Od czasu ogłoszenia na początku marca na łamach amerykańskiego 
dziennika Los Angeles Times "przecieku" z Pentagonu, według którego 
plany strategiczne Stanów Zjednoczonych przewidują możliwość pierwszego 
uderzenia jądrowego na kilka krajów, stanowiących w przekonaniu wyższych 
dowódców potencjalne zagrożenie dla USA, w Rosji daje się zauważyć 
zaniepokojenie tymi, już szeroko na całym świecie rozgłoszonymi, 
informacjami. Jest to o tyle zrozumiałe, że na liście krajów mogących 
stać się celem amerykańskiego ataku atomowego została umieszczona 
również Rosja.
 Na razie nie nastąpiły jeszcze żadne oficjalne wypowiedzi 
na ten temat ze strony najwyższego rosyjskiego kręgu władzy, lecz 
pojawiają się, odpowiednio przygotowane, przypuszczenia i domysły 
na łamach prasy. Od czasu objęcia urzędu prezydenta Federacji Rosyjskiej 
przez Władimira Putina można zauważyć, że prasa rosyjska nadal nie 
podlega wprawdzie cenzurze, ale jest coraz wyraźniej sterowana z 
Kremla. Oprócz tego niektóre wpływowe gazety, powstałe już po rozpadzie 
Związku Sowieckiego, stają się w dostrzegalny sposób wyrazicielami 
opinii "odgórnych", którym władza z różnych względów nie chce nadawać 
charakteru oficjalnego, ale które mają w zamierzeniu ich autorów 
dotrzeć nie tylko do własnej opinii publicznej, lecz także do partnerów 
zagranicznych.
 Tak właśnie dzieje się obecnie po ujawnieniu przedstawionych 
powyżej amerykańskich koncepcji stosowania broni nuklearnej. Omówimy 
tu, jako najbardziej charakterystyczne, niektóre teksty zamieszczone 
w półoficjalnej Rossijskoj Gazietie (mającej w swoim nagłówku herb 
FR) z 12 marca.
 Zamieszczono tu m.in. oświadczenie jednego z rosyjskich 
generałów, Walerija Maniłowa, pozornie uspokajające. Generał powiedział, 
że nie widzi w chwili obecnej realnych zagrożeń strategicznych dla 
Rosji. Równocześnie dodał jednak, że na obszarze "dalekiej zagranicy" 
istnieją, jak to określił, "hipotetyczne zagrożenia wojenne". Takie "
hipotetyczne zagrożenie" stanowią Stany Zjednoczone i wszystkie kraje 
członkowskie NATO. Na koniec swej wypowiedzi stwierdził, że zagrożenia 
hipotetyczne mogą przekształcić się w zagrożenia realne na skutek 
istnienia potencjałów militarnych, "dorównujących potencjałowi rosyjskiemu"
. Jak widać, w uspokajających konstatacjach generała kryło się także, 
dość zresztą przejrzyste, ostrzeżenie pod adresem strategów z Waszyngtonu.
 Ta sama Rossijskaja Gazieta zamieściła również przedrukowane 
z liberalnego dziennika amerykańskiego New York Times krytyczne uwagi 
na temat wspomnianych "atomowych przecieków informacyjnych". Cytowany 
przez dziennik rosyjski artykuł amerykańskiego autora nazywa wręcz 
głupotą wysuwanie obecnie pogróżek czy ostrzeżeń przez USA pod adresem 
Rosji; ich skutkiem może być tylko ponowne zantagonizowanie obu państw, 
a w dalszej kolejności może nawet nawrót "zimnej wojny". Fakt przytoczenia 
tego artykułu w Rossijskoj Gazietie mówi sam za siebie i nie wymaga 
dalszych komentarzy.
 Wreszcie w tym samym numerze z 12 marca znajdujemy obszerną 
notatkę mówiącą o tym, że niezadowolenie z powodu umieszczenia przez 
waszyngtońskich strategów na liście państw przeznaczonych do ewentualnego 
zaatakowania przez USA bronią jądrową także Chin, wyraziły władze 
Chińskiej Republiki Ludowej. Chiński rzecznik oświadczył na konferencji 
prasowej w Pekinie, że rząd ChRL nie jest wystarczająco usatysfakcjonowany 
wyjaśnieniami, jakich w tej sprawie udzielili już publicznie amerykański 
sekretarz obrony Colin Powell i doradczyni prezydenta USA do spraw 
obrony Condoleezza Rice. Zamieszczenie powyższej informacji razem 
z zacytowanymi poprzednio w jednym i tym samym numerze półoficjalnej 
gazety świadczy o tym, że zaniepokojenie w Moskwie jest rzeczywiście 
poważne.
Pomóż w rozwoju naszego portalu

 
              
              
              
                 
             
         
            
     
            
     
            
     
            
     
            
     
            
     
            
     
            
    