Początki posługi w areszcie na Białołęce wspomina ks. dr Paweł Wojtas, naczelny kapelan więziennictwa. Na początku lat 90. mógł odczuć w dojmujący sposób, że więzień to także człowiek. W dzień wigilijny odnotowano wtedy aż kilkadziesiąt prób samobójczych! Kilkadziesiąt razy przyjeżdżało do aresztu pogotowie i stwierdzało tzw. połyki. Dlatego w następnych latach zostawał z więźniami coraz dłużej. Chodził po celach, rozmawiał.
Najtrudniejsza noc
Reklama
- Po kilku latach karetki w Wigilię na Białołękę w ogóle nie musiały przyjeżdżać - mówi ks. Wojtas. - To chyba najtrudniejsza noc dla więźniów ze specyfiki przebywania w izolacji. Zwykły Kowalski tego chyba nie zrozumie. Musiałby dać się zamknąć, choćby na jeden dzień. Zamknięcie, ograniczenie przestrzeni życiowej od ściany do ściany, od ściany do krat. Człowiek, owszem, ma zapewnioną egzystencję, ale tak naprawdę nie ma tam nic. I nie ma miejsca na jakąkolwiek prywatność.
Nawet ci najtwardsi nie czują się w więzieniu zbyt pewnie, grają w nich emocje. - Kiedyś więzień z wyrokiem za zabójstwo miał po raz pierwszy rozmawiać z synem. Bał się, prosił: niech mi ksiądz pomoże! Spotkaliśmy się we trzech. I wszyscy płakaliśmy jak szczeniaki - opowiada ks. Wojtas. - Z jednej strony takie przypadki są dla księdza ciekawe, ale z drugiej, to wielkie wyzwanie.
Po latach pracy z więźniami ks. Wojtas już wie, że to iż ktoś trafia za kratki, ma związek z traumatyczną sytuacją z dzieciństwa. - U większości więźniów nie było ojca, albo był zły, a matka nie zajmowała się domem - tłumaczy Kapelan. - Ale coraz częściej trauma dotyka dzieci z tzw. dobrych domów. Rodzice pracują do późna, nie mają kontaktu z dziećmi. Wychowuje je ulica, koledzy i internet. Pojawia się alkohol, narkotyki i nieszczęście gotowe.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Miękną najtwardsi
Abp Sławoj Leszek Głódź, poprzedni ordynariusz warszawsko-praski, przybywał na Białołękę kilka dni przed Bożym Narodzeniem. Odprawiał Mszę św., dzielił się opłatkiem z częścią więźniów. Potem zaś odbywało się spotkanie z funkcjonariuszami. - Takie uroczystości służą cementowaniu atmosfery pracy - tłumaczy ks. Wojtas. Funkcjonariusz też człowiek. - Także wśród pracowników Służby Więziennej co roku zdarzają się samobójstwa. Niektórzy nie wytrzymują. To praca w warunkach ekstremalnych. Gdy 12 godzin oddziałowy pracuje w napięciu, słyszy tylko wulgaryzmy, nie może to nie mieć wpływu na jego psychikę.
Dlatego kapelan więzienny nie pracuje tylko z więźniami, ale także z funkcjonariuszami. Mają oni zapewniony kontakt z psychologiem, ale wielu potrzebuje także kapelana. - Ksiądz to zupełnie inny rozmówca niż psycholog - podkreśla ks. Paweł Wojtas.
Świąteczna atmosfera za kratami przejawia się tym, że chętnych do spowiedzi jest więcej. Czasem miękną nawet najtwardsi i idą do księdza. - Niekiedy jest to bardzo trudne, bo po wielu latach, a czasem dotyczy to także zabójców - podkreśla ks. Dariusz Skwarski.
Do więźniów z długoletnimi wyrokami dotrzeć najtrudniej. Tracą wiarę w sens życia, pokazanie właśnie im sensu jest naprawdę trudne. - Oni żyją tu i teraz, jest im potrzebna nadzieja albo coś, co pomoże im dotrwać do końca kary. Opowiadam im o Bożym Miłosierdziu, o tym, że muszą wybaczyć także sobie - mówi ks. Skwarski.
Pod wielkim namiotem
Pomysł więziennej Pasterki narodził się w czasie jubileuszowej Mszy św. w katedrze warszawsko-praskiej we wrześniu. Ksiądz Arcybiskup powiedział, że chciałby na Białołęce odprawić Pasterkę. To wtedy był tylko pomysł, ale dziś Pasterka jest już przygotowana. Odbędzie się pod wielkim namiotem rozbitym na więziennym dziedzińcu, który może pomieścić nawet kilkaset osób. Wezmą w niej udział aresztanci, więźniowie i ich rodziny oraz pracownicy Służby Więziennej.
Żeby Ksiądz Arcybiskup nie czuł się obco (pierwszy raz w życiu będzie w areszcie na Białołęce, pierwszy raz w takim miejscu odprawi Pasterkę), w namiocie zostanie zamocowana ogromna fototapeta przedstawiająca praską katedrę. Ma być żłóbek ze sporymi figurami.
Na tę jedną noc, Narodzenia Zbawiciela, zwykłe życie więzienia zostanie więc „zakłócone”. Konieczna będzie pełna mobilizacja.