Reklama

Na wiadomość o śmierci profesora

Kazimierzowi Kasiczowi - epitafium

Niedziela Ogólnopolska 6/2011, str. 34-35

Archiwum o. Jana Góry OP

Z naszym Profesorem po latach

Z naszym Profesorem po latach

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Kiedy otworzyłem oczy i spojrzałem na zegarek, była 8.50. Nigdy nie pozwalam sobie na tak długie spanie. Ale czując przeziębienie i mając świadomość, że moje zajęcia są dopiero po południu, nie nastawiałem budzika, a dolegliwości postanowiłem wyleżeć i przespać, by po południu stanąć do służby. Ale to przebudzenie było tak inne i tak wyraźne, że natychmiast wstałem. W chwilę później dostałem SMS-a: „Ojcze, Tato zmarł dzisiaj o 8.50. Gabrysia”. Odpowiedziałem natychmiast: „Dojrzał do królestwa niebieskiego! Jestem z wami”.
Odchodząc, zdążył jeszcze mnie obudzić i postawić na nogi. Mój kochany Profesor i Wychowawca z liceum w Prudniku. Kiedy poszedłem do zakonu w 1966 r., jemu odebrano wychowawstwo za to, że wychował pasożyta społecznego. Przez wiele lat po maturze nie mieliśmy ze sobą kontaktu. Ale kiedy Profesor zainicjował zjazdy koleżeńskie naszego liceum, zacząłem się pojawiać w dawnej szkole i odwiedzać Profesora w Białej koło Prudnika, gdzie mieszkał.

Ostatnie spotkanie i ostatni list

Reklama

Ostatnim razem było to we wrześniu ubiegłego roku. Coś nas tknęło, aby do niego podjechać. Było nas kilku kolegów. Gabrysia, córka Profesora, powiedziała, że Profesor traktuje mnie i mówi o mnie jak o swoim synu. Przy pożegnaniu dostałem słoik miodu z pasieki Profesora. Byłem wzruszony do łez.
Po powrocie do Poznania napisałem list do mojego Wychowawcy z prośbą, aby napisał do nas, swoich dawnych uczniów, przesłanie, coś, co by chciał po sobie zostawić, coś, czym moglibyśmy żyć jako jego uczniowie. Po kilkunastu dniach otrzymałem „wypracowanie” z listem, w którym czytałem:
„Był czas, gdy ja zadawałem Tobie pisemne zadania, musiałem odczytywać Twoje pismo i poprawiać błędy. Teraz Ty zadałeś mi zadanie i Ty musisz je poprawić i ocenić. Ale dobrze Ci tak. Ja mówiłem - nie piszcie dużo, ale mądrze. Ty zażądałeś ode mnie listu długiego. Nie przepisałem listu na komputerze, bo moja drukarka się zepsuła. Z mojego wypracowania weźmiesz, co uznasz za własne.
Chciałem w tym liście słów kilka dodać. Ja w życiu nigdy na siłę nie szukałem wroga. Jeżeli ktoś miał inne poglądy niż moje, to nie był powód do pogardy dla osoby myślącej inaczej. Wierzyłem, że jeśli ktoś myśli błędnie, to ostatecznie życie naprowadzi go na właściwą drogę. Znałem przecież kilku niby-ateistów, ale umierali oni pojednani z Bogiem”.
Jakiż ten Profesor ewangeliczny, pomyślałem. Nie sprzeciwiajcie się złu (por. Mt 5, 39), dość ma dzień swoich utrapień. Swój list kończył zwierzeniem: „Dużo się modlę i wiem teraz, że starość jest między innymi po to, aby nadrobić modlitwy zaniedbane w czasach młodości”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Profesor-legenda

Prof. Kazimierz Kasicz to legenda ziemi prudnickiej, autorytet dla wielu pokoleń, osobowość, wybitny emerytowany pedagog, doktor nauk humanistycznych, autor wielu publikacji, Kresowiak zaślubiony ze Śląskiem, niebywała synteza wiedzy i wrażliwości, człowiek pełen dobroci, pszczelarz, sodalis marianus… a przede wszystkim mój nauczyciel i wychowawca.
Kim był dla nas, uczniów liceum prudnickiego, w latach 1962-66? Jak wiadomo, były to lata terroru komunistycznego. Profesor mimo to dawał nam zdrową naukę.
„Ja, jako polonista, miałem dużo możliwości eksponowania wątków religijnych z utworów literackich, a przemilczania propagandowych sloganów z tzw. literatury realizmu socjalistycznego. Uczniowie moi musieli umieć na pamięć «Bogurodzicę». Wiedzieli, że Matkę Boską Częstochowską i z Ostrej Bramy wielbił Mickiewicz w «Inwokacji» do «Pana Tadeusza», że z odkrywania nowych dróg większym staje się w relacji z Bogiem. Ponadto uczniowie wiedzieli, że stary kapral z «Dziadów», cz. III, miał patent Sodalisa i bronił imienia Maryi, stąd powiedzenie «Wiwat jedyny obrońca Maryi» itd. Uczniowie dobrze wyczuwali moje intencje wątków religijnych. Jeżeli ucznia nie było na lekcji, bo służył w kościele jako ministrant, to nie wpisywałem mu nieobecności albo usprawiedliwiałem bez pytania. Starałem się też prostować fałsze historyczne. Gdy omawiałem literaturę okresu wojny, to wyraźnie podkreślałem okupację niemiecką i sowiecką”.
Jak on to robił? Zwyczajnie. Jednym gestem czy zmrużeniem oka dawał do zrozumienia. Profesor był świetnym aktorem i zajmował się życiem teatralnym na Opolszczyźnie.

Człowiek wiary i modlitwy

Był przede wszystkim człowiekiem głęboko wierzącym. Wiara promieniowała z niego. Zaangażowany w życie społeczne, aktywny również w życiu Kościoła. Działał w Duszpasterskiej Rodzinie Parafialnej.
Cieszył się, że wielu jego uczniów przejęło od niego pasję działalności społecznej dla dobra drugiego człowieka, przejęło patriotyzm, który nie oznacza fanatyzmu, ale umiłowanie własnego narodu, bez pogardy dla ludzi innych narodowości. Cieszył się, że wielu jego uczniów przyjmuje naukę Chrystusa tak pięknie głoszoną przez Jana Pawła II.
Ale co było w nim takiego, że chciało się do niego pojechać i pobyć? Myślę, że było to promieniowanie jego osobowości. Dla nas wszystkich, jego uczniów, był bezinteresownym darem. Był piękną osobowością, ukształtowaną przez wiarę, i dawał nam bezinteresownie siebie. Był darem dla nas i dlatego w nas pozostanie. Był człowiekiem Kościoła i człowiekiem modlitwy. A w nas, wówczas jego uczniach i wychowankach, widział nie tylko materiał do pedagogicznej obróbki, ale przede wszystkim ludzi, i dlatego miał z nami kontakt nie rzeczowy, ale osobowy. Kiedy każdy poszedł w swoją stronę i zapomniał to, czego się nauczył, pozostała pamięć osobowych więzi i relacji, jakie zadzierzgnęliśmy w latach, kiedy Profesor był naszym wychowawcą. Skąd on to miał? Dzisiaj widzę wyraźnie, że z wiary, którą wyniósł z domu rodzinnego na Wschodzie, skąd pochodził, i z pacierza, który codziennie z rodzicami odmawiał.
Zakończeniem tego wspomnienia niech będą jego własne słowa: „Czas kończyć swoje rozważania. Wiem, że zbliża się czas odejścia mego do wieczności, kiedy to nastąpi, nie wiem. Wierzę, że dobrzy ludzie pomogą mi, gdy sam będę zupełnie bezbronny, a gdy ludzie będą wobec mojej niemocy bezsilni, wtedy stanie przy mnie On, Chrystus, i przeprowadzi mnie przez bramę śmierci do życia lepszego”.

2011-12-31 00:00

Oceń: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Cudowne odnalezienie relikwii i wyjątkowa kanonizacja. W kwietniu mijają ważne rocznice związane ze św. Andrzejem Bobolą

2025-04-11 12:00

[ TEMATY ]

św. Andrzej Bobola

Karol Porwich/Niedziela

św. Andrzej Bobola

św. Andrzej Bobola

W kwietniu mijają dwie ważne rocznice związane z patronem Polski św. Andrzejem Bobolą - 17 kwietnia rocznica jego kanonizacji w 1938 r. w Rzymie, a 19 kwietnia rocznica odnalezienia w Pińsku (obecnie na Białorusi) jego ciała, zachowanego od rozkładu. Oba te wydarzenia odbyły się w niezwykłych okolicznościach - przypomina portal andrzejbobola.info.

Jezuita o. Andrzej Bobola zginął śmiercią męczeńską 16 maja 1657 r. z rąk Kozaków podczas wojen, jakie nękały wtedy nasz kraj.
CZYTAJ DALEJ

USA/ Trump o wypadku helikoptera na rzece Hudson: straszna katastrofa

2025-04-11 07:44

[ TEMATY ]

USA

katastrofa

wypadek

rzeka Hudson

śmigłowiec

PAP/EPA/SARAH YENESEL

Prezydent USA Donald Trump odniósł się na platformie społecznościowej Truth Social do czwartkowego wypadku helikoptera, który rozbił się na rzece Hudson między Nowym Jorkiem a New Jersey. Nazwał zdarzenie „straszną katastrofą”. W ciągu ostatnich dwóch dekad w USA doszło do wielu tragedii z udziałem śmigłowców.

"Straszna katastrofa helikoptera na rzece Hudson. Wygląda na to, że sześć osób – pilot, dwoje dorosłych i troje dzieci – odeszło. Materiał filmowy z miejsca zdarzenia jest wstrząsający. Niech Bóg błogosławi rodziny i przyjaciół ofiar. Sekretarz Transportu, Sean Duffy, wraz ze swoim zespołem ekspertów zajmuje się tą sprawą. Wkrótce zostaną podane informacje na temat przyczyn i okoliczności tej tragedii" – napisał Trump.
CZYTAJ DALEJ

Droga Krzyżowa w noclegowni

2025-04-11 22:34

ks. Łukasz Romańczuk

Droga Krzyżowa w noclegowni św. Brata Alberta przy ul. Małachowskiego

Droga Krzyżowa w noclegowni św. Brata Alberta przy ul. Małachowskiego

Dziś w Noclegowni św. Brata Alberta we Wrocławiu przy ul. Małachowskiego odbyło się nabożeństwo Drogi Krzyżowej. Obecni byli delegaci Caritas Archidiecezji Wrocławskiej oraz klerycy Metropolitalne Wyższe Seminarium Duchowne we Wrocławiu.

Nabożeństwo Drogi krzyżowej w naszej noclegowni było inicjatywą Pawła Trawki, jałmużnika biskupiego. Jako organizacja pomagająca osobom w kryzysie bezdomności, mamy swoją tradycję w Kościele katolickim i staramy się także troszczyć o sprawy wiary. Dziś mamy piątek, niedługo Wielki Tydzień, więc to była świetna okazja, aby się wspólnie pomodlić - mówił Rafał Peroń, prezes Koła Wrocławskiego Towarzystwa im. św. Brata Alberta.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję