Najgłośniejszy ostatnio film antywojenny wszedł na ekrany w
glorii wielu międzynarodowych nagród, w tym Oscara dla utworu zagranicznego.
Ziemię niczyją zrealizował Danis Tanovic, młody reżyser z Bośni,
dla którego jest to pierwszy film fabularny.
Film jest koprodukcją międzynarodową, z udziałem wkładu
finansowego Włoch, Francji, Słowenii, Belgii i Anglii. Utwór Tanovica
można więc śmiało nazwać dziełem europejskim z silnym rodowodem lokalnym.
Autor w sposób tragikomiczny ukazał epizod tragicznej wojny w Bośni,
w której z misją humanitarną interweniowały wojska ONZ. Trzech żołnierzy
z walczących ze sobą oddziałów serbskich i chorwackich wskutek absurdalnego
zbiegu przypadków weszło do wielkiego okopu. Jeden z nich, ranny
Bośniak, znalazł się na minie. Jego współtowarzysze niedoli, Bośniak
i Serb, czekają na pomoc sapera z oddziału ONZ, który rozbroi minę.
Następuje szereg na przemian groteskowych i dramatycznych sytuacji,
w wyniku których sytuacja staje się jeszcze bardziej tragiczna i
absurdalna. Takie skonstruowanie akcji, z zachowaniem jedności miejsca
i czasu, posłużyło reżyserowi do postawienia diagnoz o bezsensie
każdej wojny, w tym wojny na Bałkanach, którą toczyli ludzie mówiący
jednym językiem. Uniwersalne przesłanie filmu wynika tu z wyrazistego
stopniowania powikłanej i absurdalnej sytuacji, w jakiej zaleźli
się bohaterowie filmu.
Reżyser nie oszczędza dowódców wojsk ONZ, którzy pilnując
neutralności w konflikcie opierają się w niesieniu pomocy żołnierzom,
znajdującym się w dramatycznej sytuacji. Dwuznaczna jest także rola
reporterów telewizyjnych, którzy - jak brytyjska dziennikarka, polują
na krwawe sensacje, nie zważając na ludzkie cierpienie.
Maj i czerwiec to miesiąc personalnych zmian wśród duchownych. Przedstawiamy bieżące zmiany księży proboszczów i wikariuszy w poszczególnych diecezjach.
Biskupi w swoich diecezjach kierują poszczególnych księży na nowe parafie.
Ależ skąd! Oczywiście, że lubię! Kocham przecież wszystkich ludzi. Rozumiem jednak, dlaczego padło takie pytanie. „Usprawiedliwię się” za chwilę. Wpierw powiem parę zdań o sobie.
Moje staroniemieckie imię oznacza osobę, która dokonuje wielkich i widocznych czynów gdzieś na północy (nord, czyli „północ” i beraht, czyli „błyszczący”, „jaśniejący”). W pewnym sensie byłem taką osobą. Żyłem na przełomie XI i XII wieku. Urodziłem się w Niemczech w bogatej i wpływowej rodzinie. Dzięki temu od dziecięcych lat obracałem się wśród elit (przebywałem m.in. na dworze cesarza Henryka V). Można powiedzieć, że zrobiłem kościelną karierę - byłem przecież arcybiskupem Moguncji.
Wcześniej, mając 35 lat, cudem uniknąłem śmierci od rażenia piorunem. Wydarzenie to zmieniło moje życie. Przemierzałem Europę, ewangelizując i wzywając do poprawy postępowania. Będąc człowiekiem wykształconym i jednocześnie mającym dar popularyzacji posiadanej wiedzy, potrafiłem szybko zgromadzić wokół siebie grono naśladowców. Umiałem zjednywać sobie ludzi dzięki wrodzonej inteligencji, kulturze osobistej oraz ujmującej osobowości. Wraz z moimi uczniami stworzyliśmy nowy zakon (norbertanie). Poświęciliśmy się bez reszty pracy apostolskiej nad poprawą obyczajów wśród kleru i świeckich.
Powrócę do pytania. Zapewne wielu tak właśnie myśli o mnie. Dzieje się tak, ponieważ jako arcybiskup sąsiadującej z wami metropolii rościłem sobie prawo do sprawowania władzy nad diecezjami w Polsce, które podlegały metropolii w Gnieźnie. Przyznaję, że nie było to zbyt mądre. Jako usprawiedliwienie mogę tylko dodać, że kierowała mną troska o dobro Kościoła powszechnego. Wtedy na Waszych ziemiach chrześcijaństwo jeszcze dobrze nie okrzepło. Bóg jednak wezwał mnie rychło do siebie, a Stolica Apostolska przywróciła bardzo szybko arcybiskupom gnieźnieńskim przysługujące im prawa. Wszystko więc dobrze się skończyło.
W sztuce przedstawia się mnie zwykle w stroju biskupim z krzyżem w dłoni. Moimi atrybutami są najczęściej anioł z mitrą i monstrancja.
Mógłbym jeszcze sporo o sobie powiedzieć, gdyż moje życie obfitowało w wiele wydarzeń. Patrząc jednak na nie z perspektywy tylu stuleci, chcę na koniec gorąco zachęcić wszystkich do realizowania Bożych zamysłów w swoim życiu. Proszę mi uwierzyć, że nawet najgorsze rzeczy Bóg jest w stanie przemienić w dobro. One też mają sens, choć my jeszcze tego nie widzimy z niskiego poziomu naszej ludzkiej egzystencji.
Królowa Holandii Maksyma podarowała parafii Najświętszego Zbawiciela w Pradze Dzwon Wolności
Przebywająca z wizytą oficjalną w Czechach królowa Holandii (Niderlandów) Maksyma podarowała parafii Najświętszego Zbawiciela w Pradze dzwon, wykonany częściowo z odłamków broni, użytej przez Rosję przeciwko Ukrainie. Uroczystość przekazania tego niecodziennego daru odbyła się 5 czerwca w obecności prezydenta Czech Petra Pavla i jego żony Evy.
Dzwon Wolności, bo taką nazwę otrzymał obiekt, odlała królewska holenderska ludwisarnia Royal Eijsbouts z wykorzystaniem fragmenty pocisków artyleryjskich i innych rodzajów broni, które wojska rosyjskie wykorzystywały przeciw Ukrainie.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.