Reklama

Polska

Życie Lecha Wałęsy intryguje jego zwolenników i oponentów

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Życie prezydenta Wałęsy wciąż intryguje, ciekawi, przyciąga – zwolenników i oponentów – mówił dziś w bazylice mariackiej w Gdańsku abp Sławoj Leszek Głódz. Podczas Mszy św. z okazji 70. rocznicy urodzin i 30. rocznicy Pokojowej Nagrody Nobla dla pierwszego przywódcy Solidarności, abp Głódź powiedział, że jubilat także dziś jest wyrazicielem sądów, projektów, które często idą pod prąd dominującej opinii. „Walcz w dobrych zawodach o wiarę, zdobądź życie wieczne” (1 Tm 6,12).

Panie Prezydencie Najjaśniejszej Rzeczypospolitej, dziękujący dziś Bogu za dar życia otrzymany przed siedemdziesięciu laty!
Drogi Księże Arcybiskupie Metropolito Seniorze!
Najbliższa Rodzino Pana Prezydenta!
Bracia Kapłani z Księdzem Infułatem, Proboszczem i Kustoszem Bazyliki Mariackiej!
Przyjaciele i Współpracownicy Pana Prezydenta!
Umiłowani, uczestnicy Eucharystycznej Ofiary!

Uczestniczymy w radości spotkania z Chrystusem Obecnym. Z Bogiem Żywym, który przychodzi do nas w Boskiej Liturgii. Eucharystia, w której uczestniczymy, umacnia nasze więzy ze Zbawicielem. Stanowi zadatek przyszłej, niebieskiej chwały, spotkania z Chrystusem Zmartwychwstałym „w Królestwie Ojca mojego” (Mt 26, 29).

Reklama

Ciało Chrystusa – przyjęte podczas Komunii świętej – stanowi źródło wielorakich łask. Zakorzenia nas w Chrystusie. Kieruje nasze spojrzenie ponad horyzont doczesnego życia – ku wieczności.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Rozbudza i umacnia miłość, która na skutek różnych okoliczności słabnie w naszym codziennym życiu. Pomaga dostrzec tych, którzy oczekują na dary Bożej miłości, także te, które mogą być przez nas spełniane. Zainteresowania, wymiernej troski, wspomożenia.

To zakorzenienie w Chrystusie pomaga także dostrzegać, rozumieć, cenić wielkie Boże dary ofiarowane ludzkim wspólnotom. Jednym z nich jest dar ojczyzny, tej przestrzeni wiary, piękna, pamięci, odpowiedzialności, gdzie stajemy się Polakami. To dar, wobec którego nie można przechodzić obojętnie, lekceważyć go, zostawić na pastwę losu.

1.Droga wpisana w rytm ojczystej historii

Umiłowani!

Dziś światłem naszej modlitwy chcemy ogarnąć bieg życia jednego z synów naszej ojczyzny, Pana Prezydenta Lecha Wałęsy. Jest dziś z nami, z gdańską wspólnotą wiary, zebraną na modlitwie w Bazylice Mariackiej, w tym Domu Boga, gdzie tak mocno rozbrzmiewa modlitwa gdańskich wieków.

Jest z nim Małżonka Pana Prezydenta, Dzieci, Rodzina, Przyjaciele. Dziś mija siedemdziesiąt rocznica urodzin Pana Prezydenta!

W tym dniu Jubilat pragnie stanąć w prawdzie swego życia przed Chrystusem. Otworzyć ku Niemu swoje serce. Odkryć w całej pełni bieg swego życia: dni, prac, czynów. Dziękować za otrzymane łaski, za wspomożenie w różnych ważkich i trudnych chwilach. Prosić o przebaczenie za to, co było w jego życiu niedoskonale, grzeszne.

Reklama

Tej modlitwie naszego Brata w Chrystusie – Pana Prezydenta, modlitwie zawierzenia i dziękczynienia, towarzyszy nasza modlitwa o Boże wspomożenie, o dary łaski, duchowe radości…

Siedemdziesiąt lat żywota Pana Prezydenta przebiegło w ojczyźnie, wśród różnych wyzwań, zadań, obowiązków, powinności. Odcisnęło się na jej historii. Wciąż intryguje, ciekawi, przyciąga – zwolenników i oponentów. Powstały filmy i książki, i setki wywiadów. To tak jakbyśmy stali przy wulkanie.

Jest to przecież droga życia przywódcy zwycięskiego strajku sierpniowego w Stoczni Gdańskiej, który utorował drogę historycznym Porozumieniom Gdańskim, rozpalił żagiew Solidarności. To droga wieloletniego lidera, pierwszego przewodniczącego „Solidarności”. Ta niezwykła wspólnota ludzi pracy rozbudziła wicher wolności, który ogarnął ojczyznę, wyrwał zęby krat, przyniósł wolność narodom Europy Środkowo-Wschodniej. Tego wichru wolności nie była w stanie stłumić recydywa zniewolenia, jaką niósł stan wojenny.

To droga pierwszego Prezydenta III Rzeczypospolitej, wybranego przez naród w wyborach powszechnych. Lech Wałęsa – nazwisko, które odcisnęło się w świadomości milionów – Polaków i mieszkańców świata.

Tego dnia myśli Pana Prezydenta biegną do rodzinnego Popowa w Ziemi Dobrzyńskiej, gdzie wszystko się zaczęło, gdzie był początek drogi siedemdziesięciu lat. Tam zaniesiono go do chrztu, narodził się nowy obywatel i chrześcijanin. Tam rozpoczęła się droga. Od pewnego momentu droga przywódcy, przewodnika wielkich wspólnot, szczególnie na nagłych wirażach historii.

Reklama

To droga wpisana w rytmy ojczystej historii, tej społecznej, politycznej, religijnej. W ten rytm, który młodzież wiejską kierował ku przemysłowym ośrodkom, za pracą, zawodem, chlebem.

W rytm, który budził świadomość młodych ludzi na sprawy ojczyzny: zniewolonej, wtłoczonej w gorset niechcianej ideologii, ludzi przeżywających – jakże gorzko – dramat Grudnia 1970 na Wybrzeżu.

Ten rytm, który odnajdował wspólnotę w Bogiem, z Kościołem, który w powojennych latach – wiemy to dobrze - był nierzadko „ogniem próbowany”. Wspomnijmy 60. rocznicę aresztowania Prymasa Tysiąclecia, jaka miała miejsce cztery dni temu, 25 września.

Był to rytm, który otwierał serca wielu ludzi ojczyzny na głos błogosławionego Jana Pawła II, wzywającego Ducha Świętego, aby zstąpił i odnowił oblicze polskiej ziemi.

Był to rytm, który pobudzał myśli o potrzebie zmian, szczególnie sytuacji ludzi pacy, przyciągał ku sobie tych, co otworzyli swe serca na sprawy ojczyzny, poczęli podejmować działania, które miały służyć Polsce jutra – innej, lepszej, sprawiedliwej.

Pan Prezydent był jednym z tych, którzy z autentyzmem, z energią, oddaniem, odpowiedzialnością rozpoczęli historyczne dzieło odnowy Rzeczypospolitej. Dzieło wciąż otwarte, wciąż niedokończone, czasem zaniechane, czasem w części zmarnotrawione i zaprzepaszczone. Dzieło, które wciąż jest wielkim wyzwaniem i zadaniem.

II. Jezus puka do naszych serc

Umiłowani!

Reklama

Dziś pierwsze czytanie, to zaczerpnięte z Księgi Proroka Amosa, obrazuje, z dosadnym realizmem, sceny z życia zasobnych ludzi. Nachylonych ku sobie, ku własnemu egoizmowi, zachciankom, przyjemnościom. Beztroskim, rozleniwionym… To ludzie zatrzaśniętych serc, nieczułych sumień, pozbawieni wrażliwości – nie martwią się upadkiem domu Józefa. Skrajny materializm odebrał im wrażliwość na potrzeby drugich. To ludzie, którzy idą przez życie bez Boga, bez busoli wiary. Powiedzieć można wyznawcy – swoistego dla naszych czasów – ateizmu praktycznego. Ateizmu, który nie walczy z Bogiem. On po prostu nie dostrzega Boga, który jest mu niepotrzebny.

Niesie to czytanie Bożą przestrogę: zapowiada to, co w perspektywie wieczności stanie się udziałem tych, co poszli drogami nihilizmu – los wygnańców, ludzi odsuniętych od źródła Bożego miłosierdzia.

Przez ten obraz zaczerpnięty z Pisma świętego spoglądamy na tamten czas, w którym Pan Prezydent odegrał tak znamienitą rolę. Czas Solidarności. Czas, kiedy ludzkie myśli, działania, marzenia nadzieje skierowały się właśnie ku tej rzeczywistości, o której mówi dzisiejsze czytanie. Atomizacji społecznego życia, zasklepianiu się rządzących w kręgu własnych spraw, braku zasad moralnych rujnujących życie społeczne. Tkwieniu w okowach duchowego lenistwa, życia bez busoli wartości.

Pękł wreszcie ten gorset znieczulicy, prywaty, życia na niby, bez odpowiedzialności. Przyszła Solidarności, ten niezwykły związek zawodowy, który – to Pana słowa – „stał się wielkim ruchem moralnego i społecznego wyzwolenia”.

Reklama

Wspominamy dziś Nagrodę Nobla dla Pana Prezydenta – w grudniu minie trzydzieści lat. Pan wtedy w duchu solidarności z więzionymi towarzyszami wspólnej drogi po tę Nagrodę do Sztokholmu nie pojechał. Zrobiła to w Pana zastępstwie małżonka, Pani Danuta. W odczytanym przez nią posłaniu napisał Pan, że Nagrodę Nobla przyjmuje „z poczuciem, że wyróżnia ona nie mnie osobiście, lecz jest nagrodą dla „Solidarności, dla ludzi i spraw, o które walczyliśmy i walczymy w duchu pokoju i sprawiedliwości”, że Solidarność, która oswobodziła ludzi i z lęku i bierności, to wielka szansa dla państwa, które chciałoby się oprzeć na współuczestnictwie obywateli.

Modlimy się i dziś o taką wielką szanse, tak dziś potrzebną. Postawę obywatelskiej aktywności. Poczucie odpowiedzialności. Zwyciężanie i przełamywanie społecznej atrofii, prywaty, egoizmu. Tego indywidualnego, także grup, struktur, interesów. Tego wszystkiego, co stawia zaporę Jezusowi, który puka do naszych serc, ze swym programem życia czynnego, wyzbytego egoizmu, aktywnego, powiedzieć można: prospołecznego.

Jest Pan Prezydent przykładem takie aktywności. Nie chce być Pan weteranem drogi Solidarności, weteranem prezydentury, wspominkarzem minionego, tylko aktywnym uczestnikiem naszego tu i teraz, mentorem wielu polskich spraw, wyrazicielem często pod prąd dominującej opinii swoich sądów, projektów, propozycji.

III. Drogowskazy na drogach świata

Umiłowani!

W tym naszym tu i teraz jest Bóg. Ofiaruje nam swe Ciało w Najświętszym Sakramencie. Żyje w swoim Kościele. Ukazuje swoje Święte Oblicze. Źródło naszej historii, znak naszej drogi. Pan życia i wieczności. Sędzia sprawiedliwy w dniu ostatecznym, kiedy zostanie ujawnione postępowanie każdego człowieka i wyjdą na jaw tajemnice ludzkich serc. „Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie wyszło na jaw, ani nic tajemnego, co by się nie stało wiadome” (Łk 12,2).

Reklama

Czytania dzisiejszego dnia, kierują nasze myśli ku wieczności. Jest to przecież powołanie każdego z nas. Cel i finał naszej ziemskiej drogi. Perykopa Jezusowa to przypowieść o bogaczu i Łazarzu, o dwóch ludziach, którzy przekroczyli most łączący świat doczesny z wiecznością. Jakże przekonująco i obrazowo ukazana została w Jezusowej przypowieści przepaść miedzy bogaczem i Łazarzem. Osobność ich dwóch światów, brak między nimi jakichkolwiek punktów stycznych. Nie odczytujmy tej perykopy jako krytyki bogacenia się, pochwałę biedy i nędzy. Byłoby to wielkie uproszczenie. Jezus nie potępia naturalnej troski o zdobywanie rzeczy doczesnych, niezbędnych do życia, utrzymania rodziny, rozwoju, kształcenia, spokojnego życia.

Czytana dziś perykopie ukazuje coś innego: sytuację, kiedy zanurzenie się w doczesności, w pogoni za dobrami świata, odsuwa poza margines życia perspektywę zbawienia, życia wiecznego, którego osiągniecie stanowi przecież cel ludzkiego życia.

To wielka skaza naszych czasów, tego, wspomnianego już, praktycznego ateizmu, kiedy lekceważy się, zatraca, gubi, odrzuca prymat tego, co wieczne, nad tym co doczesne, przejściowe, skazane z całej swej natury na przemijanie. Kiedy alienuje się z ludzkiego życia Boże prawdy, Boże nakazy dane człowiekowi. Nie podnosi się oczu na Boże drogowskazy towarzyszące ludzkiej drodze.

W Jezusowej perykopie bogacz, który wcześniej nie dostrzegał Łazarza, kiedy on, przymierając głodem, leżał u bramy jego domu, prosi teraz Abrahama, aby z otchłani, w której się znalazł, z miejsca cierpienia i męki, posłał Łazarza do swych pięciu braci, aby ich ostrzec.

Abraham nie ma złudzeń, jest przekonany, że pojawienie się pośród pięciu braci bogacza wysłańca z otchłani, niczego w ich postawie nie odmieni, skoro nie przestrzegają tego, czego naucza Mojżesz i prorocy.

Reklama

Ukazuje ta scena sytuację, kiedy ludzkie serca zatrzaskują się na Boże wezwanie, na Boże nakazy, na Boże prawa. Takie sytuacje zdarzają się wciąż, kiedy społeczeństwa, struktury, wspólnoty odkładają na bok tablice Dekalogu, uzurpują sobie prawo wybierania, które z Bożych przykazań są aktualne, które rzekomo można ominąć. Z zapałem tłumaczą ich nieprzystawalność do naszych czasów, do zadekretowanych przez struktury współczesnego świata gwarancji dla ludzkiej wolności i praw człowieka…

To przed Łazarzem, schorowanym nędzarzem, otworzyły się bramy wieczności. Nie dlatego, że niczego nie miał, do niczego nie doszedł, że został przez bliźnich porzucony, ale dlatego, że na dnie swego upadku nie wyrzucił wraz z brudnymi łachmanami nadziei, nie przestał ufać w Bożą sprawiedliwości, która zwycięża i niweczy ludzką niesprawiedliwość, że nie zatracił sensu życia. Traktował ją, jako dar, z którym trzeba się odnaleźć w każdej rzeczywiści.

Umiłowani!

Choćby to była rzeczywistość nieprzyjazna, atakująca chrześcijańskie prawdy wiary, przykładającą do wspólnoty Kościoła tylko miarę przewinień, zamykając oczy na wielorakie dobro, mamy iść za tym Bożym drogowskazem, którego treść przytacza dziś święty Paweł Apostoł w liście do Tymoteusza: „Ty, o człowiecze Boży, podążaj za sprawiedliwością, pobożnością, wiarą, miłością, wytrwałością, łagodnością. Walcz w dobrach zawodach o wiarę, zdobądź życie wieczne: do niego zostałeś powołany i o nim złożyłeś dobre wyznanie wobec wielu świadków”.

Reklama

Walcz w dobrych zawodach o wiarę! Panie Prezydencie proszę pozwolić także na krótkie osobiste wspomnienie. Tak się stało, że opatrzność sprawiła, iż posługa biskupa polowego prawie zbiegła się z początkiem Pana prezydentury. Podczas pierwszego spotkania w Belwederze zapytałem, co mam czynić Panie Prezydencie? Odpowiedź była krótka, wojskowa: „Brać byka za rogi”. Tak też czyniłem. A mieliśmy wspólnych zmagań i walk. Tydzień w tydzień byliśmy obiektem krytyki i kpin. Dziękuję Panu Prezydentowi za odznaczenia i awans generalski. A także za ostatni dzień prezydentury, a właściwie noc, który to czas zachowuje wciąż w żywej pamięci. Pozostaliśmy w pałacu do końca. Używam liczby mnogiej, bo było nas pięcioro. Minister Zbigniew Okoński, minister Andrzej Milczanowski, minister Władysław Bartoszewski, Pani Danuta i ja. Pan Prezydent udał się do swojej sypialni. Tego wątku zabrakło w książce Pani Danuty. I poranna msza święta w mżysty, listopadowy poranek. Przyjechała kapela góralska na zwycięstwo, przyszedł Poczet sztandarowy Kompanii Reprezentacyjnej. Pieśń „Boże coś Polskę”. I widziałem na policzkach Pana Prezydenta łzy. Prezydentura dobiegła końca. To wspomnienie.

Bracia i Siostry!

Dziś modlitwą Kościoła, tej jego gdańskiej cząstki zgromadzonej na Eucharystii w Bazylice Mariackiej ogarniamy Pana Prezydenta Lecha Wałęsę.

„Miarą naszych lat jest lat siedemdziesiąt/ lub, gdy jesteśmy mocni, osiemdziesiąt” (Ps 90 (89) 10) – mówi Psalmista. Życzymy Panu Prezydentowi tej Bożej mocy na lata, które nadejdą: w zdrowiu, aktywności, obecności na scenie polskiego życia.

Swego czasu wpiął Pan w klapę swej marynarki wizerunek Matki Bożej Jasnogórskiej. Na trwanie. Na obecność w Pańskim życiu. Na uciekanie się ku Jej obronie.

Niech prowadzi dobrymi drogami – drogami Syna.

A Jemu, Synowi Maryi, Jezusowi Chrystusowi, jedynemu Władcy, Królowi królujących i Panu panujących – „cześć i moc wiekuista”.

Panie Prezydencie w dobrych zawodach wystąpiłeś... Niech ten bieg dalej trwa… Walcz w dobrych zawodach o wiarę… człowieka, o jego godność, o świat prawdy, o Ojczyznę, o Polskę jutra. Ona Cię potrzebuje. Ona na Ciebie czeka.

Amen

2013-09-29 13:24

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Abp Głódź: niech KRRiT wyraża się precyzyjnie ws. TV Trwam

[ TEMATY ]

TV Trwam

abp Sławoj Leszek Głódź

Bożena Sztajner

O to, by Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji wyraziła swoje stanowisko "precyzyjnie" w sprawie obecności TV Trwam na cyfrowym multipleksie - zaapelował w rozmowie z KAI abp Sławoj Leszek Głódź, delegat KEP ds. TV Trwam. Na zwołanej 2 stycznia konferencji prasowej przewodniczący KRRiT Jan Dworak mówił, że przyjmuje „z dużą przykrością” cytowane przez „Nasz Dziennik” słowa abp. Sławoja Leszka Głódzia o tym, aby KRRiT „jednoznacznie przedstawiła swoje stanowisko w sprawie Telewizji Trwam oraz konkursu, jaki organ Dworaka rozpisał na cztery ostatnie miejsca na MUX-1” i aby omówiła to z Radą KEP ds. Środków Społecznego Przekazu. Słowa przewodniczącego KRRiT skomentował dla KAI abp Głódź. Jak powiedział, przewodniczący KRRiT „może ubolewać, ale niech wyraża się precyzyjnie”. Według Dworaka, o. Rydzyk „być może oczekuje, że Krajowa Rada przed rozpoczęciem a może choćby przed zakończeniem konkursu oświadczy, że jedno z miejsc jest przeznaczone dla TV Trwam”. - KRRiT na pewno tego nie oświadczy z prostego powodu: tego zakazuje nam prawo i będziemy traktowali równo wszystkich uczestników konkursu – powiedział. - Czekamy na to prawo. I niech wyraźnie powiedzą, o co chodzi – odpowiedział w rozmowie z KAI abp Głódź. Zdaniem metropolity gdańskiego, w całej sprawie „panuje mętlik”, a przewodniczący Dworak „niech się nie usprawiedliwia”. Na pytanie, w jaki sposób widziałby rozwiązanie sporu o miejsce na multipleksie dla TV Trwam, abp Głódź powiedział: „Ja tego nie widzę, poza wyjaśnieniem jasnym i czytelnym, bo kręcą, nie mówią wyraźnie". – Mają powiedzieć tak, żeby wszyscy wiedzieli, o co chodzi – podkreślił hierarcha.
CZYTAJ DALEJ

Realizm duchowy św. Teresy od Dzieciątka Jezus

Niedziela Ogólnopolska 28/2005

[ TEMATY ]

święta

pl.wikipedia.org

Wielką zasługą św. Teresy jest powrót do ewangelicznego rozumienia miłości do Boga. Niewłaściwe rozumienie świętości popycha nas w stronę dwóch pokus. Pierwsza - sprowadza się do tego, iż kojarzymy świętość z nadzwyczajnymi przeżyciami. Druga - polega na tym, że pragniemy naśladować jakiegoś świętego, zapominając o tym, kim sami jesteśmy. Można do tego dołączyć jeszcze jedną pokusę - czekanie na szczególną okazję do kochania Boga. Ulegając tym pokusom, często usprawiedliwiamy swój brak dążenia do świętości szczególnie trudnymi okolicznościami, w których przyszło nam żyć, lub zbyt wielkimi - w naszym rozumieniu - normami, jakie należałoby spełnić, sądząc, iż świętość jest czymś innym aniżeli nauką wyrażoną w Ewangelii. Teresa nie znajdowała w sobie dość siły, aby iść drogą wielkich pokutników czy też drogą świętych pełniących wielkie czyny. Teresa odkrywa własną, w pełni ewangeliczną drogę do świętości. Jej pierwsze odkrycie dotyczy czasu: nie powinniśmy odsuwać naszego kochania Boga na jakąś nawet najbliższą przyszłość. Któraś z sióstr w klasztorze w Lisieux „oszczędzała” siły na męczeństwo, które notabene nigdy się nie spełniło. Dla Teresy moment kochania Boga jest tylko teraz. Ona nie zastanawia się nad przyszłością, gdyż może się czasami wydawać zbyt odległa lub zbyt trudna. Teraz jest jej ofiarowane i tylko w tym momencie ma możliwość kochania Boga. Przyszłość może nie nadejść. „Dobry Bóg chce, bym zdała się na Niego jak maleńkie dziecko, które martwi się o to, co z nim będzie jutro”. Czasami myśl o wielu podobnych zmaganiach w przyszłości nie pozwala nam teraz dać całego siebie. Zatem właśnie chwila obecna i tylko ta chwila się liczy. Łaska ofiarowania czegoś Bogu lub przezwyciężenia jakiejś pokusy jest mi dana teraz, na tę chwilę. W chwili wielkiego duchowego cierpienia Teresa pisze: „Cierpię tylko chwilę. Jedynie myśląc o przeszłości i o przyszłości, dochodzi się do zniechęcenia i rozpaczy”. Rozważanie, czy w przyszłości podołam podobnym wyzwaniom, jest brakiem zdania się na Boga, który mnie teraz wspomaga. „By kochać Cię, Panie, tę chwilę mam tylko, ten dzień dzisiejszy jedynie” - pisze Teresa. Jest to pierwsza cecha realizmu jej ducha - realizmu ewangelicznego, gdyż Chrystus mówi nieustannie o gotowości i czuwaniu. Ten, kto zaniedbuje teraźniejszość, nie czuwa, bo nie jest gotowy. Wkłada natomiast energię w marzenia, a nie w to, co teraz jest możliwe do spełnienia. Chrystus przychodzi z miłością teraz. To skoncentrowanie się na teraźniejszości pozwala Teresie dostrzec wszystkie możliwe okazje do kochania oraz wykorzystać je. Do tego jednak potrzebne jest spojrzenie nacechowane wiarą, iż ten moment jest darowany mi przez Boga, aby Go teraz, w tej sytuacji kochać. Nawet gdy sytuacja obecna jawi się w bardzo ciemnych barwach, Teresa nie traci nadziei. „Słowa Hioba: Nawet gdybyś mnie zabił, będę ufał Tobie, zachwycały mnie od dzieciństwa. Trzeba mi jednak było wiele czasu, aby dojść do takiego stopnia zawierzenia. Teraz do niego doszłam” - napisze dopiero pod koniec życia. Teresa poznaje, że wielkość czynu nie zależy od tego, co robimy, ale zależy od tego, ile w nim kochamy. „Nie mając wprawy w praktykowaniu wielkich cnót, przykładałam się w sposób szczególny do tych małych; lubiłam więc składać płaszcze pozostawione przez siostry i oddawać im przeróżne małe usługi, na jakie mnie było stać”. Jeśli spojrzeć na komentarz Chrystusa odnośnie do tych, którzy wrzucali pieniądze do skarbony w świątyni, to właśnie w tym kontekście możemy uchwycić zamysł Teresy. Nie jest ważne, ile wrzucimy do tej skarbony, bo uczynek na zewnątrz może wydawać się wielki, ale cała wartość uczynku zależy od tego, ile on nas kosztuje. Zatem należy przełamywać swoją wolę, gdyż to jest największą ofiarą. Przezwyciężając miłość własną, w całości oddajemy się Bogu. Były chwile, gdy Teresa chciała ofiarować Bogu jakieś fizyczne umartwienia. Taki rodzaj praktyk był w czasach Teresy dość powszechny. Jednak szybko się przekonała, że nie pozwala jej na to zdrowie. Było to dla niej bardzo ważne odkrycie, gdyż utwierdziło ją w przekonaniu, że nie trzeba wiele, aby się Bogu podobać. „Dane mi było również umiłowanie pokuty; nic jednak nie było mi dozwolone, by je zaspokoić. Jedyne umartwienia, na jakie się zgadzano, polegały na umartwianiu mojej miłości własnej, co zresztą było dla mnie bardziej pożyteczne niż umartwienia cielesne”. Teresa nie wymyślała sobie jakichś ofiar. Jej zadaniem było wykorzystanie tego, co życie jej przyniosło. Umiejętność docenienia chwili, odkrycia, że wszystko jest do ofiarowania - tego uczy nas Teresa. My sami albo narzekamy na trudny los i marnujemy okazję do ofiarowania czegoś trudnego Bogu, albo czynimy coś zewnętrznie dobrego, ale tylko z wygody, aby się komuś nie narazić lub dla uniknięcia wyrzutów sumienia. Intencja - to jest cały klucz Teresy do świętości. Jak wyznaje, w swoim życiu niczego Chrystusowi nie odmówiła, tzn. że widziała wszystkie okazje do czynienia dobra jako momenty wyznawania swojej miłości. Inną cechą, która przybliża ją do nas, jest naturalność jej modlitwy. Teresa od Dzieciątka Jezus, która jest córką duchową św. Teresy od Jezusa, jest jej przeciwieństwem odnośnie do szczególnych łask na modlitwie. Złożyła nawet z tych łask ofiarę, bo czuła, że w nich można szukać siebie. Jej życie modlitwy było często bardzo marne, gdyż zdarzało się jej zasypiać na modlitwie. Po przyjęciu Komunii św. zamiast rozmawiać z Bogiem, spała. Nie dlatego, że chciała, ale dlatego, że nie potrafiła inaczej. Ważny jest fakt, iż nie martwiła się za bardzo swoją nieumiejętnością modlenia się. Wierzyła, że i z takiej modlitwy Chrystus jest zadowolony, gdyż ona nie może Mu ofiarować nic więcej poza swoją słabością. Aby się przekonać, jak daleko lub jak blisko jesteśmy przyjmowania Ewangelii w całej jej głębi, zastanówmy się, jak podchodzimy do niechcianych prac, mniej wartościowych funkcji, momentów, gdy nie jesteśmy doceniani, a nawet oskarżani. Czy widzimy w tym okazję, aby to wszystko ofiarować Chrystusowi, czy też walczymy o to, aby postawić na swoim lub zwyczajnie zachować twarz? Jak postępujemy wobec osób, które są dla nas przykre? Czy je obgadujemy, czy też widzimy w tym okazję, aby im pomóc w drodze do Boga? Teresa powie, gdy nie może już przyjmować Komunii św. ze względu na zaawansowaną chorobę, że wszystko jest łaską. Czy każda trudna sytuacja, trudny człowiek jest dla mnie łaską?
CZYTAJ DALEJ

Leon XIV: miłość Jezusa nie upokarza

2025-10-01 10:28

[ TEMATY ]

Papież Leon XIV

Vatican Media

Jezus ofiarowuje swoje rany jako gwarancję przebaczenia. I pokazuje, że zmartwychwstanie nie jest przekreśleniem przeszłości, ale jej przemianą w nadzieję miłosierdzia - wskazał Papież podczas audiencji generalnej. Środowa katecheza stanowiła kontynuację rozważań dotyczących Paschy Jezusa (J 20, 19-23).

Na początku katechezy Papież wskazał, że „centrum naszej wiary i serce naszej nadziei mają swoje głębokie zakorzenienie w zmartwychwstaniu Chrystusa”. Lektura Ewangelii pokazuje, że jest to tajemnica zaskakująca poprzez fakt w jaki sposób Syn Boży to uczynił. Nie jest to „pompatyczny triumf”, zemsta czy odwet na przeciwnikach. To „cudowne świadectwo tego, jak miłość potrafi podnieść się po wielkiej porażce, aby kontynuować swoją drogę, której nie da się powstrzymać”.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję