Jest takie porzekadło, że jest kłamstwo, wielkie kłamstwo i statystyka. A mimo to badania demoskopijne w dzisiejszym świecie stanowią podstawowy instrument inżynierii społecznej w tzw. liberalnych demokracjach. Codziennie jesteśmy zalewani różnego rodzaju sondami, z których dowiadujemy się, co „opinia publiczna” myśli, na kogo zamierza głosować, ile wyda na wakacje, jak się czuje i czego się obawia. Od czytania kolejnych sondaży dzień zaczynają rządzący, a uprawianie polityki utraciło cechę reprezentatywności. Jest zastępowane sondażami opinii publicznej, które zazwyczaj są podporządkowane ideologii „poprawności politycznej”.
Istota manipulacji, do jakiej może być wykorzystywany sondaż, bazuje na prostym mechanizmie. Wiele osób lubi być w grupie większościowej, nawet jeśli nie podziela poglądów uznawanych za większościowe. Ludzie czują się wtedy bezpieczniej i uważają, że są akceptowani społecznie. Dobrze to ilustruje następujący przykład. Został ogłoszony wynik sondażu, z którego wynika, że 51 proc. ankietowanych uważa, że Ziemia się kręci wokół Księżyca. Dajmy na to, że w rzeczywistości uważa tak 5 proc., ale następnego dnia po ogłoszeniu tych rewelacji automatycznie wzrośnie odsetek osób twierdzących, że Ziemia krąży wokół Księżyca. I to nie dlatego, że zgadzają się z tą opinią, ale dlatego, że wolą być w grupie większościowej.
Dlatego m.in. do sondaży należy podchodzić z dużą ostrożnością. Choć czasami w przestrzeni społecznej są publikowane wyniki ciekawych i znamiennych badań demoskopijnych. Bardzo charakterystyczny był np. sondaż opublikowany w „Rzeczpospolitej” 10 listopada ub.r., który przeszedł prawie bez echa. Z tego sondażu wynikało jasno, że 3/4 respondentów widzi zagrożenie dla naszej suwerenności w UE. Co więcej, aż 35 proc. badanych uważa, że Polska obecnie nie jest krajem w pełni niepodległym. Te wyniki pokazują, że to, co oficjalnie głosi się w przestrzeni publicznej - m.in. na temat UE i Polski w jej strukturach - to są propagandowe slogany używane do celów politycznych. Pomimo tej propagandy jednak znacząca część Polaków pozostaje krytyczna i wyciąga własne wnioski.
I drugi sondaż, opublikowany niedawno również przez ten sam dziennik. Wynika z niego, że tylko 5 proc. Polaków jest za aborcją na żądanie. Co trzeci Polak wyklucza w ogóle aborcję w każdej sytuacji. Legalizację tzw. związków partnerskich zdecydowanie popiera zaledwie 3 proc. badanych, a 80 proc. respondentów uważa, że pary homoseksualne nie powinny mieć prawa zawarcia związku małżeńskiego. Natomiast 93 proc. sprzeciwia się adopcji dzieci przez homoseksualistów.
Takie wyniki przeczą „oficjalnie” prezentowanej wykładni rzeczywistości. Jeden z internautów z entuzjazmem skomentował sondaż krótkimi słowami: „Precz z terrorem!”. Ludzie zachowują bowiem zdrowy dystans wobec unijnej nowomowy, która jest oparta na dyktaturze relatywizmu.
Ależ skąd! Oczywiście, że lubię! Kocham przecież wszystkich ludzi. Rozumiem jednak, dlaczego padło takie pytanie. „Usprawiedliwię się” za chwilę. Wpierw powiem parę zdań o sobie.
Moje staroniemieckie imię oznacza osobę, która dokonuje wielkich i widocznych czynów gdzieś na północy (nord, czyli „północ” i beraht, czyli „błyszczący”, „jaśniejący”). W pewnym sensie byłem taką osobą. Żyłem na przełomie XI i XII wieku. Urodziłem się w Niemczech w bogatej i wpływowej rodzinie. Dzięki temu od dziecięcych lat obracałem się wśród elit (przebywałem m.in. na dworze cesarza Henryka V). Można powiedzieć, że zrobiłem kościelną karierę - byłem przecież arcybiskupem Moguncji.
Wcześniej, mając 35 lat, cudem uniknąłem śmierci od rażenia piorunem. Wydarzenie to zmieniło moje życie. Przemierzałem Europę, ewangelizując i wzywając do poprawy postępowania. Będąc człowiekiem wykształconym i jednocześnie mającym dar popularyzacji posiadanej wiedzy, potrafiłem szybko zgromadzić wokół siebie grono naśladowców. Umiałem zjednywać sobie ludzi dzięki wrodzonej inteligencji, kulturze osobistej oraz ujmującej osobowości. Wraz z moimi uczniami stworzyliśmy nowy zakon (norbertanie). Poświęciliśmy się bez reszty pracy apostolskiej nad poprawą obyczajów wśród kleru i świeckich.
Powrócę do pytania. Zapewne wielu tak właśnie myśli o mnie. Dzieje się tak, ponieważ jako arcybiskup sąsiadującej z wami metropolii rościłem sobie prawo do sprawowania władzy nad diecezjami w Polsce, które podlegały metropolii w Gnieźnie. Przyznaję, że nie było to zbyt mądre. Jako usprawiedliwienie mogę tylko dodać, że kierowała mną troska o dobro Kościoła powszechnego. Wtedy na Waszych ziemiach chrześcijaństwo jeszcze dobrze nie okrzepło. Bóg jednak wezwał mnie rychło do siebie, a Stolica Apostolska przywróciła bardzo szybko arcybiskupom gnieźnieńskim przysługujące im prawa. Wszystko więc dobrze się skończyło.
W sztuce przedstawia się mnie zwykle w stroju biskupim z krzyżem w dłoni. Moimi atrybutami są najczęściej anioł z mitrą i monstrancja.
Mógłbym jeszcze sporo o sobie powiedzieć, gdyż moje życie obfitowało w wiele wydarzeń. Patrząc jednak na nie z perspektywy tylu stuleci, chcę na koniec gorąco zachęcić wszystkich do realizowania Bożych zamysłów w swoim życiu. Proszę mi uwierzyć, że nawet najgorsze rzeczy Bóg jest w stanie przemienić w dobro. One też mają sens, choć my jeszcze tego nie widzimy z niskiego poziomu naszej ludzkiej egzystencji.
Choć zbliża się zakończenie roku szkolnego, uczniowie, rodzice i nauczyciele nadal nie wiedzą, czy ocena z religii lub etyki będzie wliczana do średniej na świadectwie. Rozporządzenie Ministra Edukacji mówi jedno, a wyrok Trybunału Konstytucyjnego – coś zupełnie innego. W tej atmosferze niepewności łatwo o chaos i nierówne traktowanie uczniów w różnych szkołach. Sprawdzamy, co naprawdę wynika z przepisów, i podpowiadamy rodzicom, jak bronić interesów swoich dzieci a tum samym bronić religii w szkole.
22 maja 2025 r. Trybunał Konstytucyjny wydał wyrok, w którym uznał za niezgodne z Konstytucją przepisy wyłączające ocenę z religii lub etyki z wyliczania średniej ocen ucznia. W uzasadnieniu orzeczenia podkreślono, że zmiany wprowadzone przez Ministerstwo Edukacji Narodowej (obowiązujące od 1 września 2024 r.) zostały wdrożone bez porozumienia ze związkami wyznaniowymi, co jest naruszeniem obowiązującego porządku prawnego.
Prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę deregulacyjną - poinformowała w piątek kancelaria prezydenta. Nowe rozwiązania mają uprościć zasady wykonywania działalności gospodarczej; wprowadzają 6-miesięczne vacatio legis na ustawy nakładające na firmy nowe obowiązki.
Podpisana przez prezydenta ustawa to nowelizacja niektórych ustaw w celu deregulacji prawa gospodarczego i administracyjnego oraz doskonalenia zasad opracowywania prawa gospodarczego, zwana też ustawą deregulacyjną lub pierwszym pakietem deregulacyjnym. Wprowadza ona szereg zmian w przepisach dotyczących prawa gospodarczego. Mają one przyspieszyć postępowania administracyjne i uprościć zasady wykonywania działalności gospodarczej.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.