Reklama

Dziewczynka o wielkim sercu

Miała w oczach całe niebo

26 października 2003 r. minął rok od tragicznej śmierci Ani Szałaty, która zginęła potrącona przez samochód na przejściu dla pieszych w podwarszawskiej Zielonce. Dziś miałaby 12 lat. Ania cierpiała na zanik mięśni i poruszała się na wózku inwalidzkim. Mała dziewczynka o wielkim sercu, która z dziecięcą prostotą umiała pokazać, że zdrowie i siły fizyczne wcale nie są koniecznie potrzebne do tego, aby być szczęśliwym.

Niedziela Ogólnopolska 44/2003

Na zdjęciach śp. Ania Szałata

Na zdjęciach śp. Ania Szałata

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

26 października 2002 r. w centrum podwarszawskiej Zielonki mama szła z Anią na spacer. Tragedia wydarzyła się, kiedy obie były na przejściu dla pieszych. Potrącił je rozpędzonym samochodem młody chłopak, który niewiele wcześniej otrzymał prawo jazdy. Pani Elżbieta doznała ciężkiego urazu nogi, a wątła dziewczynka poważnych obrażeń wewnętrznych. Tuż po wypadku Ania była przytomna. Świadoma, że w domu pozostało dwoje rodzeństwa, powiedziała do świadków wypadku: „Boże, żeby moja mama żyła. Ja mogę nie żyć”. Zmarła kilka godzin później w szpitalu.
Ania nigdy nie lubiła, kiedy rozczulano się nad jej losem dziecka niepełnosprawnego. Kiedyś jeden z przechodniów na ulicy zapytał rodziców: „Jak czuje się wasze chore dziecko?”. Ania bez namysłu odparła: „Czuję się całkiem dobrze. W zeszłym tygodniu miałam chrypkę, ale już mi przeszło”. Jednak najbardziej zdumiewającą odpowiedź otrzymała pani, która zapytała Anię, czy kiedyś będzie chodzić. Ania odpowiedziała: „Ależ oczywiście, że tak! Będę chodzić w niebie. Aniołowie też nie chodzą po ziemi, a przecież są szczęśliwi”. Jej ojciec - dr Kazimierz Szałata, wykładowca filozofii i etyki na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie i prezes Fundacji Polskiej Raoula Follereau, wspomina: „Jak to bywa wśród dzieci, nie zawsze spotykała się z życzliwością kolegów. Nigdy jednak nie skarżyła się nikomu. W swej codziennej pracy, która kosztowała ją tyle wysiłku, była wzorem cierpliwości i pokory. Spokojnie czekała na podanie spadającego co jakiś czas z ławki ołówka czy długopisu, na otwarcie butelki, gdy chciała się napić. Nawet wtedy, gdy już była zmęczona, z głową opartą na stole do późna w nocy odrabiała lekcje, nigdy nie godząc się na jakąkolwiek taryfę ulgową. Jedenaście lat zmagania się z trudami życia na wózku inwalidzkim jest dla nas wszystkich niesłychanym znakiem wartości życia, niezależnie od sprawności fizycznej człowieka. Ania zawsze była uśmiechnięta. Zawsze starała się żyć jak inne dzieci”.
Ania Szałata była dzieckiem niesłychanie czynnym. Uczennica V klasy Szkoły Podstawowej nr 3 w Zielonce, druhna ZHR, wolontariuszka Fundacji Follereau - brała udział we wszystkich akcjach Fundacji w kraju i za granicą. Zawsze uśmiechnięta, kwestowała pod kościołami na rzecz powodzian, trędowatych i dzieci Afryki. W ramach dorocznej akcji „Baloniki dla Afryki” zbierała pieniądze dla polskich misjonarzy pracujących wśród dzieci Czarnego Lądu. Uczestniczyła od kilku lat w jednym z hipermarketów w Warszawie w akcji rozdawania opłatków na stół wigilijny, połączonej z kwestą na rzecz Sióstr Misjonarek Miłości Matki Teresy z Kalkuty. Interesowała się losem dzieci Afryki, o których rozmawiała z zaprzyjaźnionymi misjonarkami: s. Elżbietą z Rwandy, s. Weroniką z Kongo, a także z dr Wandą Błeńską. Występowała w telewizyjnym programie dla dzieci Ziarno, a z zespołem „Arka Noego” objechała niemal całą Polskę. Fascynowali ją św. Franciszek z Asyżu i św. Tereska od Dzieciątka Jezus. Uczestnictwo w dziele Apostoła Miłosierdzia Raoula Follereau otworzyło jej czułe serce na los ludzi w krajach misyjnych. Bardzo chętnie rozmawiała ze swymi rówieśnikami o misjach, o chorych na trąd i o dzieciach, które gdzieś daleko od nas umierają z głodu.
Ania była dzieckiem głębokiej wiary. Głównym źródłem jej duchowej mocy był sam Jezus, o którym mówiła tak, jak mówi się o kimś, z kim przebywa się na co dzień. Swój zeszyt do religii w V klasie rozpoczęła słowami ułożonej przez siebie modlitwy: „Panie Jezu, daj mi siłę, bym mogła zdobywać wiedzę. Matko nasza, Maryjo, bądź naszą nadzieją, a gdy zgrzeszymy, wypraszaj przebaczenie u Boga Świętego. Aniele, Stróżu mój, bądź przy mnie zawsze - w domu i szkole. Boże, Panie mój, broń mnie od zła tego świata i zachowaj od niego mego brata. Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu, jak była na początku, teraz i zawsze, i na wieki wieków. Amen”.
Na kilka dni przed śmiercią zapisała w tym samym zeszycie świadectwo łaski uzdrowienia, jakiej doznała półtora roku wcześniej: „W czasie dzisiejszej lekcji rozmawialiśmy o cudach i o obecności Jezusa w naszym życiu. W moim zdarzył się prawdziwy cud. Miałam przeziębienie, potem zapalenie płuc, w końcu trafiłam do szpitala. Byłam bardzo słaba. Nie mogłam poradzić sobie z chorobą. Przestałam prawie jeść. Lekarze postanowili nakarmić mnie sondą, lecz podali mi za dużo i dostałam skrętu kiszek. Bardzo bolał mnie brzuch. Musiałam mieć operację, lecz byłam w stanie krytycznym. Lekarze postanowili jednak jej się podjąć. Moja rodzina modliła się przez całą operację. Kiedy wreszcie się skończyła, okazało się, że... mogłam sama oddychać! Lekarze myśleli, że będą z tym wielkie problemy. Po operacji jeszcze długo musiałam dochodzić do siebie... ale Bóg był ze mną i uzdrowił mnie!!!”.
W ciągu ostatnich miesięcy swego krótkiego życia Ania przypominała swoim bliskim o potrzebie jedności rodziny, płynącej ze wspólnej modlitwy i wspólnego uczestnictwa w niedzielnej Mszy św. Jak wspominają jej rodzice, na kilkanaście dni przed śmiercią w tajemnicy przygotowała dla nich uroczystą kolację z okazji dwudziestej rocznicy ślubu. „Najpierw zbierała pieniążki, które dostawała na drobne zakupy w szkole. Poprosiła sąsiadkę, by kupiła wszystko, co jest potrzebne do zrobienia tortu, który potem upiekła u niej w domu. Okazało się, że Ania się pomyliła i uroczystość przygotowała o tydzień za wcześnie. Ale jej gorące serce, pełne miłości, nie mogło dłużej czekać. A poza tym Ania już nie miała za wiele czasu... Już się spieszyła kochać ludzi, zanim sama odeszła...” - wspomina dr Kazimierz Szałata.
Po śmierci Ani Szałaty telegramy i listy nadeszły niemal z całej Polski oraz z Francji, Niemiec, Szwajcarii, Belgii, Indii, Brazylii i kilku krajów afrykańskich. Wśród nadawców byli biskupi, prezesi organizacji charytatywnych, misjonarze i ci, którzy kiedyś mieli szczęście poznać czarujący uśmiech dziewczynki z wózka inwalidzkiego. Jej pogrzeb zgromadził w kościele Matki Bożej Częstochowskiej w Zielonce kapłanów, misjonarzy, nauczycieli, profesorów uniwersyteckich, studentów, uczniów, harcerzy i przyjaciół z różnych miejsc i środowisk. W swojej homilii ks. Krzysztof Ukleja, dyrektor Caritas Diecezji Warszawsko-Praskiej, porównał nawet Anię do małej świętej Tereski. Obie były jeszcze dziećmi, kiedy zafascynował je świat misyjny. I obie realizowały swoje powołanie, nie mogąc postawić stopy w żadnym misyjnym kraju. „Bo Ania - mówił ks. Krzysztof - to nasza mała wielka święta, nasza święta Tereska z Zielonki. Z godnością przeżywała każdy dzień. Umiała dostrzec innych. Nie narzekała, choć wiele bólu musiała często znosić, to jednak zawsze z głową do góry, z uśmiechem, bo kochała Boga, kochała każdego człowieka. I nic dziwnego, że dziadek Tadeusz mógł powiedzieć, że ona z nas wszystkich jest najmądrzejsza, bo tak pięknie i godnie żyje. Bo ona umiała odczytać i przyjąć do końca plan Boga. (…)
Około półtora roku temu przeżyła śmierć kliniczną. Opowiadała potem, jakby była już w niebie. Mówiła, że tam ludzie uśmiechają się do siebie i są szczęśliwi. A potem pytała, dzieląc się swym doświadczeniem, dlaczego ludzie kłócą się, nie lubią, dlaczego? Pamiętała o tym, by innych upomnieć, poprosić, aby poszli do spowiedzi, by się wspólnie pomodlili. Ania zostawia nam dziś swój testament. Gdybyśmy umieli jej słuchać... My, dorośli, my, pewni siebie, żyjący często poza Bogiem, gdybyśmy potrafili słuchać tych małych świętych naszych czasów. O ileż świat byłby lepszy...”.
Po Mszy św. ks. Patrick de Laubier, członek Papieskiej Rady „Iustitia et Pax”, przyjaciel rodziny Szałatów, powiedział do zebranych w świątyni: „Ania była dla nas wszystkich wielkim darem Bożym. I to nie przypadek, że żyła właśnie w tej, a nie w innej rodzinie. Bóg daje święte dzieci świętym rodzicom. Zachęcam wszystkich Was, abyście w swoich rodzinach budowali cywilizację miłości, do której nieustannie wzywa nas Ojciec Święty”.
Ania należała do tych dzieci, które nie ociągały się ze zdaniem swojego egzaminu chrześcijańskiej dojrzałości. Chciałoby się powiedzieć, że zdała go zbyt wcześnie. Czy nie jest to jednak dla nas wstrząsającym i wymownym przypomnieniem, że Pan Bóg odlicza nam czas nie miarą godzin i lat, lecz jedyną i niepowtarzalną dla każdego miarą - miłości? Po skończonej uroczystości pogrzebowej na cmentarzu w Zielonce ks. Patrick de Laubier szepnął mi do ucha: „Wystarczyło tylko raz spojrzeć jej w oczy. Tam było całe niebo!”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2003-12-31 00:00

Oceń: +2 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Bezimienne mogiły

Niedziela warszawska 44/2012, str. 2-3

[ TEMATY ]

Wszystkich Świętych

Artur Stelmasiak

Socjalne mogiły na Cmentarzu Komunalnym Południowym

Socjalne mogiły na Cmentarzu Komunalnym Południowym

Ciała bezdomnych często chowane są w anonimowych grobach. Zmienić to postanowiła Warszawska Fundacja Kapucyńska. To pierwszy taki pomysł w kraju

Choć każdy z nas po śmierci może liczyć na takie same mieszkanie w Domu Ojca, to na ziemi panują inne zasady. Widać to doskonale na cmentarzu południowym w Antoninie, gdzie są całe kwatery, w których nie ma kamiennych pomników. Dominują skromne ziemne groby z próchniejącymi drewnianymi krzyżami. Wiele z nich zamiast imienia i nazwiska ma na tabliczce napisaną jedynie datę śmierci, numer identyfikacyjny oraz dwie litery N.N. - O tym, że przybywa takich bezimiennych mogił dowiedziałem się od przyjaciół. Wówczas postanowiliśmy rozpocząć akcję rozdawania bezdomnym nieśmiertelników, czyli blaszek podobnych do tych, które noszą wojskowi. Na każdej z nich wygrawerowane jest imię i nazwisko właściciela - mówi kapucyn br. Piotr Wardawy, inicjator akcji nieśmiertelników wśród bezdomnych. O skuteczność tej akcji przekonamy się w przyszłości. Jednak pierwsze skutki już poznaliśmy, gdy jeden z kapucyńskich „nieśmiertelnych” zmarł na Dworcu Centralnym. - Dzięki metalowym blachom na szyi policja wiedziała, jak on się nazywa oraz skontaktowali się klasztorem kapucynów przy Miodowej. Tu bowiem był jego jedyny dom - mówi Anna Niepiekło z Fundacji Kapucyńskiej. Kapucyni zorganizowali zmarłemu pogrzeb z udziałem braci, wolontariuszy oraz innych bezdomnych. Msza św. z trumną została odprawiona na Miodowej, a później pochowano go z imieniem i nazwiskiem na cmentarzu południowym w Antoninie. - Dla całej naszej społeczności była to bardzo wzruszająca uroczystość - podkreśla Niepiekło.
CZYTAJ DALEJ

W dzisiejszej Ewangelii na plan pierwszy wysuwają się zawołania-prośby

2025-07-24 13:38

[ TEMATY ]

rozważania

O. prof. Zdzisław Kijas

Karol Porwich/Niedziela

Można się zgodzić, że w dzisiejszej Ewangelii na plan pierwszy wysuwają się następujące zawołania-prośby: „Panie, naucz nas!”, „Przyjacielu, użycz mi!”, „Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam”.

Jezus, przebywając w jakimś miejscu, modlił się, a kiedy skończył, rzekł jeden z uczniów do Niego: «Panie, naucz nas modlić się, tak jak i Jan nauczył swoich uczniów». A On rzekł do nich: «Kiedy będziecie się modlić, mówcie: Ojcze, niech się święci Twoje imię; niech przyjdzie Twoje królestwo! Naszego chleba powszedniego dawaj nam na każdy dzień i przebacz nam nasze grzechy, bo i my przebaczamy każdemu, kto przeciw nam zawini; i nie dopuść, byśmy ulegli pokusie». Dalej mówił do nich: «Ktoś z was, mając przyjaciela, pójdzie do niego o północy i powie mu: „Przyjacielu, pożycz mi trzy chleby, bo mój przyjaciel przybył do mnie z drogi, a nie mam co mu podać”. Lecz tamten odpowie z wewnątrz: „Nie naprzykrzaj mi się! Drzwi są już zamknięte i moje dzieci są ze mną w łóżku. Nie mogę wstać i dać tobie”. Powiadam wam: Chociażby nie wstał i nie dał z tego powodu, że jest jego przyjacielem, to z powodu jego natręctwa wstanie i da mu, ile potrzebuje. I Ja wam powiadam: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a zostanie wam otworzone. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu zostanie otworzone. Jeżeli któregoś z was, ojców, syn poprosi o chleb, czy poda mu kamień? Albo o rybę, czy zamiast ryby poda mu węża? Lub też gdy prosi o jajko, czy poda mu skorpiona? Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, to o ileż bardziej Ojciec z nieba udzieli Ducha Świętego tym, którzy Go proszą».
CZYTAJ DALEJ

Dramatyczne świadectwa z Gazy – Lekarze bez Granic o głodzie i śmierci

2025-07-26 16:25

Adobe Stock

Brak żywności, wody i pomocy medycznej. W takich warunkach od miesięcy funkcjonują lekarze i mieszkańcy Strefy Gazy. Pracownicy Lekarzy bez Granic (MSF) alarmują: głód stał się bronią wojenną w konflikcie Izraela z Hamasem, a ci, którzy próbują zdobyć jedzenie, giną od kul.

„W pierwszych 6-24 godzinach poziom cukru we krwi spada. Organizm zużywa zapasy glikogenu. Po 3 dniach zaczyna rozkładać tłuszcz, a potem mięśnie, nawet serce - tylko po to, by przeżyć. Wtedy dzieci przestają płakać” - mówi dr Mohammed Abu Mughaisib, zastępca koordynatora medycznego Lekarzy bez Granic w Gazie, w nagraniu dla mediów watykańskich prosto z obozu dla uchodźców.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję