Chciałabym, aby to ogłoszenie znalazło się w rubryce „Chcą korespondować”, a może nawet w innej, bardziej praktycznej, bo jest to raczej prośba niż chęć korespondencji. Liczę, że za Waszym pośrednictwem rozwiążę swój problem. Mam 40 lat, jestem osobą bezrobotną - zgodną, życzliwie nastawioną do ludzi. Pochodzę ze wsi. Mogłabym wyjechać za granicę, nie mam jednak żadnych znajomości, a wiele biur z ofertami pracy jest po prostu nieuczciwych. Nie chcę szukać za granicą „przygód”, lecz uczciwie pracować, np. w restauracji czy przy kuchni. Jestem z Podkarpacia, proszę więc, aby odezwały się do mnie osoby z okolic Leżajska lub Rzeszowa.
Maria
Postanowiłam zamieścić ten list jako przykład problemu. Trudności w poszukiwaniu pracy dotykają najczęściej osób mieszkających w małych miasteczkach, a szczególnie na terenach, które określamy mianem „prowincja”. Nieważne, że jest tam o wiele piękniej niż w wielu wielkich miastach, że życie ma dodatkowy urok w obcowaniu ze wspaniałą przyrodą. Niestety, często brakuje tam pracy.
Inną grupą mającą trudności w znalezieniu pracy są osoby „w pewnym wieku”, często kobiety. Dochodzi do tego brak atrakcyjnego wykształcenia i - mamy prawdziwy problem.
Czekam więc na listy od czytelników i pomysły, jak radzić sobie w takich sytuacjach. Może ktoś podpowie coś konkretnego również naszej czytelniczce.
Jedną radę mogę podać już teraz. Otóż bardzo się dziwię, że mając katolicki dziennik, jakim jest „Nasz Dziennik”, nasi kochani rodzimi katolicy biegną do biur ogłoszeń różnych dziwnych gazet, niezbyt przyjaznych - delikatnie mówiąc - im samym, i nabijają ich „kieszenie”, podczas gdy cena „Naszego Dziennika” jest naprawdę atrakcyjna i zawsze mamy większą gwarancję, że nie trafi się na jakiegoś zakamuflowanego oszusta. Gdzie tu logika?
Aleksandra
Pomóż w rozwoju naszego portalu