Ks. Miłek mógłby długo opowiadać o historiach ludzi, którymi się opiekuje, ale w Zielonej Górze oddał głos samym chłopcom, by to oni podzieli się doświadczeniem swojego życia.

Pięknie do czasu

Reklama

Mariusz zaczął od prostego powitania: „Szczęść Boże”. I choć w kościelnej przestrzeni wydawać się ono mogło bardzo naturalne i na miejscu, z pewnością jeszcze rok temu takie słowa nie przeszłyby mu przez usta. Mariusz ma 17 lat, pochodzi z Mazur, jest narkomanem i jednym z pierwszych pacjentów-domowników ośrodka w Strychach. Od 12 miesięcy nie bierze narkotyków, nie pije alkoholu. Jego „narkomańska” historia rozpoczęła się pięć lat temu. Pierwszy raz wziął narkotyki, gdy miał 12 lat. „Bardzo szukałem wtedy akceptacji, poczucia bezpieczeństwa, miłości” - mówił w swoim świadectwie. Nie znalazł ich w rodzinie: ojciec pił, mama była ciągle zapracowana. Wyszedł więc na ulicę. Zaczął szukać akceptacji i poczucia bezpieczeństwa wśród narkomanów, w kryminogennym środowisku. „Tam zacząłem brać narkotyki. Na początku to mnie fascynowało. Podobało mi się to. Chodziliśmy na dyskoteki. Poznawałam dziewczyny, nowych kolegów. Narkotyki pomagały mi w szkole, w prowadzeniu rozmowy w towarzystwie. W ten sposób zyskałem w tym środowisku akceptację. To było piękne… do czasu” - dzielił się Mariusz. Potem, aby zdobyć pieniądze na narkotyki, zaczął okradać rodzinę. Chodził po piwnicach i kradł, nic go nie cieszyło. Gdy nie miał pieniędzy, żebrał. Stracił zaufanie rodziców. „Wszystko stało się nudne i czarno-białe” - opisuje ten czas. Przełom nastąpił, gdy rodzice postanowili wyrzucić go z domu. Wałęsał się po ławkach w parkach, stodołach, szukał miejsca u kolegów. Stracił przyjaciół. Postanowił wtedy leczyć się w ośrodku. „Na początku było mi trudno przystosować się do zasad, robić rzeczy, których nigdy nie robiłem. Dwa razy chciałem się poddać i wracać do domu, ale pomógł mi ktoś, komu na mnie zależało. Zobaczyłem swoje życie, swoje straty: straciłem rodzinę, szkołę, przyjaciół”. Mariusz postanowił zacząć pracę nad sobą od najprostszych rzeczy: sprzątania po sobie, uczenia się utrzymywania porządku, zmywania naczyń, przestrzegania planu dnia. Wrócił do szkoły, zdobył nowych przyjaciół, którym może zaufać. Gdy nachodził go tzw. głód, czyli silna potrzeba zażycia narkotyków, wspomagali go terapeuci. „Myślę, że wyjdę z tego. Coś odzyskam w życiu: szkołę, status i mam nadzieję, że już tego nie stracę” - zakończył Mariusz.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Przespana noc

Swoją, jakże podobną historię opowiedział też Przemek. Ma 21 lat. Od 10 miesięcy przebywa w ośrodku w Strychach i od 10 miesięcy nie bierze narkotyków. „Zacząłem brać w wieku 15 lat. Imponowało mi to środowisko. Nasłuchałem się kaset hip-hopowych, gdzie jest powiedziane, że marihuana to jest lek na wszystko” - wspomina Przemek. Zaczął, mogłoby się niektórym wydawać, niewinnie - od marihuany. Potem doszedł do tego alkohol. Chodził na koncerty, dobrze się bawił. Pieniądze dostawał od mamy. W większości wydawał je na narkotyki. „Po dwóch latach zabawy i przyjemności uciekłem z domu, rzuciłem szkołę. Od tego czasu zaczął się jeden wielki ciąg, który trwał trzy lata. Piłem, brałem narkotyki, kradłem, kłamałem, oszukiwałem. Stałem się agresywny. Z osoby, która była spokojna, chodziła od szkoły, stałem się po prostu bandytą, który nie szanował nikogo i niczego. Zależało mi tylko na tym, żeby mieć na narkotyki” - opowiadał Przemek. Robił sobie kilkudniowe przerwy od narkotyków, ale tylko dlatego - jak sam mówił - że organizm nie wytrzymywał. Zerwał kontakt z mamą, z którą w ogóle nie rozmawiał. Pół roku przed przyjazdem do ośrodka zaczął mieć psychozy. „Odbierałem domofon, który nie dzwonił, nie wychodziłem w dzień z domu, widziałem ludzi, których okradłem, wyzwałem”. Miał propozycję podjęcia leczenia w swoim mieście. Wybrał jednak ośrodek „Anastasis”, wiedział bowiem, że musi całkowicie zmienić środowisko, w którym żył. „Pamiętam pierwszą noc w ośrodku. Wtedy tak naprawdę się wyspałem. Pierwszy raz od trzech lat. Panował tam spokój. Dostałem ciepły posiłek. Od kiedy jestem w ośrodku, moje życie zmieniło się o 180 stopni. Poznałam własne uczucia”. Przemek wie, że jeszcze wiele trzeba zmienić, że przed nim jeszcze długa droga i pewnie wiele przeciwności, z którymi będzie sobie musiał radzić sam, bez grupy terapeutów i ochronnego parasola pracowników ośrodka.

„Anastasis”

Takie są historie osób, które przebywają w ośrodku „Anastasis”. Praktycznie każdy ma podobną. Słowo: anastasis oznacza zmartwychwstanie. Taką nazwę nadano też rotundzie wzniesionej na miejscu Grobu Chrystusa przez Konstantyna Wielkiego i jego matkę - św. Helenę w latach 326-336, a obecnie tak nazywa się zbudowana na tym miejscu bazylika. Nieprzypadkowo więc wybrano tę nazwę dla ośrodka w Strychach, w którym daje się szansę młodym ludziom do przemiany swojego życia, do nowych narodzin.
Powoli dobiega końca program terapeutyczny i - jak mówi ks. Miłek - niektórzy są już gotowi, by wrócić do społeczeństwa, by normalnie żyć. Chcemy pomóc jak największej liczbie osób. Ośrodek dynamicznie się rozwija. Otworzono szkołę, organizowane są wakacyjne obozy terapeutyczne, zakupiono bus, wymieniono starą, przedwojenną kotłownię. W tym roku planowanie jest stworzenie hostelu, czyli domu przejściowego pomiędzy ośrodkiem a ich miejscem rodzinnym. Byłby to czas uczenia się podejmowania różnych aktywności, nauki, pracy, organizacji samodzielnego życia. Ośrodek w Strychach jest w dużej mierze finansowany przez Narodowy Fundusz Zdrowia, ale środki finansowe pozyskiwane w ten sposób nie wystarczają na jego utrzymanie, a tym bardziej na przeprowadzanie potrzebnych remontów i rozwój. „Stąd dzisiaj nasza prośba o wsparcie działań, które pomogą tym młodym ludziom jeszcze raz rozpocząć nowe, normalne życie - zaapelował ks. Miłek do parafian. - Ale jest tak, że nie chcemy prosić o darowiznę, zwłaszcza że młodzi podczas swojego narkomańskiego życia w ten sposób zdobywali pieniądze na narkotyki - żebrząc na bułkę, na chleb, a tak naprawdę wiadomo, o co chodziło. Dziś tak nie chcą”. Młodzi i dzieci z ośrodka przygotowali więc stroiki ze świecami, które można było zakupić po Mszy św. Te stroiki mają być symbolem miłości i pamięci. „To może być Wasz wkład w to, aby tym ludziom w ośrodku było trochę łatwiej” - zakończył ks. Wojciech Miłek.

2005-12-31 00:00

Oceń: 0 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Wielki Piątek zostawia nas nagle samych na środku drogi... Zapada cisza

Agnieszka Bugała

Te godziny, które dzieliły świat od śmierci do zmartwychwstania musiały być czasem niepojętego napięcia...

Święte Triduum to dni wielkiej Obecności i... Nieobecności Jezusa. Tajemnica Wielkiego Czwartku – z ustanowieniem Eucharystii i kapłaństwa – wciąga nas w przepastną ciszę Ciemnicy. Wielki Piątek, po straszliwej Męce Pana, zostawia nas nagle samych na środku drogi. Zapada cisza, która gęstnieje. Mrok, w którym nie ma Światła. Wielka Sobota – serce nabrzmiewa od strachu, oczekiwanie zadaje ból fizyczny. Wróci? Przyjdzie? Czy dobrze to wszystko zrozumieliśmy? Święte Triduum – dni, których nie można przegapić. Dni, które trzeba nasączyć modlitwą i trwaniem przy Jezusie.
CZYTAJ DALEJ

Jerozolima: setki chrześcijan na Drodze Krzyżowej w Wielki Piątek

2025-04-18 14:12

[ TEMATY ]

Droga Krzyżowa

Jerozolima

Wielki Piątek

Adobe Stock

Setki chrześcijan różnych wyznań zgromadziło się w Wielki Piątek na tradycyjnej procesji Drogi Krzyżowej na Starym Mieście w Jerozolimie. Przy letniej pogodzie pielgrzymi przeszli wzdłuż Via Dolorosa, aby modlić się przy 14. stacjach męki Jezusa, od wyroku do ukrzyżowania i grobu. Z powodu wojny wśród uczestników było znacznie mniej zagranicznych grup pielgrzymkowych niż w poprzednich latach.

Od wczesnych godzin porannych wierni różnych Kościołów, często niosący misternie zdobione krzyże, szli ulicami jerozolimskiego Starego Miasta. Procesje Drogi Krzyżowej rozpoczęli licznie zgromadzeni etiopscy chrześcijanie, a następnie wierni grecko-prawosławni, którzy wyruszyli z dużym opóźnieniem. Następnie katolicy obrządku łacińskiego dołączyli do franciszkanów. Za nimi podążali arabskojęzyczni katolicy jerozolimscy. Izraelska policja zabezpieczyła trasę, która zakończyła się przy Bazylice Grobu Pańskiego.
CZYTAJ DALEJ

Zwycięstwo ukrzyżowanego – Liturgia Wielkiego Piątku w świdnickiej katedrze

2025-04-18 22:07

[ TEMATY ]

Świdnica

Wielki Piątek

bp Adam Bałabuch

Świdnica ‑ Katedra

ks. Mirosław Benedyk

Bp Adam Bałabuch podczas adoracji Krzyża w świdnickiej katedrze

Bp Adam Bałabuch podczas adoracji Krzyża w świdnickiej katedrze

Wielki Piątek to dzień ciszy, zadumy i kontemplacji męki naszego Pana Jezusa Chrystusa. W katedrze świdnickiej 18 kwietnia liturgii Męki Pańskiej przewodniczył biskup pomocniczy Adam Bałabuch, który także wygłosił homilię. W modlitwie Kościoła uczestniczyli biskup świdnicki Marek Mendyk, biskup senior Ignacy Dec oraz duszpasterze parafii katedralnej.

Centralnym momentem liturgii była adoracja Krzyża – znaku naszego zbawienia, do którego wprowadził zebranych biskup Adam Bałabuch słowami pełnymi wiary i nadziei. – Stajemy dziś w zadumie pod Chrystusowym krzyżem, na którym dopełniło się Jego pragnienie zbawienia każdego człowieka. Tu dopełnia się także moje zbawienie – powiedział biskup. Przypomniał, że ostatnie słowa Jezusa zapisane przez św. Jana: „Wykonało się”, oznaczają wypełnienie Bożego planu odkupienia.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję