Reklama

Z notatnika kapłana

Samotności ciąg dalszy

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Pisałem już o tym, ale to tak boli, i to szczególnie w takim dniu, że czuję, iż muszę dać upust bólowi jeszcze raz. Widziałem w te święta dużo samotności. Tak jak co roku. W szpitalu, przy wielu łóżkach. Samotni chorzy albo próbowali spać obróceni na bok, albo patrzyli nieruchomo w ścianę. Przejmujący był to widok. Przerabiam go każdego roku i jeszcze się do niego nie przyzwyczaiłem. Skądinąd to dobrze, bo gdybym uznał, że się przyzwyczaiłem, to znaczyłoby, że zobojętniałem.
Nasza „świątynia cierpienia” nie jest duża. Na święta zostaje w niej niewielu chorych. Albo ci, którzy muszą, bo stan zdrowia nie pozwala na wypis czy choćby wydanie przepustki, albo tacy, którzy trafili do szpitala nagle, bo podupadli na zdrowiu dzień lub dwa przed świętami.
Jak zwykle po plebanijnej wieczerzy poszedłem do chorych, aby pobyć trochę z nimi. Dzieliliśmy się opłatkiem, śpiewaliśmy kolędy. Można powiedzieć kolokwialnie, że było „miło”, choć mogło być w wielu przypadkach milej, bo ci chorzy wyglądali przede wszystkim rodziny. Owszem, cieszyli się, że jest z nimi ksiądz, ale cieszyliby się bardziej, gdyby to był ktoś z najbliższych. Przypatrywałem się szczególnie pewnej staruszce. Tydzień wcześniej rozmawiałem z nią w szpitalu. Zwierzała się, że czeka na odjęcie kawałka stopy. Żaliła się, że wnuczek, z którym mieszka, jeszcze jej nie odwiedził. Na stoliku nie widziałem żadnych znaków odwiedzin. Stopę miała już odjętą, a wnuczka chyba nie było. Nie ośmieliłem się zapytać, żeby nie sprawić jeszcze więcej bólu.
Można mieć słuch w 100 procentach sprawny i być głuchym jak pień. I można cierpieć spory ubytek w tym ważnym narządzie, a mieć uszy na oścież otwarte. W szpitalu słychać niemy krzyk. Silniejszy od dźwięku startującego jumbo jeta, wpijający się w pierś, rozrywający „duchowe bębenki”. Ten niemy krzyk jest wołaniem o człowieka.
To, co najbardziej przeraża w „świątyni cierpienia”, to wcale nie cierpienie wymalowane na twarzy, to nawet nie choroby, które w wyobraźni mogą wisieć nad każdym z nas i których panicznie się boimy. W szpitalu, w jego codziennym zabieganiu, skrzypieniu łóżek, cichym, bolesnym pojękiwaniu, pośród dramatów reanimacji, człowiek oblewa się potem na widok pustki. Pustki przy łóżku chorego, której nie zapełniają trwające chwilę odwiedziny, kończące się szybkim: „No to pa, bo ja już muszę lecieć”. W świadomości zdrowych to często ucieczka od śmierci do życia. Ale to fałszywe przekonanie, które jest w istocie śmiertelną pułapką, bo uciekając ze szpitala, człowiek jest święcie przekonany, że mknie ku życiu, a w istocie pcha się w obleśne w łapy śmierci.
Gdy człowiek zapadnie na duchową głuchotę, gdy popękają „bębenki serca”, to tak jakby już umarł. Jakby się stracił. Jakby go nie było. I gdy tak stoję, i patrzę na wykrzywioną cierpieniem twarz z łóżka i z drugiej strony wolną od bólu twarz człowieka, który na widok cierpienia ucieka, to pytam się: Kto tu bardziej jest? Czy ten, kto stoi na progu śmierci, czy ten, komu się zdaje, że gna ku centrum życia? Dla mnie bardziej jest ten, kto rzeczywiście umiera, niż ten, kto już umarł, a tylko wydaje mu się, że żyje.
Co z człowiekiem, przekonanym, że ma sokoli wzrok i uszy kota, a w rzeczywistości jest ślepy jak kret i głuchy jak pień?
Co zrobić z tym, który biega niczym maratończyk, a przy okazji zdaje mu się, że jest na pustyni? Potrąca, przewraca, depcze, tłamsi. Cudu trzeba, żeby go uleczyć z jego przypadłości. I człowiek tego uczynić nie zdoła. Wszystko w rękach Boga.
Że przyjdzie. Że stanie i powie: „Effatha! - Otwórz się! Otwórz się na człowieka. Otwórz się na prawdę. Otwórz się na Boga”. To nie są trzy różne wykluczające się otwarcia. To, prawdę mówiąc, jedno i to samo. Jeżeli otworzysz się na Boga, to i prawdę poznasz, człowieka usłyszysz. Jeśli otwarty na prawdę jesteś, to nie ma wyjścia - trafisz na Boga, bo on prawdą najczystszą jest, a w tej prawdzie człowiek ma poczesne miejsce. Jeśli na człowieka się otworzysz, to Boga w nim ujrzysz niechybnie, bo wszak on na Jego obraz i podobieństwo jest, i to najczystsza, pierwszej próby prawda. A więc - Effata! Otwórz się!

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Krościenko n. Dunajcem: otwarcie Centrum Krucjaty Wyzwolenia Człowieka

2024-05-03 08:27

[ TEMATY ]

Ruch Światło‑Życie

Krucjata Wyzwolenia Człowieka

Foto Oaza/Facebook

„Jestem przekonany, że z radością oraz z nieba przypatruje się nam ks. Franciszek Blachnicki - mówił podczas uroczystego otwarcia Centrum Krucjaty Wyzwolenia Człowieka w Krościenku nad Dunajcem ks. dr Marek Sędek, moderator generalny Ruchu Światło-Życie.

Kopia Górka stała się wyjątkowym miejscem dla sługi Bożego, który miał wizję żywego Kościoła. - Jeden z kapłanów powiedział: „pamiętam, jak ksiądz Blachnicki prowadził nas po polanie i mówił, że tu będzie kiedyś kościół Krucjaty Wyzwolenia Człowieka. Póki co mamy w budynku kaplicę - dodał ks. dr Marek Sędek. Jej poświęcenie odbędzie w czerwcu, w 45. rocznicę ogłoszenia krucjaty, które odbyło się w czasie pierwszej pielgrzymki św. Jana Pawła II do ojczyzny.

CZYTAJ DALEJ

Czym się zajmuje Komisja Episkopatów Wspólnoty Europejskiej (COMECE)?

2024-05-02 19:53

[ TEMATY ]

Unia Europejska

COMECE

pixabay.com

Rozszerzanie Unii Europejskiej, protesty rolników, aborcja, migracja i prawo azylowe, kryzys energetyczny, wojna w Ukrainie i na Bliskim Wchodzie, wolność religijna, pandemia COVID-19 i odbudowa po niej - to niektóre ze spraw, którymi w ostatnim czasie zajmowała się Komisja Episkopatów Wspólnoty Europejskiej (COMECE).

Zasadniczym celem tego forum współpracy konferencji biskupich państw członkowskich UE jest przedstawianie w strukturach UE głosu Kościoła katolickiego na aktualne tematy, którymi się one akurat zajmują. Komisja nieustannie przypomina też o duchowym wymiarze jednoczącej się Europy, który był istotny dla jej katolickich ojców-założycieli: Roberta Schumana, Alcide De Gasperiego i Konrada Adenauera.

CZYTAJ DALEJ

#PodcastUmajony (odcinek 4.): Oddaj długopis

2024-05-03 20:00

[ TEMATY ]

Ks. Tomasz Podlewski

#PodcastUmajony

Mat. prasowy

Czy w oczach Maryi istnieją lepsze i gorsze życiorysy? Dlaczego warto Ją zaprosić we własny rodowód? I do jakiej właściwie rodziny Maryja wprowadza Jezusa? Zapraszamy na czwarty odcinek „Podcastu umajonego” ks. Tomasza Podlewskiego o tym, że przy Maryi każda historia może zakończyć się świętością.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję