Reklama

Kleryk w żołnierskim mundurze

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ten żołnierz, którego wówczas spotkałem, nie był jeszcze księdzem i wcale nie nazywał się Jurek Popiełuszko, tylko Alek! Imienia Jurek zaczął używać dopiero tuż przed święceniami kapłańskimi, w 1972 r.
Tymczasem była jesień 1966 r., koniec października. Od roku w Bartoszycach funkcjonowała jednostka wojskowa, w której przebywali klerycy z różnych seminariów w Polsce. Znalazłem się tam i ja, z krakowskiego seminarium. W kilka dni po przybyciu dostałem gorączki i trafiłem na izbę chorych. Zastałem tam już kilku żołnierzy, a wśród nich jednego, który od razu zwrócił moją uwagę i wzbudził sympatię. Był średniego wzrostu, o szczupłej twarzy, z której spoglądały dobrotliwie wesołe oczy. Widząc mnie lekko zdezorientowanego, uśmiechnął się i przedstawił: „Alek jestem, z sąsiedniej jednostki”. Na izbie chorych było wiele okazji do rozmów. Nie mając żadnych zajęć, przebywając obok siebie łóżko w łóżko, mogliśmy całymi dniami i nocami prowadzić ciekawe rozmowy. A było wtedy o czym rozprawiać!

Jurek wiedział więcej

Reklama

Wieczorem Jurek pierwszy zaproponował wspólną modlitwę na różańcu, był to przecież październik. Usiedliśmy każdy na swoim łóżku, twarzą do siebie, i zaczęliśmy modlitwę, nie zważając na kilku innych żołnierzy, którzy siedzieli bądź leżeli na swoich łóżkach i rozmawiali.
Jurek był bardzo rozmowny i dobrze zorientowany w położeniu, w którym znaleźliśmy się z chwilą przybycia do tej jednostki: - Tu nie chodzi o żadną służbę wojskową - mówił - to tylko pretekst i sposób, aby nas odwieść od naszych planów życiowych. To wiedziałem i ja. Z Krakowa już przede mną niektórzy koledzy zostali wzięci do wojska. Rok wcześniej również i ja miałem ubrać mundur, nawet bilet już miałem, ale mi go w ostatniej chwili odebrano. W słowach Jurka wyczuwałem jednak o wiele szerszą orientację w tych sprawach, co wynikało zapewne z częstych jego kontaktów z kolegami, którzy byli już w wojsku. Chyba też przy odejściu otrzymali więcej dokładniejszych wskazań aniżeli zwyczajne: „Trzymajcie się!”.
Można było mu pozazdrościć wiedzy i zdecydowania, które tak spontanicznie ujawniał. Nie pamiętam jednak, abym przy tej okazji miał poczucie jakiejś niższości czy też niezdrowej zazdrości. Może od razu udzieliła mi się ta atmosfera prawdziwego koleżeństwa, a może to jakaś automatyczna otwartość i chęć szybkiego przyswojenia sobie tego wszystkiego, co miało być przydatne tu i teraz - sprawiły, że to spotkanie z Jurkiem było dla mnie bardzo pouczające. Dodam jeszcze, że był on ode mnie o ponad dwa lata młodszy, wzięto go do wojska z II rocznika, a mnie - z IV.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Wypatrywałem Jurka

Po kilku dniach, uznany już za w pełni zdrowego, musiałem to miejsce opuścić i wrócić do swego pododdziału. Jurek pozostał. Czekało go jeszcze jakieś badanie i leczenie, o ile pamiętam, skarżył się chyba na nerki... Ten nowy kolega żołnierz pozostał mi głęboko w pamięci. Obiecywaliśmy sobie, że będziemy się widywać i rozmawiać, że się nieraz odwiedzimy (on był na II kompanii, piętro niżej od mojej), między nami zawiązała się przecież prawdziwa przyjaźń. I chyba była to moja pierwsza przyjaźń wojskowa.
Nie byliśmy jeszcze wtedy świadomi - mimo tylu naszych zastrzeżeń i wątpliwości - że w tej jednostce z zasady praktycznie będzie niemożliwe, aby żołnierze mogli się swobodnie spotykać poza swoim pododdziałem. Wypatrywałem więc potem nieraz tak bliskiego mi odtąd Jurka wśród innych żołnierzy, gdy widziałem, jak jego kompania ustawia się przed blokiem, czy też gdzieś maszeruje. Owszem, widziałem go parę razy, jak zaliczał kolejne podejścia do oficera dyżurnego, gdy odbywał karę ZOK-u (zakaz opuszczania koszar). Raz nawet minęliśmy się przy takim podejściu, bo i ja miałem taką karę. Nie dało się jednak rozmawiać, tylko wypowiedzieć krótkie pozdrowienie i zachętę: „Nie daj się!”. To już była, niestety, zupełnie inna i „normalna” rzeczywistość naszej jednostki.

Smutny epilog

Po wyjściu do cywila już się z nim nie spotkałem. Dzisiaj wydaje się to nawet bardzo dziwne, że ani razu nie znalazłem się na comiesięcznej Mszy św. za Ojczyznę, odprawianej przez niego na Żoliborzu, ani też nigdzie na trasie jego licznych po Polsce celebracji i kazań. Powiem więcej - długo o takim czymś nie wiedziałem, dopóki Ksiądz Jerzy nie został porwany. Niestety! Nie było wtedy przecież żadnych niezależnych środków przekazu. Pracując sam na niewielkiej parafii i borykając się z budową kościoła, byłem daleko od większych środowisk robotniczych czy opozycyjnych. Mało co z dalszego świata do mnie docierało... Normalne duszpasterstwo, połączone przez dłuższy czas z rygorami stanu wojennego, do tego budowa kościoła i przenoszenie parafii spod zalewu na Rabie k. Myślenic - angażowały mnie całkowicie.
Gdy od parafian dowiedziałem się o porwaniu Księdza Jerzego, a potem jeszcze potwierdził to jeden z księży,
zaraz zaczęliśmy codzienne modlitwy za niego na nabożeństwach różańcowych. Ludzie wypytywali mnie o Księdza Jerzego, gdy im powiedziałem, że razem służyliśmy w wojsku. Na budowie był to częsty temat rozmów, a wiadomość o jego śmierci wszystkich nas przygnębiła i wzmogła nasze modlitwy. Bez chwili wahania pojechałem na pogrzeb, który był niesłychaną uroczystością religijną i manifestacją patriotyczną. Byłem w koncelebrze, miałem szczęście stać bardzo blisko trumny Męczennika...
Trudno tu wszystko opisywać... To był wielki dzień dla całej Polski! Przywiozłem z tej uroczystości nieduże czarno-białe obrazki przyszłego Świętego, potem rozdałem je znajomym księżom, rodzinie i trochę w parafii. Postanowiłem, że w miarę możliwości będę nawiedzał grób wojskowego Kolegi, a potem już utarł się zwyczaj naszych koleżeńskich przyjazdów i celebracji z modlitwami o beatyfikację... Aż po dziś dzień!

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

USA: papież uznał za cud uzdrowienie noworodka za wstawiennictwem kapłana z Hiszpanii

2025-07-24 07:48

[ TEMATY ]

uzdrowienie

cud

Robert Skupin/Fotolia.com

Leon XIV podpisał niedawno dekret uznający uzdrowienie noworodka Tyquana Halla 14 stycznia 2007 w szpitalu w Rhode Island za cud przypisywany wstawiennictwu hiszpańskiego sługi Bożego ks. Salvadora Valery Parry (1816-89). Był on kapłanem z miasta Huércal-Overa w Andaluzji, nazywanym „hiszpańskim proboszczem z Ars” na wzór św. Jana Vianneya (1786-1859) z tego francuskiego miasteczka, patrona księży, a zwłaszcza proboszczów.

Jest to pierwsze publiczne uznanie cudu przez obecnego papieża od wybrania go na ten urząd 8 maja br. i umożliwi ono beatyfikację ks. Valery, choć nie wyznaczono jeszcze jej daty. Kościół w Hiszpanii spodziewa się, że nastąpi to w przyszłym roku.
CZYTAJ DALEJ

Św. Kinga

[ TEMATY ]

homilia

św. Kinga

Julia A. Lewandowska

Kaplica św. Kingi w Sanktuarium św. Jana Pawła II w Krakowie-Łagiewnikach

Kaplica św. Kingi w Sanktuarium św. Jana Pawła II w Krakowie-Łagiewnikach
Fragment homilii podczas Mszy św. i kanonizacji bł. Kingi, Stary Sącz, 16 czerwca 1999 r.
CZYTAJ DALEJ

Media: Morze Kaspijskie wysycha w zawrotnym tempie

2025-07-24 19:32

[ TEMATY ]

Morze Kaspijskie

wikipedia/Rassim

Morze Kaspijskie

Morze Kaspijskie

Poziom wody w Morzu Kaspijskim spadł do najniższego poziomu w historii obserwacji - tafla wody znajduje się na wysokości 29 metrów poniżej poziomu morza - poinformował w czwartek portal Times of Central Asia.

Szczególnie szybko wysychają północne obszary zbiornika, na wybrzeżu należącym do Rosji i Kazachstanu. Eksperci alarmują, że cofanie się wody zagraża kluczowym ekosystemom, a szkody w bioróżnorodności można zaobserwować już teraz.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję