Codzienny widok - pociąg sunący wiaduktem nad ulicą Świdnicką. Znamy go wszyscy. Nie zastanawia nas to. Aby jednak podróżować sprawnie i bezpiecznie, czuwają nad tym całe zespoły ludzi. I choć kolej kojarzona jest najczęściej z lokomotywą, maszynistą czy konduktorem, to na posterunku pozostają dyspozytorzy, nastawnia, całe zaplecze techniczne. Zawsze. Dla tych ludzi nie ma świąt, niedziel. Bo oni służą innym. „Pamiętam, jak była zima stulecia - mówi Mieczysław Rzepecki, wieloletni pracownik wrocławskich kolei. - Żaden pociąg nie mógł ruszyć, bo wszystko było zasypane. Wezwano wówczas drogą radiową wszystkich kolejarzy, aby stawili się do pracy. Trzeba było wpierw odśnieżać zwrotnice. I wszyscy, bez względu na stanowisko, ciężko pracowali przez wiele godzin. Bo to jest służba”.
Wigilijny grafik
Reklama
„Pracowałem w niejedne święta - wspomina pan Mieczysław. - Początkowo towarzyszyło mi dziwne uczucie. Tym bardziej kiedy człowiek ma w domu kochającą żonę i dzieci. U nas służba trwa 12 godzin, a zmiany mamy między 8 a 20. Na kolei trzeba dostosować wigilię do sposobu pracy żony czy męża. Dlatego kolacje wigilijne odbywają się często wcześniej lub później niż wskazuje pierwsza gwiazdka”.
Podobnie rodzinny grafik układają funkcjonariusze Straży Miejskiej. „Całe święta są ustawione pod naszą pracę - potwierdza Małgorzata Podsiedlik-Grzelec, strażnik miejski z I Oddziału Straży Miejskiej Wrocław Stare Miasto. - Rodzina czeka na nasz powrót o godzinie 20. Kiedy kończymy służbę i wracamy do domów, wszystko jest już gotowe. Natomiast ci, którzy przychodzą po nas na nocny dyżur, kolację wigilijną spożywają zaraz po południu”.
Maciej Bednarski, p.o. naczelnika Oddziału I Straży Miejskiej - „Jeżeli zbliżają się święta, staramy się tak wyznaczyć służbę funkcjonariuszom w jeden ze świątecznych dni, aby kolejne mogli spędzić z rodziną. Jeśli ktoś pracuje w Wigilię, to w pierwszy i drugi dzień świąt ma wolne. Ten system jest uczciwy i sprawiedliwy”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Wyjątkowy wieczór
Reklama
„Choć jesteśmy w ten dzień w pracy, to jednak jest to dla nas wyjątkowy wieczór. Zawsze znajdzie się moment na wspólną kolację i życzenia przy opłatku. W tym dniu wszyscy są jakoś lepsi. Mniej jest dokuczliwych uwag czy niezadowolenia, a więcej radości i jedności” - przyznają strażnicy miejscy.
Święta Bożego Narodzenia to wyjątkowe dni w ciągu roku. Także dla funkcjonariuszy. To przecież bardzo rodzinne święta. Mniej ludzi na ulicach, mniej aktów dewastacji, mniej wykroczeń czy przestępstw. - „Zdarzyło mi się patrolować ulice Wrocławia w czasie świat - wspomina pani Małgorzata. - Jest wówczas bardzo spokojnie. Ludzie, którzy nas mijają, często podchodzą i składają życzenia. Kiedyś usłyszałam życzenie, abym jak najszybciej znalazła się w domu. Zrobiło mi się smutno. Zaraz potem przez radio rozległ się głos kierownika zmiany: Koniec służby! Wiem już teraz, że w święta Bożego Narodzenia życzenia się spełniają”.
Jednak niekiedy patrole bywają potrzebne także podczas takich dni. - „Bodaj dwa lata temu przed choinką na wrocławskim rynku stał żłóbek z sianem - mówi Jarosław Wiatr, funkcjonariusz z Jedynki. - Dwóch młodych chuliganów próbowało go zniszczyć. Ale dzięki kamerom, namierzyliśmy ich i zostali zatrzymani”.Patrolując w Wigilię wrocławskie ulice policjanci i strażnicy obserwują krzątających się przechodniów. Z doświadczenia wiedzą, że ruch potrwa do 16. Potem miasto nagle pustoszeje. O tej porze wszyscy są już w domach, dzielą się opłatkiem, śpiewają kolędy i wręczają sobie upominki. Oni w tym czasie zabezpieczają miasto. Kilka godzin później odbędzie się jeszcze tradycyjna pasterka w katedrze na Ostrowie Tumskim, na którą wspólnie z tłumem wrocławian, choć tylko z perspektywy kamer, podążą nasi strażnicy.
Sylwester w pracy
Reklama
W przeciwieństwie do świąt Bożego Narodzenia Nowy Rok to gorący czas dla wrocławskich służb. - „Tu na Starym Mieście jesteśmy w centrum wydarzeń - opowiada Maciej Bednarski - Wówczas rzeczywiście ciężko harujemy, a 80% stanu osobowego jest postawione na nogi”.
Policja, Straż Miejska, pogotowie odpowiadają za bezpieczeństwo tysięcy uczestników sylwestrowej zabawy. To ogromna odpowiedzialność i coroczny egzamin profesjonalizmu tych jednostek. A wiadomo, że noworoczna impreza wiąże się często z alkoholem. Wśród witających Nowy Rok w rynku przeważają osoby spokojne. Cieszą się i tańczą, składają wszystkim życzenia. Ale zdarzają się i tacy, którzy szukają zaczepki i rozrabiają. - „Nasza praca polega na wyłapywaniu takich zagrożeń i tłumieniu ich w zarodku - mówią policjanci z pobliskiego komisariatu - Aktów agresji nie jest jednak zbyt dużo, a z każdym rokiem jest lepiej”. Ci, którzy się awanturują nie mogą liczyć na wyrozumiałość funkcjonariuszy. - „Będziemy konsekwentnie karać chuliganów mandatami lub kierować sprawy do sądu grodzkiego”.
Aby podczas noworocznej imprezy było bezpiecznie, wiele tygodni wcześniej służby przygotowują projekt zabezpieczenia miasta. Oznacza to wiele wspólnych odpraw i litry wypitej kawy. Wszyscy mają szczegółowo przydzielone zadania. Od 3 lat w miejscach wejść na rynek ustawiane są specjalne detektory. Pracownicy firmy ochroniarskiej robią także wyrywkowe kontrole i nie wpuszczają na plac osób będących pod wyraźnym wpływem alkoholu. Funkcjonariusze posiadają także nowoczesne urządzenia wyszukujące metalowe przedmioty w tłumie. Dla zagubionych pociech i młodzieży przygotowane jest też specjalne pomieszczenie, obsługiwane przez sympatyczne strażniczki. - „Sylwestrowa służba to prawdziwa orka” - podkreślają wszyscy zgodnie. Szczególnie ciężka tej nocy jest służba na zewnątrz. Choć patrole, w których pracują kobiety, w mniejszym stopniu narażone są na wulgarne odzywki. - „Kobieta łagodzi obyczaje, nawet na służbie - śmieje się Małgorzata Podsiedlik-Grzelec. - Jesteśmy w stanie załagodzić uśmiechem czy rozmową wiele sytuacji. Wychodzi to na zdrowie i funkcjonariuszom, i obywatelom”.
Wrocławianie coraz częściej bawią się na miejskim rynku całymi rodzinami. - „To dla nas najlepsza rekomendacja - cieszą się funkcjonariusze - najważniejsze jest przecież, aby mieszkańcy mogli się czuć dzięki naszej pracy bezpieczniej”.
Małgorzata Podsiedlik-Grzelec, Straż Miejska we Wrocławiu:
Wigilia dla kobiet - funkcjonariuszek jest bardzo stresująca. W świątecznych przygotowaniach często musimy korzystać z pomocy bliskich, szczególnie babć. Dobrze, że w sklepach są półprodukty, z których raz dwa można coś przyrządzić na wigilijny stół. Świąteczna atmosfera i uśmiech na twarzach domowników rekompensują jednak wszystkie stresy.
Reklama
Ewa Sołecka, lekarz pediatra :
Być dla innych
Wielokrotnie byłam w takich sytuacjach, że jechałam w święta do jakiegoś pacjenta. Lekarzem jest się przez 24 godziny na dobę. Doświadczam każdego dnia, że mój fach jest przede wszystkim służbą. W czasie dyżuru w przychodni pochylam się nad konkretnym pacjentem. Potem, teoretycznie, przychodzi czas wolny. Wówczas zaczynają się przeróżne telefony. I choć powinnam poświęcać ten czas wyłącznie dla rodziny, nauczyłam się jednak robić wiele rzeczy równocześnie. Gdzieś tu sytuuje się chyba pojęcie służby. Dostrzec je można szczególnie wyraźnie, kiedy trzeba jechać np. w Wigilię do chorego. A czasem słyszę wśród lekarzy, że mają dość, gdy do gabinetu wchodzą kolejni pacjenci z jakimiś prośbami. Tymczasem to, co innym wydaje się błahe, dla pacjenta może być istotnym problemem. Ciągle uczę się tej otwartości na każdego pacjenta. Uczę się też bronić przed nadmiernym rozdawaniem siebie - to druga strona medalu. Moja praca nie jest, bynajmniej, wolna od napięć i dylematów. Bywało, że spieszyłam się z pracy do ciężko chorego ojca. To trudne, kiedy człowiek chce być z bliskimi, a do gabinetu już po dyżurze, wchodzi kolejny pacjent. W ciężkich chwilach bardzo pomaga mi religijne rozumienie mojego powołania. Kiedy dotykam ludzkiego ciała, często myślę o nowo narodzonym Dzieciątku, które zachciało przyjąć ludzką kondycję. Ta świadomość dodaje sił.
Szczególna Wigilia
Pamiętam taką historię, która wydarzyła się podczas stanu wojennego. Pracowałam wtedy w szpitalu Korczaka. Razem z mężem oczekiwaliśmy na narodzenie, obecnie 26-letniego Sebastiana. W Wigilię przypadł mi, wyznaczony dużo wcześniej, dyżur. Kiedy dyżury były układane, nie wiedziałam jeszcze, że pod sercem noszę dziecko. Niezręcznie było później prosić o zamianę. Kiedy przyszła Wigilia, było mi bardzo smutno. Tym bardziej, że dyżur obejmował cały dzień wigilijny, noc i pierwszy dzień świąt do popołudnia. Obowiązywała wówczas godzina milicyjna. Nie można było więc poruszać się normalnie po mieście. Jarek, mój mąż, przyjechał po mnie, pomimo braku przepustki. W domu byłam równo pół godziny. Wystarczyło na podzielenie się opłatkiem ze wszystkimi. O północy w kaplicy szpitalnej franciszkanie celebrowali Mszę św. Była to noc podwójnego oczekiwania na dziecko, spędzona razem z chorymi maluszkami, które pozostały w szpitalu.
Wigilijne myśli z pamiętnika lekarki matki
24 grudzień 1981r.
Myśli ludzkości koncentrują się wokół niezwykłego Dzieciątka
Służba dziecku, misja życia jawią się dziś bolesnym zadaniem,
Ten dzień rodzinnego pojednania, pokoju musimy spędzić w szpitalu
Przy małych, białych łóżeczkach
Tej nocy dziecko staje się potęgą wszechświata
Właśnie ono, bezbronne, kruche,
Bijące z tęsknoty za domem w metalowe pręty
szpitalnego więzienia - łóżka
Dziecko - symbol swobody, wolności, nieskrępowanych ruchów
Tej nocy w szpitalnej kaplicy modlę się do Dziecka o dziecko
Niepojęta moc, niepojęta noc
Wysłuchał Krzysztof Kunert