Reklama

Z Zielonej Góry do Grodna

Niedziela zielonogórsko-gorzowska 35/2011

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

KATARZYNA JASKÓLSKA: - Przez dwa lata mieszkałaś w Grodnie na Białorusi. Po wakacjach znów tam wracasz. Co Cię ciągnie w tamte strony?

ŁUCJA KULWANOWSKA: - Już po studiach myślałam o tym, żeby gdzieś wyjechać. Znalazłam stronę internetową, gdzie była informacja, że wysyłają nauczycieli na Wschód. Z koleżanką zastanawiałyśmy się raczej na Europą Zachodnią. Ale to gdzieś nam uciekło.
Kiedy już pracowałam, znów ta strona o Wschodzie wpadła mi w oko. I napisałam e-maila. Dostałam odpowiedź, ale traktowałam to jeszcze tak niezobowiązująco. Dopiero po paru miesiącach wysłałam CV i list motywacyjny, i pojechałam na rozmowę.

- O co Cię pytano - poza kwalifikacjami?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Zapytano mnie m.in., jaki kraj mi odpowiada. A ja - patrząc na mapę - odpowiedziałam, że najlepiej Białoruś albo Ukraina, bo wydawało mi się, że to najbliżej. Potem, oczywiście, kiedy to przeanalizowałam, uświadomiłam sobie, że to też może być bardzo daleko stąd. Ale i tak usłyszałam, że te dwa kraje nie wchodzą w grę, że może Rosja… Byłam otwarta. Potem wymieniano różne państwa i ostatecznie Białoruś jednak wróciła.

- Czyli tak, jak chciałaś.

Reklama

- Aniołowie czuwają. Prawda jest taka, że w trakcie rozmów byłam bardzo otwarta - bo realizowałam swoje marzenie, chciałam tego. Na miejscu okazało się jednak - przynajmniej na początku - że było ciężko. I później myślałam, co by było, gdybym nie trafiła do Grodna, ale gdzieś na Syberię, gdzie w ogóle nie ma ludzi mówiących po polsku. A tak też przecież mogło być.
W Zielonej Górze wydawało mi się, że znam język rosyjski. W Grodnie okazało się, że niekoniecznie. Więc to, że mogłam z kimś porozmawiać w swoim języku, było bardzo ważne.

- Co dokładnie robisz w Grodnie?

- Pracuję w liceum społecznym przy stowarzyszeniu Zjednoczenie Społeczne Polska Macierz Szkolna. Uczę języka polskiego. W szkole, którą można porównać do naszych szkół językowych typu Empik. Czyli uczniowie przychodzą na lekcje po południu i wieczorem, już po swoich zajęciach w normalnej szkole. Ludzie, którzy chodzą do jedenastej klasy, czyli do klasy maturalnej, mają dodatkowo historię Polski. Przygotowujemy też uczniów do różnego rodzaju konkursów i olimpiad. Organizowane są też wycieczki, np. zwiedzanie Warszawy. To nie kończy się na lekcjach w klasie.

- W Polsce też uczyłaś. Czy tam pracuje się inaczej?

Reklama

- Musiałam się przestawić, bo u siebie uczyłam ludzi, którzy językiem polskim posługiwali się na co dzień. Na Białorusi natomiast uczę osoby, które w większości nie rozmawiają po polsku w domu czy z kolegami, więc większość czasu poświęca się na gramatykę, nie literaturę. Dla nich to nauka języka obcego. Tak jak w naszych szkołach np. angielski. Z tą różnicą, że nas zwykle nie uczą Anglicy, tylko Polacy znający język obcy, więc możemy się z nimi dogadać po polsku. Na Białorusi uczniowie musieli się wysilić i jakoś ze mną porozumieć w moim języku - bo po rosyjsku nie umiałam rozmawiać. I nawet najmłodsi, mniej więcej dwunastoletni, po dwóch tygodniach zaczynają mówić, bo nie mają innego wyjścia.

- Więc ludzie z polskimi korzeniami nie mówią w domu po polsku?

- Z tym jest różnie. Choć w większości wygląda to tak, że po polsku mówią dziadkowie i to oni chcą, żeby wnuki się uczyły tego języka. Rodzice go nie znają. Ale nie zawsze tak jest, do naszej szkoły chodziła np. mama z córką czy mama z synem. I uczyli się oboje. Co ciekawe - ta pierwsza para rozmawiała po polsku między sobą, ta druga rzadko, chłopiec raczej rozmawiał po polsku z babcią.
Często też dzieci same wychodzą z inicjatywą i chcą się uczyć języka, bo chcą studiować w Polsce.

- Jaki jest ich poziom, kiedy opuszczają waszą szkołę?

- Licealiści w Polsce biorą udział w olimpiadzie z języka polskiego i ci, którzy zdobędą określoną liczbę punktów, są potem zwalniani z egzaminu. Nasi uczniowie też biorą w tym udział, oczywiście, etapy pośrednie mają w Grodnie, do Polski przyjeżdżają dopiero na finał. I wygrywają z Polakami. Myślę, że to najlepiej świadczy o tym, jak znają język. Ale im zależy - na studiach, na stypendium.

- Jak długo zamierzasz tam pracować?

Reklama

- Według programu to jest wyjazd na cztery lata. Kontrakt odnawia się co roku i muszą się na to zgodzić trzy strony - ja, dyrekcja szkoły, w której pracuję, i Warszawa, czyli ci, którzy mnie tu kierują. Jadąc na Białoruś po raz pierwszy, byłam pewna, że zostanę tylko rok i tak zresztą zaznaczyłam na początku. Ale jak widać, wszystkie trzy strony są zadowolone, bo właśnie zaczynam trzeci rok.
Efekty naszej pracy oceniane są na podstawie tego, ilu naszych uczniów dostaje się na studia do Polski. Dlatego dużą część czasu poświęca się na nauczenie ich, jak się rozwiązuje testy, jak są formułowane pytania itd.
Minusem jest na pewno odległość od mojego rodzinnego domu i to, że jestem w Polsce tylko cztery razy w roku. Ale pomijając kilometry, to wspaniała praca, szczególnie, że uczę ludzi, którym na tym zależy. Miałam taką jedną klasę, która wychodziła z założenia, że muszą się ze mną spotykać również po szkole - iść gdziekolwiek, do teatru, zoo, i rozmawiać po polsku. Robili to sami z siebie.

- A poza pracą - jak Ci się podoba na Białorusi?

- Bardzo. Dzięki wycieczkom z uczniami udało mi się zwiedzić miejsca, w których kiedyś była Polska. Teraz zwiedzam miejsca, o których kiedyś czytałam w różnych książkach. Jezioro Świteź, o którym pisał Mickiewicz, Zaosie, w którym się urodził, miejsca, gdzie żyli bohaterowie „Nad Niemnem”. Kiedy tylko jest możliwość takiego wyjazdu, staram się z niej skorzystać.

2011-12-31 00:00

Oceń: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Przeżył 95 dni na morzu, dziś mówi: "Niech wszyscy wiedzą, że Bóg jest wielki"

2025-03-28 21:31

[ TEMATY ]

świadectwo

aciprensa/zrzut ekranu YT

"Chcę, żeby wszyscy wiedzieli, że Bóg jest wielki. Bóg jest piękny. Bóg chce, żebyśmy wszyscy się modlili, mieli miłość w sercach, pomagali sobie nawzajem" – takie jest życzenie Máximo Napa Castro – znanego jako "Gatón" – peruwiańskiego rybaka, który nigdy nie stracił wiary, nawet kiedy utknął na morzu na 95 dni, aż w końcu został uratowany u wybrzeży Ekwadoru.

Maximo przyznaje, że nigdy nie przeczytał Biblii, co teraz chce zrobić, jak tylko zdobędzie trochę pieniędzy. Teraz stracił łódź, która zapewniała mu codzienne utrzymanie.
CZYTAJ DALEJ

Franciszek i s. Francesca - nieoczekiwane spotkanie papieża z 94-letnią zakonnicą

2025-04-06 17:32

[ TEMATY ]

spotkanie

Watykan

papież Franciszek

Bazylika św. Piotra

s. Francesca

Włodzimierz Rędzioch

Widok pustej Bazyliki św. Piotra robi duże wrażenie

Widok pustej Bazyliki św. Piotra robi duże wrażenie

Siostra Francesca Battiloro przeżyła największą niespodziankę swojego życia w wieku 94 lat, z których 75 lat spędziła jako wizytka za klauzurą. „Poprosiłam Boga: 'Chcę spotkać się z papieżem'. I tylko z Nim! Nikt inny... Myślałam, że to niemożliwe, ale to Papież przyszedł się ze mną spotkać. Wygląda na to, że kiedy Go o coś proszę, Pan zawsze mi to daje...”. Podczas pielgrzymki z grupą z Neapolu, s. Francesca Battiloro, siostra klauzurowa modliła się dzisiaj w Bazylice św. Piotra, gdy nagle spotkała papieża.

Zakonnica, która wstąpiła do klasztoru w wieku 8 lat, złożyła śluby w wieku 17 lat, w czasie, gdy jej życie było zagrożone z powodu niedrożności jelit. Dziś opuściła Neapol wczesnym rankiem z jednym pragnieniem: przeżyć Jubileusz Osób Chorych i Pracowników Służby Zdrowia w Watykanie. Wraz z nią przyjechała grupa przyjaciół i krewnych. Poruszająca się na wózku inwalidzkim i niedowidząca siostra Francesca - urodzona jako Rosaria, ale nosząca imię założyciela Zakonu Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny św. Franciszka Salezego, który, jak mówi, uzdrowił ją we śnie - chciała przejść przez Drzwi Święte Bazyliki św. Piotra. Biorąc pod uwagę jej słabą kondycję, pozwolono jej przeżyć ten moment całkowicie prywatnie, podczas gdy na Placu św. Piotra odprawiano Mszę św. z udziałem 20 000 wiernych.
CZYTAJ DALEJ

Głos Boga jest pierwszym źródłem życia

„Córka Głosu” – pod takim hasłem w sanktuarium w Otyniu odbyło się wielkopostne czuwanie dla kobiet.

Był czas na konferencję, modlitwę wstawienniczą, adorację Najświętszego Sakramentu i oczywiście Eucharystię. Czuwanie, które odbyło się 5 kwietnia, poprowadziła Wspólnota Ewangelizacyjna „Syjon” wraz z zespołem, a konferencję skierowaną do pań, które wyjątkowo licznie przybyły tego dnia na spotkanie, wygłosiła Justyna Wojtaszewska. Liderka wspólnoty podzieliła się w nim osobistym doświadczeniem swojego życia. – Konferencja jest zbudowana na moim świadectwie życia kobiety, która doświadczyła nawrócenia przez słowo Boże i która każdego dnia, kiedy to słowo otwiera, zmienia przez to swoją rzeczywistość. Składając swoje świadectwo chciałam zaprosić kobiety naszego Kościoła katolickiego do wejścia na tą drogę, żeby nauczyć się życia ze słowem Bożym i tak to spotkanie dzisiaj przygotowaliśmy, żeby kobiety poszły dalej i dały się zaprosić w tą zamianę: przestały analizować, zamartwiać się, tylko, żeby uczyły się tego, że głos Boga jest pierwszym źródłem życia, z którego czerpiemy każdego dnia. Taki jest zamysł tego spotkania, dlatego nazywa się ono „Córka Głosu” – mówi liderka Wspólnoty Ewangelizacyjnej „Syjon”.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję