KS. INF. IRENEUSZ SKUBIŚ: - W październiku myśli nasze biegły ku Ojcu Świętemu - przeżywaliśmy 23. rocznicę wyboru kard. Karola Wojtyły na papieża. Jednocześnie w tym czasie myślimy o całym Kościele, o jego misyjności - 21 października obchodziliśmy Niedzielę Misyjną. Kościół jest powszechny, jego praca dotyczy całego globu ziemskiego. Kościół jest także misyjny. Jego misyjność jest jakby obrazem Trójcy Przenajświętszej - Bóg Ojciec posyła Syna, Ojciec i Syn posyłają Ducha Świętego. Kościół działa w ten sam sposób: Pan Jezus posyła Apostołów, Apostołowie posyłają robotników na żniwo Jezusa Chrystusa, na żniwo Boże, a Duch Święty tę pracę ożywia i prowadzi.
 Ksiądz Biskup jest siewcą, który wyjechał ze swojego 
rodzinnego kraju, ze swojej rodzinnej diecezji przemyskiej, i znalazł 
się jako misjonarz w Kamerunie. Tam Ojciec Święty ustanowił go biskupem 
diecezji DoumeM-Abong/Mbang. Proszę nam powiedzieć, jak do tego doszło?
 BISKUP JAN OZGA: - Na początku pragnę serdecznie podziękować 
Księdzu Redaktorowi za zaproszenie i możliwość podzielenia się doświadczeniem 
Kościoła, który żyje i pracuje na misjach. Równocześnie wyrażam wdzięczność 
Księdzu Redaktorowi i wszystkim Rodakom w kraju za pomoc sprzed dwóch 
lat dla Kościoła w diecezji DoumeM-Abong/Mbang. Ta akcja pozwoliła 
uratować szkolnictwo w naszej diecezji: 23 szkoły katolickie i 4 
tys. dzieci i młodzieży, którzy uczestniczą w codziennej formacji 
intelektualnej i duchowej. W ich imieniu z serca dziękuję, również 
w imieniu wszystkich kleryków, którzy też skorzystali z tej pomocy. 
Dzięki niej mogliśmy prowadzić akcję formacyjną. W tym roku miałem 
radość wyświęcić dwóch kapłanów oraz trzech diakonów. 
 Moja osobista decyzja na wyjazd na misje związana była 
z wołaniem Ojca Świętego Jana Pawła II o misjonarzy z Polski dla 
Kościoła powszechnego. Swego czasu biskupi polscy zwrócili się z 
prośbą do kapłanów o wyjazd na misje w ramach żywego daru Kościoła 
polskiego dla Kościoła powszechnego. Zgłosiło się 160 osób. Jestem 
jedną z nich. Wyjechałem na misje w październiku 1980 r.
 Jak się to stało, że zostałem biskupem - do dzisiejszego 
dnia nie wiem. To tajemnica Bożej Opatrzności i miłości w stosunku 
do mnie. 1 marca 1997 r. Ojciec Święty powierzył mi pracę w diecezji 
DoumeM-Abong/ Mbang, chcąc, bym ten Kościół prowadził drogami zbawienia 
do domu Ojca. Przez posługę słowa i czynu staram się odpowiedzieć 
na to wyzwanie Boże, które zostało do mnie skierowane.
- Jakie były początki pracy misyjnej Księdza Biskupa?
 - Pracowałem w misji, która nazywa się Nguelemendouka 
- jest to stacja misyjna, która ma ponad 40 kościołów dojazdowych 
- pośród plemienia Maka, słynącego z kanibalizmu uprawianego do 1985 
r. Jest to plemię harde, jeżeli chodzi o kontakty codzienne - odznacza 
się mentalnością człowieka lasu. Niemniej jednak bardzo pozytywną 
cechą tych ludzi jest to, że gdy przekonają się do misjonarza, to 
angażują się również w to, co misjonarz głosi. I to jest bardzo piękne. 
Mamy z tego plemienia już kilku kapłanów, którzy pochodzą z naszych 
terenów. Praca nasza polegała przede wszystkim na organizowaniu formacji 
katechistów, którzy orędzie Jezusa Chrystusa mogliby ponieść dalej. 
Mamy też w naszej misji mały szpital, gdzie posługujemy wszystkim, 
bez względu na religię, wyznanie. Chodzi o człowieka cierpiącego.
 Tak wygląda ogólna praca misyjna. Bardzo ważnym elementem 
jest bezpośredni kontakt z człowiekiem: rozmowy, słuchanie i proponowanie 
Jezusa Chrystusa jako Tego, który przychodzi z pomocą człowiekowi, 
także w tamtej kulturze i czasie.
- Mamy czas tzw. globalnej wioski - czas prasy, telewizji, internetu. A na terenach, gdzie Ekscelencja pracuje, tak ważny jest kontakt osobisty.
 - Wydaje mi się, że jednym z niebezpieczeństw globalizacji 
jest pewnego rodzaju zatracenie różnorodności kultur i wartości poszczególnych 
kultur w niektórych grupach etnicznych. Kontakt bezpośredni natomiast 
podkreśla godność człowieka. Gdy rozmawiam z Afrykańczykiem, to pierwszą 
jego reakcją jest radość, że ja z nim rozmawiam. Następny etap to 
jest otwarcie się tego człowieka na przesłanie, które mogę mu przekazać. 
Dlatego dla mnie bardzo ważne jest, by w duszpasterstwie poświęcić 
maksymalnie dużo czasu na bezpośrednie kontakty osobowe.
 W diecezji, gdzie teraz pracuję, zorganizowaliśmy Synod 
diecezjalny, który będzie trwał 5 lat. Przygotowuje on diecezję na 
50-lecie obchodów jej istnienia w 2005 r. i jest szczególną okazją, 
żeby pogłębić naszą wiarę, podzielić się trudnościami i radościami 
związanymi z ewangelizacją, ze spotkaniem tych dwu kultur: afrykańskiej 
i chrześcijańskiej, posłuchać mieszkańca naszej diecezji. Stawiamy 
sobie zasadnicze pytania: W jaki sposób ewangelizacja przemienia 
realnie życie tamtego człowieka, na ile on w swoich postawach na 
co dzień uwzględnia osobę Jezusa Chrystusa, słowo Boże? Pierwsza 
sesja tego roku poświęcona była Bogu, który objawia się w swoim słowie, 
a zwłaszcza w osobie Jezusa Chrystusa jako objawienie najdoskonalsze. 
Pytamy mieszkańca naszej diecezji: W jaki sposób to Boże słowo dotarło 
do twojego zwyczaju, jaki wywarło wpływ np. na twój stosunek do śmierci?
- Ojciec Święty prosił, byśmy w rozpoczynającym się nowym tysiącleciu kontemplowali oblicze Chrystusa. Jak ta kontemplacja wygląda u człowieka Afryki?
- Widać to bardzo konkretnie na Synodzie. Chrystus jawi się jako szansa dla tamtego człowieka o tyle, o ile ten człowiek odkryje w Jego osobie Kogoś, kto jest w stanie dać odpowiedź na jego zasadnicze problemy, m.in. na problem lęku. Człowiek Afryki bowiem to bardzo często człowiek lęku. Boi się czarownika, który może nasłać na niego złego ducha, boi się kogoś, kto może wyrządzić mu krzywdę, boi się takiego czy innego nieszczęścia. Jeżeli Chrystus ze swoim przesłaniem da mu siły wewnętrzne, by przełamał te lęki i by w jego sercu zapanowały pokój i radość, to jest ogromna szansa dla takiego człowieka. Ci ludzie pytają mnie bardzo prosto: Księże Biskupie, czy Chrystus może być moim czarownikiem? Czy może zaczarować moją osobę w ten sposób, bym nie miał tych wszystkich lęków, które na mnie codziennie przychodzą? Odpowiadam: Gdy weźmiesz do ręki słowo Boże, zaczniesz je czytać, medytować, to łaska Boża, Duch Święty na pewno cię umocni i staniesz się człowiekiem otwartym i odważnym; skonfrontuj swoje codzienne problemy ze słowem Bożym. I następny krok - sakramenty święte: Gdy przyjmiesz Chrystusa w Jego sakramentach, w pojednaniu, w Eucharystii, wtedy nastąpi twoje zabezpieczenie: twoje serce, twoja osobowość zostaną przeniknięte łaską. Ponieważ Afrykańczyk czuje potrzebę pewnego rodzaju zabezpieczenia się, dlatego działają czarownicy, by przez swoje praktyki zapewniali dobrą przyszłość. Jeżeli więc tamtemu człowiekowi ukażemy osobę Jezusa Chrystusa, który jako nasz Ojciec nie pragnie niczego innego, jak tylko szczęścia ludzkiego, to ten człowiek jest w stanie przyjąć i kontemplować w Jezusie Chrystusie obraz Boga miłującego, przebaczającego, który przychodzi z pokojem do ludzkiego serca.
- Jest to więc problem inkulturacji?
 - Tak. Człowieka trzeba najpierw wysłuchać, rozeznać, 
w jaki sposób on myśli, jaka jest jego kultura duchowa, która była 
przed chrześcijaństwem, i podejść do tego ze zrozumieniem i akceptacją. 
Dopiero później można pójść krok dalej i zaproponować Jezusa Chrystusa.
 Posłużę się jeszcze przykładem wykorzystania podczas 
Eucharystii plemiennego zwyczaju, który ubogacił przeżycia Mszy św. 
Otóż, podczas Ofiarowania Ewangeliarz wnoszony jest przez kobiety 
w uroczystej procesji. Jedna z kobiet ma na plecach kosz, w którym 
znajduje się Ewangeliarz - Słowo Boże. W tradycji lokalnej bowiem 
w ten sposób wnoszono księgę mądrości plemienia na spotkanie z wodzem, 
który rozstrzygał różne problemy wioski. Wódz wyjmował księgę i pokazywał 
ją zebranym, mówiąc, że w świetle tej księgi będą rozpatrywane wszystkie 
sprawy ich życia. Misjonarze zmienili tylko zawartość kosza, księgę 
mądrości zastępując Ewangelią. Teraz na spotkaniu eucharystycznym 
ukazujemy wiernym Słowo Boże. Najpierw Ewangeliarz jest ucałowany 
i zaprezentowany całemu ludowi - wtedy następują żywe reakcje: krzyki, 
radość, śpiewy,
 
oklaski - a następnie kapłan ogłasza, że w świetle Bożego 
Słowa będziemy teraz rozważać problemy naszego życia. Ten obrzęd 
został pięknie zaakceptowany w liturgii Mszy św., ponieważ pochodzi 
z tamtych terenów, z tamtej kultury.
- Wspominał Ksiądz Biskup o wielu problemach, które go nurtują. Czy zechciałby Ksiądz Biskup podzielić się nimi z Czytelnikami " Niedzieli"?
 - Pierwszym, zasadniczym zadaniem, z jakim przyjechałem 
do Polski, jest poszukiwanie kapłanów i sióstr zakonnych do pracy 
na terenach Kościoła misyjnego. Kontakt z kapłanami jest utrudniony 
ze względu na ich brak. Na obszarze 37 tys. km2 pracuje 26 kapłanów. 
Przeciętnie chrześcijanin może uczestniczyć dwa razy do roku we Mszy 
św. Cieszymy się już kapłanami z naszych terenów, niemniej jednak 
długo jeszcze będzie nam potrzeba misjonarzy. Dlatego przyjechałem 
prosić Kościół polski, polskich duszpasterzy, kapłanów, by dołączyli 
do nas i poprowadzili razem z nami prace na misjach. W sposób szczególny 
potrzeba nam rektora dla naszego seminarium prowincjalnego w Bertoua, 
jak również kapłanów pracujących w diecezji DoumeM-Abong/Mbang.
 Następnym problemem jest brak Pisma Świętego dla katechistów 
i dla naszych diecezjan. Jest to problem bardzo konkretny, ponieważ 
od czytania i medytowania Słowa Bożego uzależniona jest praca ewangelizacyjna 
i postawy naszego ludu. W naszej diecezji mamy 600 katechistów, którzy 
razem z kapłanami prowadzą pracę ewangelizacyjną. W naszych warunkach 
koszt jednego egzemplarza Biblii wynosi ok. 10 dolarów. Stąd moje 
gorące pragnienie o wsparcie Kościoła w diecezji DoumeM-Abong/ Mbang 
przez ufundowanie Biblii dla katechistów i chrześcijan.
 Kolejnym problemem, bardzo ważnym dla mnie, jest formacja 
kleryków. Ta działalność również związana jest z finansami. Studia 
jednego kleryka kosztują ok. 2 tys. dolarów. Stolica Apostolska przyznaje 
biskupowi tysiąc dolarów na każdego kleryka, a biskup sam szuka dalszych 
dotacji. Praktycznie co roku potrzeba mi ok. 21 tys. dolarów na to, 
żeby opłacić kształcenie księży. Dziękuję tu wszystkim, którzy włączają 
się w tę akcję, bo są w Polsce osoby, które pragną przyczynić się 
do procesu formacyjnego przez ofiarę modlitewną i materialną. Bóg 
zapłać za każdą pomoc.
 Jeszcze innym problemem, z którym przybyłem do Polski, 
jest sprawa szkolnictwa. Mamy 21 szkół katolickich - ok. 4 tys. dzieci 
i młodzieży. W tym roku w naszej diecezji przyjęliśmy do szkół ok. 
400 dzieci. Niestety, po miesiącu 168 dzieci musiało opuścić szkoły, 
ponieważ nie było w stanie zapłacić wpisowego, z którego opłacamy 
nauczycieli. Stąd kolejny mój apel o pomoc, by szkolnictwo katolickie 
mogło istnieć, rozwijać się. Gdyby ktoś chciał zaadoptować afrykańskie 
dziecko w skali całego roku... Koszt takiej adopcji wynosi ok. 100 
zł (zapłacenie szkoły i pomoce szkolne).
- Myślę, że w Polsce znajdzie się wiele osób, także księży, które zdecydują się podjąć taką adopcję serca, tj. pomoc w edukacji afrykańskich dzieci. Ksiądz Biskup - widzę - bardzo to przeżywa, że nie można objąć szkolną opieką wszystkich dzieci...
 - Dziękuję bardzo Księdzu Redaktorowi. Jednym z powodów 
mojego zatroskania jest dziecko afrykańskie, które chce czytać i 
pisać, ale niestety, nie ma możliwości i warunków, by się uczyć. 
W mojej posłudze biskupiej wiele miejsca, czasu i wysiłku poświęcam 
na poszukiwanie środków, by dziecko afrykańskie mogło skończyć szkołę 
podstawową, by mogło przeczytać gazetę czy książkę, by mogło mieć 
kontakt ze światem i by podstawowa formacja, jaką dajemy w szkole, 
była dla nich szansą na rozwój integralny.
 Dlatego z serca dziękuję i błogosławię każdego Czytelnika, 
który chciałby włączyć się w akcję adopcji serca. Z pewnością przyniesie 
ona wiele radości i wywoła uśmiech na twarzach afrykańskich dzieciaków.
 - Na łamach "Niedzieli" postaramy się uruchomić "
gorącą linię" z Biurem Misyjnym Episkopatu Polski - taka forma kontaktu 
z Księdzem Biskupem jest najlepsza.
 Ekscelencja na pewno ma jeszcze wiele planów dotyczących 
pracy w Kamerunie...
 - Chciałbym podzielić się jeszcze jedną troską związaną 
z pracą w diecezji. W 1991 r. Kościół kameruński przeżywał 100-lecie 
swojego istnienia. W diecezji DoumeM-Abong/Mbang bp Pierre Tchouanga 
podjął decyzję, by w parafii Nguelemendouka zbudować sanktuarium 
maryjne. Poprzedni misjonarz - ks. Karol Bryś organizował tu pielgrzymki. 
Ludzie odpowiedzieli na ten apel. Zbudowaliśmy pierwszą część sanktuarium 
w postaci groty-pomnika Matki Bożej. Poświęciliśmy ją 14 sierpnia 
1991 r. Z poświęceniem tym związane jest pewne wydarzenie, które 
kilka dni później opowiedział mi, jako ówczesnemu proboszczowi, jeden 
z katechistów. Działo się to nocą, po modlitwach i konferencjach. 
Na placu przed grotą, pięknie oświetloną naturalnym światłem - ogniem, 
było bardzo wielu ludzi, chrześcijan i niechrześcijan. Podczas celebracji 
obok owego katechisty był czarownik. Zachowywał się bardzo niespokojnie. 
Katechista nie wiedział, co się stało. Gdy zakończyły się nabożeństwa 
i wszyscy się rozchodzili, czarownik powiedział: Słuchaj, ja tu już 
nigdy nie przyjdę. Ta Biała Pani popatrzyła na mnie i w Jej wzroku 
odczytałem całą swoją przeszłość i teraźniejszość. Nie mogłem znieść 
Jej wzroku... Dla mnie, księdza, był to bardzo wyraźny znak, że Biała 
Pani z czasem przyciągnie go do siebie i na pewno człowiek ten przyłączy 
się do Kościoła katolickiego. 
 Nguelemendouka to miejsce pielgrzymkowe, gdzie staramy 
się organizować spotkania archidiecezji za zgodą czterech biskupów. 
Sam brałem udział w czterech pielgrzymkach pieszych (najdłuższa - 
210 km). W czasie tych pielgrzymek okazało się, że bardzo ważne było 
to, iż ludzie mieli okazję spotkać biskupa, który był zakurzony, 
spocony, zmęczony. Gdy zapytałem pielgrzymów, jakie największe doświadczenie 
przeżyli, jednogłośnie odpowiedzieli: widzieć biskupa, który idzie 
pieszo, który jest i żyje tak jak my. Oczywiście, dla mnie było to 
trudne, ale dzisiaj, z perspektywy czasu, cieszę się, że mogłem przejść 
przez cały szlak pielgrzymi i błogosławić ludzi, którzy przychodzili 
do mnie. A jak na końcu mówili: Proszę Księdza Biskupa, teraz, kiedy 
Ksiądz Biskup przeszedł przez naszą wioskę, wszystkie złe duchy zostały 
wypędzone - to uświadomiłem sobie, że "odczarowałem" ileś tam wiosek (
śmiech). To jest ich myślenie, ale tak właśnie widzą posługę kapłana, 
biskupa, który idzie przez świat, by wyrzucać złego ducha z ludzkich 
serc, domów, wspólnot, a na to miejsce proponować Jezusa Chrystusa.
 Marzyło nam się, by na 50-lecie diecezji w 2005 r. poświęcić 
drugą część sanktuarium, tzn. ołtarz centralny wraz z wszystkimi 
zabudowaniami, które są potrzebne. To bardzo duże przedsięwzięcie, 
według naszych szacowań jego koszt wynosi ok. 100 tys. dolarów. Mam 
nadzieję, że powoli będziemy mogli znaleźć środki i to dzieło poprowadzić, 
gdyż widzę w nim szczególny znak. Bo człowiek w tych szerokościach 
geograficznych lubi chodzić - to pielgrzym. Pielgrzymki więc są pewnego 
rodzaju szansą pastoralną dla nas, szansą ewangelizacji tamtego człowieka. 
Zauważyłem, że mam dużo łatwiejszy kontakt z ludźmi, którzy są na 
szlaku pielgrzymim. Będziemy starali się kontynuować te doświadczenia, 
jakimi są pielgrzymki, przy pomocy łaski Bożej i dobrych ludzi próbować 
rozbudować drugą część naszego sanktuarium maryjnego. I tu też zgłaszam 
się do Czytelników - gdyby ktoś chciał w jakiś sposób okazać swoje 
zainteresowanie i uczestniczyć poprzez swoją ofiarę w tym dziele 
Boga w świecie misyjnym - jest to jak najbardziej potrzebne.
- Czujemy to, co Ksiądz Biskup mówi, ponieważ znajdujemy się w pobliżu wielkiego Sanktuarium Jasnogórskiego i widzimy te tysiące pielgrzymów, którzy wraz z duszpasterzami podążają do Cudownego Wizerunku Matki Bożej. Ufamy, że wielu ludzi wesprze Księdza Biskupa w tym dziele. Ze swej strony zachęcam naszych Czytelników do przejęcia się tą sprawą. Skoro mamy łaskę, że możemy przeczytać te słowa Księdza Biskupa, to prostą konsekwencją jest otwarcie się na sprawy, o których Ksiądz Biskup mówi i które są mu drogie.
- Bóg zapłać w imieniu tych wszystkich, którzy skorzystają z tego ośrodka, jakim jest sanktuarium Matki Bożej w Nguelemendouka. Dziękuję osobiście i w imieniu wszystkich misjonarzy w Polsce. Będzie to kolejny znak solidarności Kościoła polskiego z Kościołem afrykańskim i budzenie braterskości, uniwersalności Kościoła, który wszędzie jest ten sam, bo ten sam jest Bóg, nasz Stworzyciel, Jezus Chrystus, który za nas umarł i zmartwychwstał.
- Dziękuję Księdzu Biskupowi za rozmowę. Sądzę, że będzie ona konkretną podpowiedzią dla wszystkich, którzy chcą coś dobrego zrobić w swoim życiu. W imieniu Czytelników "Niedzieli" i swoim własnym życzę zdrowia i siły, ale i radości z efektu misjonarskiej pracy.
- Dziękuję Księdzu Redaktorowi za poświęcony czas, za gościnnie otwarty dom. Z mojej strony mogę zapewnić, że wdzięczność moją okażę prostą, synowską modlitwą. W każdą pierwszą sobotę miesiąca sprawuję Najświętszą Ofiarę, podczas której Bogu przedstawiam dobroczyńców Kościoła misyjnego i moich własnych. Tam mają Państwo wszyscy zapewnione stałe miejsce. Szczęść Boże.
 - Bóg zapłać!
 Do bieżącego numeru "Niedzieli" jest dołączony przekaz 
pocztowy, przy pomocy którego można dokonać wpłaty na różne potrzeby 
misji prowadzonych w Afryce przez bp. Jana Ozgę.
Pomóż w rozwoju naszego portalu

 
              
              
              
                 
             
         
            
     
            
     
            
     
            
     
            
     
            
     
            
     
            
    