Reklama

Po prostu GLORIA

Niedziela Ogólnopolska 8/2007, str. 22-23

Gloria i jej rodzice: Joanna i Jacek Wronowie
GRAZIAKO

Gloria i jej rodzice: Joanna i Jacek Wronowie<br>GRAZIAKO

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Gloria w chwili przyjścia na świat ważyła 860 g. Badania USG wskazywały, że nie ma nerek i pęcherza, przypuszczano, że jej życie potrwa najwyżej kilka godzin.
Joanna i Jacek Wronowie z Częstochowy wierzą, że ich najmłodsze dziecko zostało uratowane za wstawiennictwem Jana Pawła II, którego żarliwie prosili o pomoc. Są małżeństwem od 13 lat, ich starsze córki Dominika i Wiktoria chodzą do szkoły. Rodzina Wronów mieszka skromnie w pokoju z kuchnią. Jacek pracuje w policji, jest wykładowcą w Wyższej Szkole Policyjnej w Szczytnie, do domu przyjeżdża w weekendy. - Na początku mąż pracował na miejscu, w Częstochowie, ale też trudno było go zastać w domu, bo policja to służba, a nie praca etatowa - mówi Joanna, która zajmuje się domem. Ze studiów na romanistyce zrezygnowała po urodzeniu Dominiki, wybrała to, co uznała za ważniejsze w życiu.

To nie lekarz decyduje o życiu

Reklama

Joanna mówi, że o życiu Glorii wiedziała niemal od pierwszych chwil, od początku też było inaczej niż wtedy, kiedy oczekiwała narodzin starszych córek. - Byłam pod opieką specjalisty, niby nie działo się nic złego, ale ja czułam, że coś jest nie tak. Taki matczyny szósty zmysł.
W drugiej połowie szóstego miesiąca zaniepokoiły ją słabsze ruchy dziecka. Badanie w szpitalu, potem wizyta u specjalisty i sugestia z jego strony, aby skontaktować się z kliniką, ponieważ stwierdził u dziecka m.in. arytmię serca. Mąż zawiózł Joannę na konsultację do Centralnego Szpitala Klinicznego Śląskiej Akademii Medycznej w Katowicach. W badaniu USG stwierdzono małą ilość wód płodowych oraz hypotrofię dziecka, którego rozwój zatrzymał się kilka tygodni temu, a jego wagę oszacowano na 468 g. - Nie ukrywano, że sytuacja jest bardzo trudna. Za kilka dni miałam zgłosić się na oddział na szczegółowe badania. Byłam pod wrażeniem troski i fachowości Profesora, który mnie badał, ale załamana diagnozą - relacjonuje Joanna. W drodze powrotnej płakałam. Mój mąż powiedział wtedy: - Nie płacz, być może Profesor jest mistrzem świata w swojej specjalności, ale przecież nie on decyduje o życiu.
W swoich notatkach Joanna napisała: „Od tego momentu modlę się do Ojca Świętego Jana Pawła II, prosząc go o uratowanie naszego dziecka. Każdego dnia kładę na brzuchu obrazek z jego wizerunkiem. Na odwrocie widnieje tekst modlitwy oraz odręczny napis: «Ojciec Święty wziął do rąk i pobłogosławił z myślą o chorych w Krakowie na Wawelu 22 czerwca 1983 r.»”
Dziewięć dni później Joanna zostaje przyjęta na oddział patologii ciąży katowickiej kliniki. Badanie USG wykazuje, że wody płodowe całkowicie zanikły, ale córeczka - mimo tak trudnych warunków - przez ostatnie 9 dni niemal podwoiła wagę - waży 860 g. Joannę czekał zabieg amnioinfuzji - czyli uzupełnienia wód płodowych. Następnego dnia po zabiegu Profesor poprosił mnie na rozmowę i powiedział, że ustalono przyczynę powikłań ciążowych; jest to zespół taśm owodniowych, polegający m.in. na rozwarstwieniu łożyska - opowiada Joanna. Niestety, lekarz powiedział, że stwierdzono, iż dziecko nie ma nerek i pęcherza, co uniemożliwia mu życie poza organizmem matki. Zaproponowano natychmiastowe rozwiązanie ciąży przez cesarskie cięcie, zaznaczając jednak, że decyzja należy do mnie. Kolejne USG wykazało, że uzupełnione poprzedniego dnia wody prawie całkowicie zanikły, nie ma zatem fizycznej możliwości kontynuowania ciąży.
- Miałam moment kryzysu. Poprosiłam Matkę Bożą o siłę, abym mogła przyjąć to, co jest mi przeznaczone. Lekarzom powiedziałam, że nim podejmę decyzję, chcę porozmawiać z kapelanem szpitalnym i przystąpić do Komunii św. Była godz. 9.00, kapelan miał przyjść ok. 11.00. Jeszcze raz wykonano mi USG. Potwierdzono, że dziecko nie ma nerek i pęcherza, ma rozdęte jelita, megakardię - przerośnięte serce oraz że komory serca nie współpracują z przedsionkami.
Długo trwała rozmowa z dwoma franciszkanami, którzy przyszli na szpitalny oddział. Potem Joanna rozmawiała jeszcze telefonicznie z franciszkańskim etykiem o. Mieczysławem Wnękowiczem. - Po chwili rozmowy o. Mieczysław powiedział, że ma przeczucie, że ta operacja powinna się dokonać - wspomina Joanna. - Wziął do rąk relikwie św. Teresy od Dzieciątka Jezus i pomodlił się razem ze mną. Rozmowa podziałała na mnie jak impuls, podpisałam zgodę na operację. Poprosiłam też, aby córeczkę natychmiast ochrzczono, nadając jej imiona Gloria Maria, które wybrałam, kiedy na Jasnej Górze ofiarowałam córkę Maryi.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Dwukrotnie uratowana

Przebudzenie. Przy łóżku mąż i mama. Mówią, że dziecko żyje. Ból fizyczny jest niczym w porównaniu z lękiem o Glorię. Później Joanna zapisze jedną z myśli skierowanych tej nocy ku Chrystusowi: „Przecież nie dajesz człowiekowi większego krzyża, niż może udźwignąć, a więc z Twoją pomocą przebrnę przez te wszystkie trudności i doświadczenia”.
- Następnego dnia rano do mojej izolatki weszła lekarka - opowiada Joanna. - Powiedziała, że jest pediatrą, żebym nie rozbudzała w sobie zbyt wielkich nadziei, ale z moim dzieckiem dzieje się coś niesamowitego. Pojawiły się kropelki moczu, a więc jest pęcherz i przynajmniej jedna nerka. Poza tym Gloria oddycha samodzielnie, bez respiratora, co u 28-tygodniowego dziecka, ważącego 860 g, jest zwykle niemożliwe.
W klinice dziewczynka spędza 71 dni, z tego 62 dni w inkubatorze. W 11. dobie życia zostaje zakażona gronkowcem, zapada na sepsę. Wydaje się, że to już koniec, jednak maleństwo po dwóch tygodniach - ku zaskoczeniu wszystkich - zwalcza chorobę.
Codziennie jechałam 80 km, z Częstochowy do Katowic, aby zostawić małej ściągany z piersi pokarm - wspomina Joanna. - Wiedziałam, że to jest dla niej najważniejsze. Karmiono ją sondą. Mnie pozwolono ją dotknąć dopiero w 38. dobie życia. Wtedy położyłam jej na główce mój obrazek z Ojcem Świętym Janem Pawłem II.

Miłością trzeba się dzielić

Karta wypisowa Glorii ze szpitala nie wyglądała optymistycznie: krwawienia śródczaszkowe 2. i 3. stopnia, torbiel przegrody w mózgu, na 10 czynników uszkodzenia słuchu miała zaburzonych 6, retinopatię 2 stopnia i dużą przepuklinę pępkową - mówi Joanna. Najważniejsze, że wreszcie mieliśmy ją w domu, że wzięta na ręce przytulała się do piersi, jakby chciała nadrobić czas rozdzielenia z najbliższymi.
Do swojego kalendarza Joanna wpisuje kolejne wizyty u specjalistów: neonatologa, ortopedy, neurologa, okulisty, laryngologa. Pod kierunkiem rehabilitantki uczy się wykonywać masaże, starannie pielęgnuje brzuszek dziecka, aby uniknąć operacji przepukliny. Gloria robi szybkie postępy, w końcu okazuje się, że jest zdrowa, że nie są potrzebne żadne operacje. Joannie przypominają się słowa, które usłyszała w sercu, kiedy spodziewając się najgorszego, czekała samotnie w sali przedoperacyjnej: „Po bólu rodzenia przyjdzie radość macierzyństwa”.
- Gloria wniosła w nasz dom szczęście i radość, w niczym nas nie ograniczała, kiedy Wiktorię i Dominikę zawoziłam do szkoły lub na basen, jechała z nami - mówi Joanna. - Lubimy aktywny tryb życia, Glorii też nie trzymaliśmy pod kloszem, zabieraliśmy ją do Żywca, na Podhale, na Węgry. W czasie niedawnych ferii wybrali się do Krakowa, Wadowic i Zakopanego.
Do rodziny Wronów na czas ferii dołączyła 13-letnia, niepełnosprawna Monika z zakładu opiekuńczo-wychowawczego. - Zobaczyłam ją w styczniu w programie telewizyjnym - mówi Joanna. - Pomyślałam wtedy, przecież ktoś musi pokochać to dziecko, które nie prosi o komputer czy zabawki, prosi tylko o miłość. Dlaczego nie my? Porozmawiałam z mężem, który odszukał Monikę. O tym, że moglibyśmy adoptować dziecko niepełnosprawne, myśleliśmy jeszcze przed narodzeniem Glorii. Kilka razy rozmawialiśmy z dziewczynką telefonicznie. Zapytaliśmy, czy chciałaby pojechać z nami na ferie. Jesteśmy pełni nadziei, że nasza rodzina niedługo powiększy się jeszcze o Monikę.
Czy dadzą radę finansowo? - Pamiętam, że Jan Paweł II powiedział kiedyś, że największą biedą dla dzieci nie jest bieda materialna, lecz brak rodzeństwa - mówi Joanna. - Chcielibyśmy mieć liczną rodzinę. Ponieważ jestem w domu, mogę gospodarować oszczędnie. Dziwię się, gdy słyszę, jak młode kobiety narzekają, że wychowanie dziecka tyle kosztuje. Gloria sypia w łóżeczku, w którym wychowały się jej siostry, a wcześniej ja i mój brat. Może to reklama sprawia, że rodzice uważają, iż dziecko potrzebuje kosztownych ubrań i zabawek. Tymczasem dziecko potrzebuje naszej mądrej miłości. I modlitwy.

Świadectwo Joanny i Jacka Wronów zostało opublikowane w numerze 8/2006 „Totus Tuus” - miesięcznika Postulacji do Spraw Beatyfikacji i Kanonizacji Sługi Bożego Jana Pawła II.

2007-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kalendarz Adwentowy: Gwiazda, która odsłania serce

2025-12-14 20:27

[ TEMATY ]

Kalendarz Adwentowy 2025

Karol Porwich/Niedziela

• Lb 24, 2-7. 15-17a • Mt 21, 23-27
CZYTAJ DALEJ

Narastają ataki na obrońców życia przed placówką aborcyjną AboTak w Warszawie

2025-12-13 20:16

[ TEMATY ]

aborcja

Fundacja Życie i Rodzina

O sprawie poinformowała Fundacja Życie i Rodzina. – Aborcyjny Dream Team szczuł i szczuł, aż w końcu są efekty.

W ostatnim czasie doszło do serii ataków na działaczy pro-life, którzy protestują przeciwko działalności tzw. przychodni aborcyjnej na ul. Wiejskiej – wskazuje w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” Krzysztof Kasprzak z Fundacji Życie i Rodzina. Jak relacjonuje, podczas jednego z ataków kobieta podeszła z wiaderkiem i wylała bliżej niezidentyfikowaną lepką ciecz na wolontariuszy. – Została zatrzymana przez policję, ale… bardzo szybko zwolniona! Natomiast mężczyzna, który był z tą kobietą, pobił pikietujące dziewczyny – wybrał moment ataku, kiedy były same, bez chłopaków w pobliżu. Jedną popchnął, drugą uderzył w twarz i rozbił jej wargę. Inny mężczyzna wparował w zgromadzenie, przewrócił stolik i niszczył sprzęt – wylicza Krzysztof Kasprzak. – Mamy do czynienia z bezprawiem w AboTaku i bezprawiem na ulicy – ocenia.
CZYTAJ DALEJ

Święty Mikołaj biskup Miry – pokornie i radośnie utrudzony dla dobra potrzebujących

2025-12-14 19:50

Bernadetta Żurek-Borek

- Święty Mikołaj potrafił i potrafi wiele zdziałać, wiele pomóc – przekonywał w homilii ks. Kazimierz Skwierawski.

Zabytkowa świątynia Świętego Mikołaja (przy ul. Kopernika 9) jest na mapie starego Krakowa miejscem szczególnym, któremu od 700 lat patronuje święty Mikołaj – Biskup z Miry. Niesamowity święty – który przez długi czas w swojej skromności odmawiał przyjęcia godności biskupiej, dopiero widzenie, w którym Bóg objawił mu swoją wolę, spowodowało, że przyjął urząd pasterski. Sprawował go godnie, znajdując przy tym czas, by wspierać ubogich (cicho, bez rozgłosu) i stawać w obronie sprawiedliwości. I właśnie ta dobroć i miłosierdzie Biskupa Miry, a także ogromna wdzięczność obdarowywanych są jego najpiękniejszym atrybutem do czasów obecnych. Stąd jego dziedzictwo łączy się z piękną tradycją rozdawania prezentów.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję