Rodzina leżąca u podstaw tego, co papież Paweł VI nazwał „cywilizacją miłości”, a Jan Paweł II „kulturą miłości”, a która rozpoczyna się wraz z objawieniem Boga i tak dokładnie opisana przez św. Pawła w hymnie o miłości w I Liście do Koryntian (13, 1-13), niestety, przeżywa dzisiaj poważny kryzys. Obejmuje on szeroki zakres oddziaływania. A na pierwszym miejscu jest to „kryzys prawdy”. Kryzys prawdy - tzn. kryzys pojęć. Czy bowiem pojęcia takie, jak „miłość”, „wolność”, „dar bezinteresowny”, a nawet samo pojęcie „osoby” i w związku z tym także „prawa osoby” - czy pojęcia takie istotnie znaczą to, co wyrażają? Wiemy, że nie. Z czego to wynika. Oczywiście, z jednostronnego związku rozwoju współczesnej cywilizacji z postępem naukowo-technicznym. Niestety, strona duchowa, tak organicznie zespolona z życiem człowieka, jest zamazywana albo zupełnie odrzucana.
To agnostycyzm, zaprzeczający poznawalności Boga, doprowadził już dawno wielu do liberalizmu i zeświecczenia prądów objawiających się m.in. prymatem doczesności nad wiecznością i swawoli nad wolnością. W dziedzinie działania i moralności postawa ta zrodziła: utylitaryzm, czyli cywilizację skutku, użycia - cywilizację „rzeczy”, a nie „osób”, cywilizację, w której osoby stają się przedmiotem użycia, podobnie jak używa się rzeczy.
Taka postawa prowadzi do cywilizacji śmierci, czyli wydzierania człowiekowi z serca przesłania Dobrej Nowiny, a nade wszystko odbierania mu bezcennego daru życia Bożego przez wprowadzanie prawa aborcji i eutanazji. Dobrą Nowinę wydziera się z serca: dzieciom - przez uleganie ich egoistycznym żądaniom; młodzieży przez pozwalanie jej na totalny „luz” i brak wymagającej miłości; małżonkom przez pozwalanie na łamanie prawa moralnego: rodzinom poprzez traktowanie przedmiotowo członków rodziny; obywatelom - przez przyzwolenie na kultywowanie złych obyczajów i zalewanie nas jeszcze gorszymi - zachodnimi. Coraz wyraźniej dostrzegalny jest brak elit („elita” pochodzi od łac. „electi” i znaczy „wybrani” - a wybrany to ten, kto posiada właściwą hierarchię wartości, potrafi myśleć w skali państwa i dobra ogółu, a ponadto postawa jego przepojona jest niejako duchem życia klasztornego, czyli dyscypliną i ascezą.
W propagowanej atmosferze rodzina może czuć się wyjątkowo zagrożona. Polityka propagująca ową cywilizację uderza w same jej podstawy. Jest przeciwna całej prawdzie o człowieku, nie pozwala mu odnaleźć siebie i czuć się bezpiecznym w relacjach: mąż - żona, ojciec - matka czy jako syn - córka.
Współczesna rodzina - jak zawsze - poszukuje „pięknej miłości”. Miłości, która czyni nas wolnymi, a nie niewolnikami własnych słabości i narzuconych ideologii. Cywilizacja miłości oznacza radość - radość m.in. z tego, że „człowiek przychodzi na świat”, a więc radość także i z tego, że małżonkowie stają się rodzicami. Cywilizacja miłości oznacza: „weselić się z prawdy”, weselić się z bliskości i intensywności więzi rodzinnych.
Nic tak bardzo nie przybliża nas do Boga jak ofiara. Tyle będzie w naszym życiu wygranych - ile męstwa oraz tyle zdobyczy, ile silnej woli. Pomocą w naszym wysiłku bez wątpienia jest sakrament pojednania, gdyż on przywraca nam utracony dar łaski uświęcającej. A łaska uświęcająca do Bożego życia w nas, to iskra Bożej miłości w nas. I co ważne, każdy czyn człowieka pozostającego w łasce uświęcającej posiada wartość wieczną. Natomiast dobre czyny spełnione bez łaski uświęcającej, w imię Bożej sprawiedliwości będą na ziemi wynagrodzone, ale nie mają one wartości wiecznej.
Oby nasz dom - na wzór Świętej Rodziny - ponownie stał się, jak pisze Józef Kraszewski: „domem rodzinnym, miejscem, gdzie człowiek spędza swój czas bez żalu, ponieważ tam panują: sprawiedliwość, przebaczenie i miłość”. Domem o kochających i dobrych sercach, domem mądrego wymiaru sprawiedliwości i roztropnych decyzji.
Pomóż w rozwoju naszego portalu