„Wiek XXI jest stuleciem męczeństwa, podobnie jak wiek XX” - stwierdza Andrea Riccardi na łamach „Corriere della Sera” w komentarzu na temat prześladowań chrześcijan. Założyciel rzymskiej Wspólnoty św. Idziego nie ma wątpliwości, że „wspólnota międzynarodowa musi otworzyć oczy, porzucając polityczną poprawność”.
Włoski historyk przypomina jednocześnie, że „zachodnie mocarstwa przez wieki były protektorami chrześcijan na Wschodzie”, a ich działania „przysporzyły wiele kłopotów chrześcijanom postrzeganym jako przyczółek Zachodu (...). Kwestia jest więc złożona” - zauważa Riccardi. Dowodzi tego przykład Iraku, gdzie „chrześcijanie żyją od dwudziestu stuleci, a od czternastu - u boku islamu (...). Epoka wolności, wojna, którą Ameryka wypowiedziała Irakowi, oznaczała dla nich kres. Stolica Apostolska przeciwna była konfliktowi: wiedziała, że chrześcijanie mogą paść ofiarą chaosu, jaki zapanowałby po upadku reżimu Saddama. Doszło do wojny. Miejscowi chrześcijanie, bezbronni, stali się łatwym celem dla terrorystów... Podsycanie nienawiści do chrześcijaństwa to stara technika szukania poparcia wśród muzułmanów” - napisał Riccardi.
Duże nadzieje wiąże on z zapowiedzianym przez Benedykta XVI spotkaniem w Asyżu w październiku 2011 r. „Duch Asyżu to nie relatywizm, lecz zaproszenie religii, aby wspólnie przyczyniły się do dojrzewania klimatu pokoju: wielka intuicja Jana Pawła II, który od połowy lat 80. zdawał sobie sprawę, że nadchodzą fundamentalizm oraz konflikty religii i cywilizacji. Być może męczeństwo pokazuje zmęczonemu zachodniemu chrześcijaństwu naszych czasów najgłębsze jego tajniki, które symbolicznie wywołują nienawiść” - kończy swój komentarz Andrea Riccardi.
(pr)
Pomóż w rozwoju naszego portalu