Reklama

Jeden z pięćdziesięciu sześciu

W Gdańsku, na Długim Targu można oglądać szczególną wystawę poświęconą ofiarom stanu wojennego i późniejszych represji aż do 1989 r. Została ona przygotowana przez Annę Bohdziewicz i Mariusza Hermanowicza we współpracy z Instytutem Pamięci Narodowej i Ośrodkiem „Karta”. Przez pięć lat zbierali informacje i docierali do rodzin tych, którzy wówczas stracili życie, często w niewyjaśnionych okolicznościach. Efektem jest 56 zdjęć i biogramów umieszczonych na oddzielnych planszach. Spoglądają z nich osoby w różnym wieku i różnych profesji. Są wśród nich naukowcy i górnicy, księża i uczniowie. Autorzy są przeświadczeni, że ofiar komunistycznych represji tamtego czasu jest więcej i uda się do nich dotrzeć, gdy wystawa zacznie podróżować po całej Polsce.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Pierwsze ofiary

Reklama

Jednym z tych, którzy zginęli w pierwszych dniach stanu wojennego, był 23-letni Antoni Browarczyk z Gdańska.
17 grudnia 1981 r., w czwartek, po pracy, o godz. 15 wraz z czterema kolegami wyszedł z warsztatu Henryka Szlendaka, w którym uczył się zawodu elektromechanika. W okolicy Huciska trafili na demonstrację. - Po drugiej stronie była milicja, która strzelała z rakietnic, obok paliły się jakieś samochody - wspominał jeden z nich, Czesław Słowik. Inny, Roman Więcki, namawiał kolegów, aby jak najszybciej wracali do domów. Nie można się było dostać do kolejki i dojechać na Zaspę, więc Antek, który tam mieszkał, zdecydował się iść do kolegi Piotra Szczęsnowicza na ulicę Łąkową. Szli przez park, chcieli dostać się na drugą stronę ulicy przez tunel, ale pogubili się w tłumie.
Prof. dr hab. Maria Referowska ze Szpitala Wojewódzkiego w Gdańsku: - 17 grudnia ok. godziny 17 przyniesiono do nas trzech rannych. Szczególnie utkwił nam w pamięci młody, 20-letni chłopiec, którego przyniesiono na parkowej ławce. Doznał on rany postrzałowej. Wlot kuli nastąpił w okolicy jarzmowej, natomiast wylot w okolicy szyi po stronie lewej. Okazało się to fatalne, gdyż nastąpiło uszkodzenie rdzenia kręgowego i struktury pnia mózgu. Był w stanie śmierci klinicznej, nie dawał oznak życia, podjęto próbę resuscytacji, która powiodła się o tyle tylko, że powróciło krążenie krwi. Inne funkcje, którymi zawiaduje centralny układ nerwowy, niestety nie powróciły i chłopiec ten po sześciu dniach pobytu u nas zmarł.
Mariannę i Czesława Browarczyków o postrzeleniu syna zawiadomił znajomy, który widział, jak niesiono go do szpitala. Nie udało im się jednak tego dnia tam przedostać. Dopiero na drugi dzień na sali reanimacyjnej zobaczyli syna, który nie dawał oznak życia.
Tamten czas na zawsze pozostanie w pamięci 6-letniej wówczas Grażyny Browarczyk. I jeden z pierwszych dni stanu wojennego, gdy brat zrobił dla niej blaszkę identyfikacyjną i powiedział, że ma ją zawsze nosić. I ten, gdy ojciec wrócił zapłakany, z trudem szepcząc: - Grażynko, Tolusia zabili. Nie do końca rozumiała, co to znaczy, ale wiedziała, że stało się coś strasznego. Nie wierzyła tylko, że już nigdy brata nie zobaczy. Jeszcze przez wiele miesięcy rysowała go na noszach, w szpitalu, kreśliła niezgrabnie jego imię. Później, gdy zaczęła chodzić do szkoły, układała rymowanki o bracie i śpiewała, akompaniując sobie na pianinie. Dziś, choć pochłaniają ją własne sprawy (pisze doktorat na oceanologii), to ciągle towarzyszy jej pamięć o bracie, a zwłaszcza w takich momentach, jak otwarcie wspomnianej wystawy, na które została zaproszona do Warszawy.

Ciała nie wydano rodzinie

Rodzinie nie wydano zwłok syna, nie pozwolono podać nekrologu do prasy, za to wyznaczono datę pogrzebu na ostatni dzień roku. Nie zgodzono się nawet na przewiezienie trumny do kościoła na Mszę św., a od razu przetransportowano ją do cmentarnej kaplicy. Tam chciano ją zamknąć przed przybyciem rodziny, ale wtedy kolega Antoniego, Stanisław Osipowicz schował „motylki” do kieszeni, aby umożliwić ostatnie pożegnanie.
Te tragiczne przeżycia odbiły się na zdrowiu całej rodziny, aż w końcu zawał serca Czesława Browarczyka spowodował, że musieli żyć ze skromnej renty. Z pomocą na początku lat 90. przyszedł prokurator wojewódzki Leszek Lackorzyński, który wystąpił z inicjatywą przyznania odszkodowania. Pieniądze bardzo się przydały, zwłaszcza że dwa kolejne wylewy doprowadziły do całkowitego paraliżu pana Czesława, którym od trzech lat żona opiekuje się z wielkim oddaniem. I tylko czasem myśli, że może lżej by było, gdyby Toluś żył…
Na tablicy nagrobnej Antoniego Browarczyka można przeczytać, że padł na ulicy Gdańska, a strzał był z ręki Polaka. I tyle wiemy do tej pory, bo choć z ciała ofiary wyjęto pocisk, to w śledztwie rozpoczętym w 1981 r. nie ustalono, z jakiej broni go wystrzelono. - Z całą pewnością bronią automatyczną z ostrymi nabojami dysponowała jedenastoosobowa jednostka Wojska Polskiego i sześcioosobowa grupa konwojowa milicji, wysłana tam więźniarką - twierdzi mecenas Jacek Taylor, członek Komisji Nadzwyczajnej Sejmu RP do zbadania działalności MSW, tzw. Komisji Rokity, działającej na początku lat 90. I oni przyznali, że strzelali, ale na postrach, ponad głowami ludzi, w ściany - będącego w remoncie i niezamieszkałego - budynku Żaka. Jednak Antoniego Browarczyka trafiono wprost, to nie był rykoszet. Mecenas Taylor: - W śledztwie wszczętym bezpośrednio po zdarzeniu mieliśmy do czynienia ewidentnie ze złą wolą. Z akt śledztwa wynika bowiem ponad wszelką wątpliwość, że całkowicie świadomie nie zabezpieczono broni, a więc dowodów popełnienia przestępstwa. I kiedy Prokuratura Wojewódzka w Gdańsku ponownie przystąpiła do czynności śledczych w tej sprawie, nie była już w stanie stwierdzić, kto i jaką bronią się posługiwał.

Kto winien?

Treść zebranego wtedy materiału nie pozwoliła też członkom Komisji Nadzwyczajnej na ustalenie osób odpowiedzialnych za tamte zdarzenia. To właśnie ich Marianna Browarczyk obwinia za największą tragedię swojego życia. - Ci, którzy wprowadzili stan wojenny, są najbardziej winni, a ofiarami są wszyscy Polacy, nawet ci, którym kazano strzelać - mówi dziś, dodając jednocześnie, że jeśli wtedy mieli odwagę wyciągnąć broń, to po latach powinni też mieć odwagę powiedzieć: darujcie, nie wiedzieliśmy, co robimy.
Tymczasem zarówno oni, jak i sprawcy bezpośredni tej czy podobnych tragedii żyją spokojnie pośród nas, hojnie wynagradzani za dobrze pełnione obowiązki i zapewne są oburzeni, że ktoś chciałby im odbierać ich szczególne przywileje w ramach deubekizacji czy dekomunizacji.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2007-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Lwów: po rosyjskim nalocie uszkodzony kościół

W wyniku rosyjskich nalotów na Ukrainę w nocy z 4 na 5 października został poważnie uszkodzony kościół greckokatolicki we Lwowie. Według informacji Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego (UKGK), fale ciśnienia powstałe w wyniku eksplozji zniszczyły okna i drzwi świątyni, a także dzwonnicę. Uszkodzone zostały również pomieszczenia sąsiedniej szkoły niedzielnej.

W efekcie w kościele znajdowało się tak dużo potłuczonego szkła, że odprawienie liturgii w niedzielny poranek było niemożliwe. Podczas gdy na terenie kościoła położonego na południowych obrzeżach miasta nie było żadnych rannych, we wsi pod Lwowem zginęły cztery osoby, poinformowały miejscowe władze. Arcybiskup lwowski UKGK Ihor Woźniak wezwał do modlitwy za zmarłych i rannych.
CZYTAJ DALEJ

Młody ksiądz, opiekun harcerzy, zmarł w swoje 46. urodziny. Dziś jego pogrzeb

2025-10-06 09:29

[ TEMATY ]

pogrzeb

młody ksiądz

opiekun harcerzy

46. urodziny

Chorągiew Ziemi Lubuskiej ZHP

Ks. Adam Żygadło zmarł w swoje 46. urodziny

Ks. Adam Żygadło zmarł w swoje 46. urodziny

W piątek 3 października 2025 r., w 46. rocznicę swoich urodzin i w 21. roku kapłaństwa, w szpitalu w Zielonej Górze zakończył swoją ziemską pielgrzymkę śp. ks. Adam Żygadło, wikariusz Parafii pw. Wniebowzięcia NMP w Żaganiu - informuje portal diecezji zielonogórsko-gorzowskiej. Był był harcmistrzem i zaangażowanym opiekunem harcerzy.

Zmarłego kapłana we wzruszającym wpisie żegnają harcerze
CZYTAJ DALEJ

Opublikowano orędzie Leona XIV na Światowy Dzień Młodzieży

2025-10-07 12:37

[ TEMATY ]

Światowy Dzień Młodzieży

orędzie Leona XIV

Vatican Media

Papież Leon XIV

Papież Leon XIV

Papież skierował do młodzieży doroczne orędzie z okazji 40. Światowych Dni Młodzieży, które będą obchodzone w uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata, 23 listopada - informuje Vatican News. W swoim przesłaniu zachęcił młodych ludzi, by mieli odwagę być najpierw przyjaciółmi, a następnie świadkami Jezusa i dzięki temu stawali się misjonarzami i budowniczymi pokoju w świecie i wśród rówieśników.

Papieskie orędzie opiera się na temacie 40. ŚDM: „Wy też świadczycie, bo jesteście ze Mną” (J 15, 27). Ojciec Święty przypomina w nim o sierpniowych obchodach Jubileuszu Młodzieży i zachęca, by jubileuszowe spotkanie „nie pozostało wydarzeniem odosobnionym, ale stało się dla każdego krokiem naprzód w życiu chrześcijańskim i silną motywacją do wytrwania w dawaniu świadectwa wiary”. Zaprasza też młodych ludzi do rozpoczęcia przygotowań do kolejnej międzynarodowej edycji ŚDM, która odbędzie się w Seulu w sierpniu 2027 r.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję