Reklama

Lądowanie to najtrudniejszy manewr

O tragicznym locie z 10 kwietnia 2010 r., w którym zginęła Para Prezydencka i 94 wybitnych Polaków, z mjr. Arkadiuszem Dusińskim, byłym pilotem wojskowym, rozmawia ks. Paweł Rozpiątkowski

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ks. Paweł Rozpiątkowski: - Które ze spekulacji na temat przyczyn katastrofy prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem wykluczyłby Pan lub uznał za najmniej prawdopodobne?

Mjr Arkadiusz Dusiński: - Wykluczyłbym, chyba nawet na 100 procent, awarię samolotu. Informacje, które do tej pory do nas dotarły skłaniają do tezy, że maszyna była sprawna. Podważyłbym również zastrzeżenia do decyzji pilotów, że już w trakcie lotu powinni wybrać lotnisko zapasowe. Ci, którzy znają wojskowe lotnisko w Smoleńsku wiedzą, że leży na terenach bagnistych, gdzie mgła często się pojawia, ale szybko znika. Pilot będąc w powietrzu i mając sygnały o złych warunkach atmosferycznych miał pełne prawo przypuszczać, że one się zmienią. Wykluczyłbym również działanie osób trzecich, czyli zamach.

- Czemu?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Pomijając nawet oficjalne informacje, które wykluczyły wybuch na pokładzie, a opierając się jedynie na samych zdjęciach, które widzieliśmy w telewizji, można niemal na 100 procent tę możliwość wykluczyć. Szczątki samolotu, który wybuchłby w powietrzu wyglądałyby po prostu inaczej.

- Pojawiły się informacje o niestandardowym poleceniu z wieży, że: „nie rekomendujemy lądowania”. Czy rzeczywiście w standardach lotniczych nie ma takiej komendy?

- Tak. Wieża albo zezwala na lądowanie, albo go zakazuje i zamyka lotnisko. Nie ma czegoś takiego jak rekomendacja.

Reklama

- Czemu więc taka komenda padła?

- Nie wiem. Może Rosjanie bali się międzynarodowego skandalu i ewentualnych oskarżeń, że nie chcieli wpuścić polskiego prezydenta.

- Co zatem powinni zrobić kontrolerzy z wieży?

- Jeżeli prawdziwe są informacje o panujących tam warunkach i o widoczności, która była mniejsza niż 500 m, lotnisko powinno zostać zamknięte.

- A polski pilot, który słyszał taki dziwny komunikat, co mógł myśleć?

- Na pewno widział mgłę z góry i krążył nad lotniskiem. Opierając się na własnym doświadczeniu przypuszczam, że w tym czasie czekał, bo - jak już wspomniałem - warunki na tym lotnisku szybko się zmieniają, i liczył, że odsłoni się cześć pasa albo podejścia do lądowania. Analizował i podejmował decyzję.

- Mówiono, że to krążenie nad lotniskiem potrzebne było na ustawienie instrumentów pokładowych?

- Nieprawda. To akurat dokonuje się bardzo szybko, jednym przyciskiem.

- No dobrze, po tych kółkach podjął decyzję: lądujemy. Co przeważyło?

- Nie wiemy. Może coś zobaczył, a w każdym bądź razie uznał, że jest w stanie to zrobić. Decyzję zawsze podejmuje pilot.

- Czy podczas służby miał Pan sytuację, gdy zamykano lotnisko z powodu mgły?

- Oczywiście. Lądowaliśmy wtedy na lotniskach zapasowych.

- Zdarzyło się Panu, że miał Pan pozwolenie na lądowanie, a warunki były gorsze niż te, o których informowała wieża?

- Tak. Szczególnie podczas lotów nocnych.

- I co?

- Udawało się wylądować, choć ryzyko było na pewno większe. Ryzyko istnieje bowiem przy każdym z tych manewrów. Lądowanie jest najtrudniejszym etapem każdego lotu.

- Wracając do tego feralnego lotu. Na pokładzie było dwóch pilotów. Jak były podzielone role podczas lądowania?

- Pierwszy robił obliczenia lądowania, a drugi kontrolował wysokość i odpowiadał za pracę silników.

- Kluczowe pytanie: czemu zeszli tak wcześnie aż tak nisko?

- Czekamy na wyjaśnienia. Wiemy, że zbyt szybko zaczęli tracić wysokość. Przed lotniskiem Siewiernyj były dwie radiolatarnie. Jedna cztery kilometry, druga kilometr przed pasem. Z doświadczenia wiem, że gdy samolot przelatuje nad radiolatarnią zaczyna mu „pikać” w słuchawkach i odruchowo patrzy na wysokościomierz. Tyle, że pilot już przed tą drugą znajdował się zbyt nisko i zaczynał zahaczać o drzewa.

- Można było jeszcze coś zrobić, żeby uratować się przed katastrofą?

- Chyba nie. Wynika to przede wszystkim z charakterystyki samolotu. Tu-154 ma dużą prędkość podchodzenia do lądowania, słabą mechanikę skrzydeł i spory czas adaptacji silników do wyższych obrotów. Gdy pilot zauważył co się dzieje, włączył się obecny u każdego kto lata odruch „bojaźni przed ziemią”. Ziemia pilotów kłuje w oczy - mawiają lotnicy. Ściągnął wolant na siebie, żeby przejść do lotu wznoszącego. I tu wpadł w pułapkę aerodynamiki. Wzrost kąta natarcia spowodował wzrost sił oporu i samolot nie miał szans rozpędzić się przy tej konfiguracji. Po zahaczeniu o drzewo urwał się kawałek skrzydła i samolot prawdopodobnie przeszedł w lot plecowy.

- Niektórzy mówią, że gdyby nie to, część pasażerów mogłaby się uratować?

- Może, ale to „gdybanie”.

- Gdzie należy szukać przyczyny tej katastrofy?

- Prawdopodobnie w decyzjach ludzi. Zresztą w sensie generalnym to jest przyczyną większości katastrof lotniczych, że chcemy na siłę wykonać coś, na co nie pozwalają warunki czy sprzęt, którym dysponujemy.

- Wszystko będziemy wiedzieli po skończeniu prac komisji. Nie niepokoi Pana, że odczyt czarnych skrzynek trwa tak długo?

- To nie jest długo. W wojsku, w czasie gdy służyłem, trwało to około miesiąca.

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Trwam w Winnym Krzewie

2024-04-23 12:03

Niedziela Ogólnopolska 17/2024, str. 22

[ TEMATY ]

rozważanie

Adobe Stock

Jakiś czas temu spotkałem mężczyznę, który po wielu latach przeżytych z dala od Boga i Kościoła odnalazł skarb wiary i utracony całkowicie sens życia. Urodził się w dobrej katolickiej rodzinie. Rodzice zadbali o jego religijną formację. Pokazali mu prawdziwe rodzinne życie, jednak już jako nastolatek zaczął się od tego wszystkiego odcinać. Spotkał takie osoby, które przekonały go, że religia to ludzki wymysł, że Boga nie ma, a Kościół i jego ludzie to zwykli hipokryci. Począł się zatracać, zaczął bowiem nadużywać alkoholu, zażywać narkotyki, prowadzić rozwiązłe życie, w niczym nieskrępowanej wolności. Porzucił dom, zrozpaczonych rodziców i związał się z towarzystwem, które wyznawało podobne „wartości”. Tam poznał swoją przyszłą żonę. Zawarli nawet sakrament małżeństwa, bo ktoś ich przekonał, że to fajna „impreza”. Dali życie trzem córkom, których nawet nie ochrzcili. Małżeństwo tego człowieka rozpadło się, a córki totalnie pogubiły się w życiu. Został sam z poczuciem przegranego życia. Postanowił ze sobą skończyć. I wtedy spotkał kogoś, kto przypomniał mu o Bogu, o sakramentach świętych, o Różańcu i zaprowadził do wspólnoty działającej w parafii, która otoczyła go miłością i modlitwą. Dzisiaj odbudowuje swoje życie, porządkuje swoje sprawy. Na jego dłoni widziałem owinięty różaniec, z którym, jak powiedział, nigdy się już nie rozstaje. Na pożegnanie przyznał, że nareszcie czerpie pełnymi garściami z Bożej miłości.

CZYTAJ DALEJ

Zapowiedź - #PodcastUmajony na naszym portalu już od 1 maja!

2024-04-28 07:35

[ TEMATY ]

Ks. Tomasz Podlewski

#PodcastUmajony

#JezusowaKardiologia

Mat.prasowy

Zapraszamy na codzienne refleksje maryjne przygotowane dla naszego portalu na maj 2024 r. przez ks. Tomasza Podlewskiego.

Startujemy 1 maja 2024 roku, zaraz po północy. Do usłyszenia!

CZYTAJ DALEJ

Prymas Polski podczas uroczystości odpustowych ku czci św. Wojciecha: chcemy z nadzieją patrzeć w przyszłość

2024-04-28 13:12

[ TEMATY ]

abp Wojciech Polak

PAP/Paweł Jaskółka

„Przyzywając wstawiennictwa św. Wojciecha chcemy, w tych bardzo niespokojnych czasach, patrzeć z nadzieją w przyszłość - z nadzieją dla Polski, z nadzieją dla Europy, z nadzieją dla całego świata” - mówił Prymas Polski abp Wojciech Polak witając przybyłych na trwające w Gnieźnie uroczystości odpustowe ku czci św. Wojciecha.

Nawiązując do hasła przewodniego tegorocznych obchodów „Służyć i dać życie - pielgrzymi nadziei”, abp Wojciech Polak wyraził przekonanie, że główny patron Polski może być i dla nas szczególnym przewodnikiem i orędownikiem.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję