Reklama

Próbowałem ludziom pomóc

Wysoki, przygarbiony, chudy. Wręcz „szczapa”. Chodził szybkimi krokami, z charakterystycznym białym szalem wokół szyi. Zawsze z wielkim poczuciem humoru i dystansu wobec siebie. Mało kto wie, że był również bokserem. Zdobywcą mistrzostwa „pierwszego kroku Mazowsza”. Na pytanie: kim był? - znajomi odpowiadają: ksiądz, poeta, poliglota, taternik, przewodnik górski. Na pytanie: jaki był? - zapewniają: niezwykle skromny. Kapłan nadzwyczaj gorliwy w swym kaznodziejstwie. Niebywale rozmodlony.
Jego wielka miłość do Boga emanowała na wszystkich - podkreślają. Dla wielu był wielkim autorytetem. Mówią o nim: niemal święty. Żyjący w ubóstwie materialnym.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Żądni sensacji dziennikarze pisali, że kiedy został kapelanem Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego, otrzymał mieszkanie w budynkach rządowych. Tymczasem mieszkał nadal w jednopokojowej izbie na poddaszu w domu parafialnym. Przebojowy, jeśli potrzeba pomóc potrzebującym. - Dla siebie - jak mówił - nie potrzebuje niczego. Wstrzemięźliwy w opiniach. Ci, którzy znali go powierzchownie, mówili, że ma poglądy liberalne. Jego wielkoduszność brali za postawę pustej tolerancji. Bliżej go znający wiedzieli, że był konserwatystą.

Wojenna i powojenna okupacja

Dzieciństwo i wczesna młodość ks. Romana Indrzejczyka przypadły w czasie dwóch totalitaryzmów: nazizmu i komunizmu. Po zakończeniu okupacji niemieckiej w miasteczku Żychlin, w którym mieszkał przyszły kapłan, na nowo rozpoczęło się życie religijne. Romek szybko wrócił do kościoła na ministrancką służbę. Rozpoczął też naukę w piątej klasie szkoły podstawowej i wstąpił do drużyny harcerskiej. Ze swoją drużyną chodził do kościoła i służył do Mszy św. Normalność trwała jednak tylko chwilę. Od 1946 r. komuniści zabronili harcerzom drużynowego uczestnictwa w Mszach św. Wszystkim natomiast zakazano obchodzenia uroczystości 3 Maja. Zmieniono prawo harcerskie na nowe, wykreślając przysięgę na „Boga, Honor i Ojczyznę”, a wpisując na „Polskę Ludową”. Wreszcie wśród młodzieży zaczął kiełkować bunt. Również na młodego ucznia Indrzejczyka przyszedł czas na dokonanie samodzielnego wyboru. Kazano Romkowi zrezygnować z posługi ministranckiej i oddać legitymację koła ministranckiego. Romek bez trudu wybrał Kościół. Nauczyciele przestrzegali go, że nie zda matury.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Maturę jednak zdał...

I wstąpił do Seminarium Duchownego, a zarazem podjął naukę na istniejącym jeszcze wówczas Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Warszawskiego. Tam też rozpoczął studia na Wydziale Psychologii. Niebawem Roman Indrzejczyk przeżył wstrząs. W trakcie drugiego roku seminarium został aresztowany prymas Stefan Wyszyński. Było to dla młodego kleryka doświadczenie tym trudniejsze, że właśnie w tym dniu miał asystować podczas Mszy św. sprawowanej przez kard. Wyszyńskiego w kościele pw. Świętego Krzyża w Warszawie. Następnego roku komuniści zlikwidowali Wydział Teologiczny na Uniwersytecie Warszawskim. Utworzyli zaś, uzależnioną od państwa, Akademię Teologii Katolickiej. Uczelnię mającą status szkoły prywatnej. - Wyrzucono nas z seminarium na Krakowskim Przedmieściu. Wyglądało to dość niebezpiecznie, bo podstawiono pod drzwiami autokary i nie wiadomo było, gdzie nas zawiozą - opowiadał ks. Roman Indrzejczyk. - Dobrze się skończyło, bo zawieźli tylko do siedziby Akademii Teologii Katolickiej na Bielanach.

Reklama

Święcenia kapłańskie

Połowa lat pięćdziesiątych to koniec brutalnego „montowania” w Polsce komunistycznego reżimu, zwanego stalinizmem. Dla kleryka Romana Indrzejczyka rok 1956 był również przełomem: skończył seminarium, a także psychologię na Uniwersytecie Warszawskim. W grudniu został wyświęcony przez kard. Stefana Wyszyńskiego, było to dwa miesiące po zwolnieniu Prymasa z więzienia. Na pierwszą posługę kapłańską ks. Roman poszedł do Drwalewa. Następnie do Grodziska Mazowieckiego. Cały czas towarzyszyła mu świadomość, że jego zadaniem jest być „alter Chrystus”. Że będzie się modlił z tymi, którzy przyjdą do świątyni, i za tych, którzy nie przyjdą. Z całą odpowiedzialnością za Kościół.
Krótki czas tolerancję wobec Kościoła okazywała nowa ekipa komunistyczna pod rządami Gomułki. Na kilka lat wprawdzie religia znów wróciła do szkół, ale już z końcem lat pięćdziesiątych ponownie zaczęto ją rugować. Represje dotknęły również młodego wikarego i katechetę - ks. Romana Indrzejczyka. Przyczyną stały się lekcje religii, podczas których uczył młodzież patriotyzmu. Także religijnych piosenek harcerskich. Zakazano mu tego i wyrzucono ze szkoły za… uczenie modlitwy harcerskiej.

Reklama

Czas oczekiwania

W następnych latach ks. Indrzejczyk posługiwał w kilku dużych warszawskich parafiach, w kościołach pw. św. Aleksandra na placu Trzech Krzyży i pw. Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny na warszawskiej Starówce, jak również u Matki Bożej Loretańskiej na Pradze. Przez piętnaście lat pełnił również funkcję duszpasterza pielęgniarek i lekarzy. W roku 1964 trafił do maleńkiego kościółka w Pruszkowie-Tworkach. Na ponad dwadzieścia dwa lata. Posługiwał tam w parafii pw. św. Kazimierza, będąc jednocześnie proboszczem nieuznawanej przez państwo parafii pw. św. Edwarda w kościółku pw. Przemienienia Pańskiego w Tworkach. Był też duszpasterzem szpitala dla psychicznie chorych. Jego kościółek znajdował się na terenie posesji zakładu psychiatrycznego. Sytuacja ks. Romana była wyjątkowo trudna i skomplikowana, bowiem Urząd ds. Wyznań wciąż odmawiał zatwierdzenia parafii. Jego ówcześni parafianie wspominają, że od początku pojawienia się w parafii był niezwykle aktywnym kapłanem i jak na owe czasy bardzo nowocześnie ewangelizował. Przyciągał wiernych zajmującymi opowieściami o historii Kościoła z wykorzystaniem nowoczesnych form audiowizualnych, jakimi były wówczas magnetofon i slajdy. Ewangelizował nie tylko za pomocą Słowa Bożego, ale też muzyki. Założył chór i grupę wokalno-instrumentalną. Również orkiestrę. Ale przede wszystkim skupiał wokół Kościoła młodzież, u której miał ogromny autorytet. Mówił młodym o prawdziwej, nieocenzurowanej, najnowszej historii Polski. Przedstawiał pogłębioną wiedzę na temat relacji państwo-Kościół w czasach PRL. I wyjaśniał prawdziwe stanowisko Watykanu na temat historii i sytuacji Kościoła na świecie. A w szczególności podkreślał rolę papieża Piusa XII, atakowanego przez komunistów za rzekomy antysemityzm i rzekome popieranie nazizmu.
- Generalnie rzecz biorąc, przeciwstawiałem się złu - opowiadał ks. Roman Indrzejczyk. - Jakoś tak starałem się młodym ludziom przekazać, że trzeba tę zakłamaną historię prostować. Na każdym kroku komuniści próbowali zawłaszczać osobowość młodych ludzi. Mówiłem im więc, że prawo państwowe oderwane od prawa naturalnego jest przeciwne człowiekowi i nie powinno się go przestrzegać. Co więcej, człowiek ma obowiązek przeciwstawiać się takiemu prawu, jeśli jest niezgodne z prawem Bożym.
Taka filozofia nie podobała się władzy. Ksiądz był coraz częściej wzywany na przesłuchania przez SB, jak również do Urzędu ds. Wyznań, który także pełnił rolę represyjną wobec Kościoła.

Reklama

„Solidarność”

Strajki i powstanie „Solidarności” ks. Indrzejczyk przyjął z zaskoczeniem. Ale umiarkowanym, gdyż zawsze wierzył, że wyzwolenie narodu od komunistów kiedyś musi nastąpić. Że ludzie nie mogą tak długo żyć pod presją karabinów. Bardzo się zaangażował w ruch związkowy, który uważał za formację niepodległościową. „Solidarność” nazywał wówczas wielkim ruchem odnowy, który przyniesie religię do szkół i prawdę do serc ludzkich. - Wszystko, co się działo w Polsce, działo się również w naszym kościółku w Pruszkowie - mówił ks. Indrzejczyk. - Bo to i służbę zdrowia tu mieliśmy i sporo studentów z NZS-u.
Naokoło były wioski, więc przytuliła się do nas także „Solidarność” rolników. Ale przede wszystkim znakomita większość ludzi „Solidarności” była z tutejszych zakładów pracy.
W grudniu 1981 r. ks. Roman mieszkał na terenie szpitala psychiatrycznego w swojej parafii w dwóch pokoikach. Zabiegany, często zapominał zjeść śniadanie, czasem jadł coś dopiero wieczorem. A dostarczoną niekiedy wędlinę, zrobioną przez miejscowych chłopów, oddawał chorym ze szpitala.
Kiedy ks. Indrzejczyk dowiedział się o wprowadzeniu stanu wojennego, powiedział na kazaniu: „Jestem jako duszpasterz odpowiedzialny za was, za wasze dusze. I jeśli będzie się wam działa jakaś krzywda, to wiedzcie, że ja się na to nie godzę. Nie pozwalam na to...”. - Faktycznie coś takiego powiedziałem - wracał pamięcią do czasu sprzed ćwierć wieku ks. Indrzejczyk. - Powiedziałem też z ambony, ale już na Boże Narodzenie: „Wiadomo, że niektórzy z waszych mężów czy synów są w wojsku lub w jakichś innych służbach, mają pistolet, mundur czy pałkę. Niech ich ręka Boska broni, żeby używać ich wbrew swojemu sumieniu”. Służba Bezpieczeństwa miała o to do mnie bodaj największą pretensję.
Niewielki kościółek w Pruszkowie-Tworkach, mimo że w mieście były jeszcze dwa kościoły, stał się w krótkim czasie centrum opozycyjnej działalności i walki o niepodległość. Ks. Roman organizował różnego rodzaju spotkania z księżmi, politykami, historykami. Również wycieczki patriotyczne. Nie tylko do miejsc kultu religijnego. Także do tych związanych z walką przeciwko okupantom - zarówno niemieckim, jak i rosyjskim. Podziemia kościółka, gdzie była biblioteka parafialna, od stanu wojennego stały się dla miejscowych działaczy „Solidarności”, okolicznych miasteczek i wsi, miejscem wszelkich spotkań - jawnych i konspiracyjnych. W Pruszkowie zaczęły wychodzić lokalne pisma podziemne. Dzięki licznym znajomościom ks. Indrzejczyk nawiązał szybko kontakt z działaczami podziemia z Warszawy. Stamtąd przywoził matryce, farby i papier. Pierwsze nielegalne tytuły. W razie potrzeby bywał nawet lektorem w podziemnym radiu „Solidarność”. Do kościółka w Pruszkowie przyjeżdżali znani wykładowcy z prelekcjami z zakresu historii najnowszej, kultury. Także artyści ze spektaklami teatru podziemnego. Tu także powstała, dzięki darom obcokrajowców, apteka leków zagranicznych. - Organizowaliśmy spotkania dla nauczycieli, służby zdrowia. Nazywałem je spotkaniami młodej inteligencji katolickiej - opowiadał ks. Indrzejczyk. - Próbowałem ludziom pomóc, by nie stracili ducha i zachowali godność. Żeby, jeśli widzieli jakieś dobro, włączali się w jego tworzenie. Uważałem, że jeżeli człowiek ma jakiś moralny pion, to później można mu wszystko powierzyć. Byłem przekonany, że trzeba wzmacniać przyjaźń, współodpowiedzialność. To właśnie, moim zdaniem, było treścią „Solidarności”. Chodziło o to, żeby rozbudowywać ludzkie pozytywne cechy, które mogłyby przeciwstawić się złu. Złu, które w sposób legalny było przekazywane przez reżim komunistyczny ludziom.

Reklama

Zesłany do… Warszawy

Ks. Roman Indrzejczyk pod wpływem nacisków na ówczesnego biskupa warszawskiego został usunięty z Pruszkowa-Tworek i „przesunięty” do warszawskiego kościoła pw. Dzieciątka Jezus w Warszawie. Parafia obejmowała kilkanaście uliczek w jednym z najbardziej ekskluzywnych osiedli starego Żoliborza. Ks. Indrzejczyk - jak mówią wierni - otworzył kościół nie tylko dla parafian. Wprowadził zasadę otwartego kościoła. Wchodzili tam nie tylko ci, którzy chcieli się pomodlić, ale i tacy, którzy chcieli się ogrzać. Bezdomni, biedni. Sobie odejmował, kiedy była potrzeba dać innym. Wkrótce parafia w ekskluzywnym osiedlu ożywiła się działalnością podobną do tej, jaką ks. Roman prowadził w Pruszkowie. Również tu, dzięki kontaktom Księdza z działaczami Komisji Krajowej „Solidarności”, szybko na plebanii „zagnieździła” się „Solidarność”. Służba Bezpieczeństwa dopiero po roku odkryła rolę, jaką odgrywa nowy proboszcz. „W zamian za to” podpaliła świątynię. „Nieznani sprawcy” wywiercili dziurę w ścianie kościoła i wpuścili łatwopalną ciecz. Płonął ołtarz. Cudem uratowano wnętrze.
W drugiej połowie i końcówce lat osiemdziesiątych na plebanii niewielkiego kościoła rozpoczęły się tajne posiedzenia najwyższych władz „Solidarności”. Zarówno struktur regionalnych, jak i krajowych, m.in. Tymczasowej Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”, Komisji Interwencji i Praworządności NSZZ „Solidarność”. U proboszcza Indrzejczyka powstał też Komitet Obywatelski przy Lechu Wałęsie. W 1987 r. doszło tu do spotkania krajowych struktur „Solidarności” przed przyjazdem Jana Pawła II do Polski. Następnego roku na plebanii u ks. Indrzejczyka odbył się nielegalny zjazd tolerowanej już wówczas przez komunistów „Solidarności” i przedstawicieli niektórych partii opozycyjnych.
- Jeszcze podczas obrad Okrągłego Stołu odbywały się u nas spotkania różnych ludzi związanych z opozycją. Bywali tu m.in. bracia Kaczyńscy - wspominał ks. Indrzejczyk. - Sam w nich nie uczestniczyłem, jedynie udostępniałem pomieszczenia. Słowem - bywało tu mnóstwo ludzi, którzy później budowali wolną Polskę.

W wolnej Polsce...

Ks. Roman Indrzejczyk nie tylko zakładał jadłodajnie dla ubogich. Pomagał też materialnie tym, którzy niegdyś walczyli o wolną Polskę, a w niepodległej Rzeczypospolitej zostali odrzuceni. Paradoksalnie, jakby za swoją pracę na rzecz niepodległości, przez kilka lat nie mieli pracy. Ks. Indrzejczyk włączył się również w dialog między religiami. Współtworzył Polską Radę Chrześcijan i Żydów. W żoliborskim kościele rozpoczęły się wspólne modlitwy.
W 2004 r. ks. Indrzejczyk odszedł z probostwa na emeryturę. W następnym roku został powołany na kapelana Prezydenta Rzeczypospolitej i rektora prezydenckich kaplic. Pytany o krótkie podsumowanie dwudziestu lat niepodległości kraju, nie wpadał w zachwyt nad dokonaniami rodzimych polityków, wielu jego niegdysiejszych znajomych i przyjaciół. Mówiąc o rywalizujących ze sobą politykach, a także o ich kondycji moralnej, ks. Indrzejczyk przyznał, że spodziewał się czegoś lepszego po elicie politycznej. Z jednej strony - dbałości o ludzi niezamożnych, z drugiej - o kondycję moralną narodu. Lecz, jak zauważył w jednym ze swoich wierszy: „(...) Zbyt byli ambitni, mieli własne wizje,/o tych samych sprawach inaczej mówili./I się podzielili, odeszli od siebie,/nawet się skłócili, ręki nie podadzą...”.

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Pojechała pożegnać się z Matką Bożą... wróciła uzdrowiona

[ TEMATY ]

Matka Boża

świadectwo

Magdalena Pijewska/Niedziela

Sierpień 1951 roku na Podlasiu był szczególnie upalny. Kobieta pracująca w polu co i raz prostowała grzbiet i ocierała pot z czoła. A tu jeszcze tyle do zrobienia! Jak tu ze wszystkim zdążyć? W domu troje małych dzieci, czekają na matkę, na obiad! Nagle chwyciła ją niemożliwa słabość, przed oczami zrobiło się ciemno. Upadła zemdlona. Obudziła się w szpitalu w Białymstoku. Lekarz miał posępną minę. „Gruźlica. Płuca jak sito. Kobieto! Dlaczegoś się wcześniej nie leczyła?! Tu już nie ma ratunku!” Młoda matka pogodzona z diagnozą poprosiła męża i swoją mamę, aby zawieźli ją na Jasną Górę. Jeśli taka wola Boża, trzeba się pożegnać z Jasnogórską Panią.

To była środa, 15 sierpnia 1951 roku. Wielka uroczystość – Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny. Tam, dziękując za wszystkie łaski, żegnając się z Matką Bożą i własnym życiem, kobieta, nie prosząc o nic, otrzymała uzdrowienie. Do domu wróciła jak nowo narodzona. Gdy zgłosiła się do kliniki, lekarze oniemieli. „Kto cię leczył, gdzie ty byłaś?” „Na Jasnej Górze, u Matki Bożej”. Lekarze do karty leczenia wpisali: „Pacjentka ozdrowiała w niewytłumaczalny sposób”.

CZYTAJ DALEJ

Za nami doroczna pielgrzymka Przyjaciół Paradyża

2024-05-05 19:17

[ TEMATY ]

Przyjaciele Paradyża

Wyższe Seminarium Duchowne w Paradyżu

Karolina Krasowska

Głównym punktem pielgrzymki była Msza św. pod przewodnictwem bp. Tadeusza Lityńskiego

Głównym punktem pielgrzymki była Msza św. pod przewodnictwem bp. Tadeusza Lityńskiego

Modlą się o nowe powołania i za powołanych, a także wspierają kleryków przygotowujących się do kapłaństwa. Dziś przybyli do Wyższego Seminarium Diecezjalnego na doroczną pielgrzymkę.

5 maja odbyła się diecezjalna pielgrzymka „Przyjaciół Paradyża" do Sanktuarium Matki Bożej Wychowawczyni Powołań Kapłańskich w Paradyżu. Spotkanie rozpoczęło się od Godzinek o Niepokalanym Poczęciu NMP i konferencji rektora diecezjalnego seminarium ks. Mariusza Jagielskiego. Głównym punktem pielgrzymki była Msza św. pod przewodnictwem bp. Tadeusza Lityńskiego. – Gromadzimy się przed obliczem Matki Bożej Paradyskiej jako rodzina Przyjaciół Paradyża w klimacie spokoju, wyciszenia, refleksji i modlitwy, ale przede wszystkim w klimacie ofiarowanej miłości, o której tak dużo usłyszeliśmy dzisiaj w słowie Bożym – mówił na początku homilii pasterz diecezji. – Dziękuję wam za pełną ofiary obecność i za to całoroczne towarzyszenie naszym alumnom, kapłanom i tym wszystkim wołającym o rozeznanie drogi życiowej, dla tych, którzy w tym roku podejmą tę decyzję. Nasza modlitwa podczas Eucharystii jest źródłem i znakiem pewności, że jesteśmy we właściwym miejscu, bowiem Pan Jezus jest z nami i gwarantuje owocność tego spotkania swoim słowem, mówiąc „bo, gdzie są zebrani dwaj lub trzej w Imię Moje, tam Jestem pośród nich”.

CZYTAJ DALEJ

Życie bez łaski to życie bez radości

2024-05-05 19:16

Marzena Cyfert

Suma odpustowa ku czci Matki Bożej Łaskawej Patronki i Opiekunki Małżeństwa i Rodzin.

Suma odpustowa ku czci Matki Bożej Łaskawej Patronki i Opiekunki Małżeństwa i Rodzin.

W kościele św. Karola Boromeusza przeżywano odpust ku czci Matki Bożej Łaskawej Patronki i Opiekunki Małżeństwa i Rodzin. Tym samym rozpoczęło się przygotowanie do jubileuszu 30. rocznicy koronacji Cudownego Obrazu Matki Bożej Łaskawej.

Eucharystii przewodniczył bp Maciej Małyga, który udzielił młodzieży sakramentu bierzmowania.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję