Reklama

Tyle misji, ile dymisji

Niedziela Ogólnopolska 7/2011, str. 32-34

Dominik Różański

Manifestacja w obronie niezależnych dziennikarzy przed Urzędem Rady Ministrów w Warszawie, 19 stycznia 2011 r.

Manifestacja w obronie niezależnych dziennikarzy przed Urzędem Rady Ministrów w Warszawie, 19 stycznia 2011 r.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wiesława Lewandowska: - Niezwykle rzadko zdarza się, by politycy występowali w obronie dziennikarzy. Tym razem dwaj posłowie polskiego Sejmu, czyli Pan wraz z posłem Kazimierzem M. Ujazdowskim, występują do Rzecznika Praw Obywatelskich z mocnym oskarżeniem władz TVP o dyskryminację dziennikarzy reprezentujących konserwatywny system wartości. To znaczy, że w publicznej telewizji doszło do naruszenia praw obywatelskich?

Jarosław Sellin: - Uznaliśmy, że jeśli polityk zauważa praktyki dyskryminacyjne, czyli łamanie zasady konstytucyjnej (w polskiej konstytucji jest zapisany zakaz dyskryminacji z jakichkolwiek powodów, również politycznych), to powinien interweniować. Ponadto od początku tego roku obowiązuje dyrektywa UE, konkretyzująca, w jaki sposób należy walczyć z wszelkimi formami dyskryminacji, i wskazująca, że w Polsce ma to robić m.in. Rzecznik Praw Obywatelskich. Według naszej oceny, w ostatnich miesiącach sytuacja w mediach publicznych, zwłaszcza w TVP, wyczerpuje znamiona podejrzeń, że jest tam stosowana praktyka dyskryminacyjna wobec dziennikarzy i programów - czyli wobec całych zespołów ludzkich - reprezentujących, naszym zdaniem, konserwatywną wrażliwość.

- Konserwatywna wrażliwość - mimo wolności słowa i przekonań - nigdy nie zadomowiła się na dobre w polskich mediach, nawet tych niekomercyjnych, publicznych…

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- To prawda, zawsze była bardziej na cenzurowanym. Tym razem w publicznej telewizji mamy po prostu czystkę, obejmującą kilkanaście nazwisk i kilka ważnych programów, które znikają z anteny w ciągu ostatnich zaledwie czterech miesięcy. Nieoficjalnie wiadomo, że zasadniczym motywem tej czystki jest pozbywanie się dziennikarzy i programów podejrzewanych o sympatie z PiS-em. Oficjalnie zaś uzasadnia się ją „spadkiem oglądalności”, „wyczerpaniem formuły programu”, „brakiem rzetelności” itp., itd. Nowe władze TVP postanowiły pozbyć się wszystkich dziennikarzy o wrażliwości konserwatywnej, ignorując całkowicie konstytucyjnie zagwarantowaną swobodę wypowiedzi, wolność słowa i pluralizm poglądów, który, gdzie jak gdzie, ale w misyjnych mediach publicznych powinny w sposób szczególny obowiązywać. Kiedyś lewicowy prezes TVP Robert Kwiatkowski mówił z lekceważeniem o misyjności TVP, że „tyle misji, ile abonamentu”. Dziś można powiedzieć, że tyle misji, ile dymisji…

- Od dawna wiadomo, że zarówno partia rządząca, jak i opozycyjna SLD dążyła do „odpisowienia” mediów publicznych. Nie ukrywano tego, wręcz przeciwnie, pod wpływem rządowej propagandy duża część opinii publicznej została przekonana, że cała TVP znajdowała się w rękach PiS-u.

- Faktem jest, że PiS, gdy uzyskał wpływ na wyłanianie władz mediów publicznych, nie uniknął błędów w postaci znanej z przeszłości praktyki dzielenia sfer wpływów z innymi środowiskami politycznymi. Ale przecież teraz miało być inaczej… Obecna eliminacja dziennikarzy i programów ocenianych jako „propisowskie” jest efektem politycznej decyzji PO (wspieranej przez PSL i SLD) o pierwszym w historii odrzuceniu rocznego sprawozdania Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji (która powołuje władze telewizji), a tym samym o jej rozwiązaniu i powołaniu w nowym składzie. Niestety, wykorzystano, także w tym przypadku, polityczne skutki katastrofy smoleńskiej, w której zginął prezydent Lech Kaczyński, który ubiegłoroczne sprawozdanie z działalności KRRiT raczej by przyjął…

- To brzmi dość absurdalnie i strasznie…

- To prawda, ale nie chodzi tu o jakieś czarne wizje, lecz o działanie mechanizmu prawnego, według którego sprawozdanie KRRiT jest przyjmowane przez Sejm, Senat oraz przez Prezydenta RP; jeśli choć jeden z tych organów je przyjmie (nie zgodzi się na odrzucenie), to Rada nie może być rozwiązana i trwa nadal. Tym razem nikt jej nie bronił… Bronisław Komorowski, jeszcze jako pełniący obowiązki prezydenta, szybko przychylił się do woli większości parlamentarnej; sprawozdanie poprzedniej Rady zostało odrzucone i w ekspresowym tempie powołano ją w nowym składzie, tym razem bez przedstawiciela PiS-u, za to z dwoma członkami wskazanymi przez prezydenta (bliskimi PO), dwoma przez SLD i jednym z PSL-u.

- „Odpisowiono” Radę, a potem musiała przyjść kolej na telewizję publiczną?

- Tak, choć, moim zdaniem, ten zarzut przesadnej „propisowości” telewizji publicznej jest nadużyciem, bo nie jest prawdą, jakoby dziennikarze, których dziś wyrzuca się z telewizji, byli „żołnierzami PiS-u”… Warto też pamiętać, że w latach pewnego wpływu PiS-u na TVP swoje programy mogli tam robić również Tomasz Lis, Jacek Żakowski czy Jan Ordyński. Doprawdy, trudno ich podejrzewać o jakąkolwiek sympatię dla tego ugrupowania. Wymogi pluralizmu były lepiej dochowane niż teraz. A dziś tylko dziennikarzom o konserwatywnych poglądach zarzuca się stronniczość i partyjne koneksje. I tylko ich programy są spychane na nocną porę i likwidowane pod byle jakim pretekstem…

-...bo nie wpisują się w obecnie dominującą wizję świata. Na czym polega i co wnosi do mediów publicznych ta dziennikarska „konserwatywna wrażliwość”?

- Myślę, że to właśnie konserwatywni dziennikarze i ich programy różnią się od innych tym, że poważnie traktują debatę publiczną, nie zastępują jej popkulturową „papką”, podejmują poważne i trudne tematy, nie wstydzą się wątków patriotycznych - z ich programów jasno widać, że los Polaków i Polski nie jest im obojętny. Np. „Wiadomości” pod redakcją Jacka Karnowskiego pokazały, że można niestandardowo, bardzo atrakcyjnie, z dużą wrażliwością i bez patosu poruszać tematy patriotyczne, że można pamiętać o ważnych polskich rocznicach, bo wcześniej zdarzało się, że w telewizji publicznej po prostu je lekceważono… Cenne były też programy Bronisława Wildsteina, Rafała Ziemkiewicza, Jana Pospieszalskiego, Joanny Lichockiej, Grzegorza Górnego, Tomasza Terlikowskiego, Wojciecha Cejrowskiego i wielu innych, które wnosiły bardzo istotną treść i jakość, jak najbardziej uprawnioną i potrzebną właśnie w mediach publicznych. Twierdzę, że to przede wszystkim ci ludzie właściwie pojmują misję mediów publicznych, które powinny szczególnie troszczyć się o to, aby debata publiczna była poważna i pełna, aby nie zapominano w niej o polskiej historii i tradycji, żeby z patriotyczną wrażliwością poruszano różne tematy.

- W historii III RP mieliśmy niemal stale do czynienia z ostrą walką przeciw tej wrażliwości, do tego stopnia, że w samym środowisku dziennikarskim za gorszych zawodowo uznawano dziennikarzy z tym właśnie poważnym, patriotycznym i konserwatywnym nastawieniem.

- To prawda, ale nie jest to problem typowo polski, lecz ogólnocywilizacyjny, dotyczący szeroko rozumianej kultury Zachodu. Dominująca obecnie we wpływowych mediach elektronicznych świata i w wielkich dziennikach wrażliwość lewicowo-liberalna, sama mieniąc się jedyną ostoją zdrowego rozsądku, wszystkich innych uważa za ludzi „z innej planety”, gorszych. Poddaje ich przy tym ostrej krytyce, najczęściej metodą ironii i wyszydzania. U nas bardzo popularne było w swoim czasie określenie „oszołomy”…

- To rzeczywiście przewrotność i ironia losu, by poważnych ludzi o konserwatywnych przekonaniach nazywać oszołomami!

- Tym bardziej że w rzeczywistości jest odwrotnie. To właśnie ludzie o wrażliwości konserwatywnej zadają najbardziej zasadnicze i ważne pytania, nie odrywają się od rzeczywistości, mocniej chodzą po ziemi, nie ulegają przemijającym modom i poprawnym politycznie ideologicznym projektom. Tymczasem ta dominująca dziś wrażliwość lewicowo-liberalna jest bardzo często skażona - i w mediach to widać wyraźnie - fascynacją różnymi oderwanymi od realnych ludzkich problemów ideologiami, które w praktyce przybierają formę poprawności politycznej, przenikającej niemal wszystkie dziedziny życia. Czas więc postawić pytanie: gdzie naprawdę jest ten zdrowy rozsądek, kto zna historię i wie, czym kończą się utopie uszczęśliwiające ludzi na siłę, a kto nadal próbuje wszystko dopasować do różnych ideologicznych projektów społecznych?

- Postawmy to pytanie, odnosząc je do polskich mediów.

- W Polsce to zjawisko oskarżania o brak zdrowego rozsądku przejawia się m.in. w tym, że dziennikarze lewicowo-liberalni mają skłonność do opisywania dziennikarzy i publicystów konserwatywnych przymiotnikiem „prawicowy” (co ma ich naznaczać i spychać do „getta”). Sami zaś obrażają się na jakiekolwiek przymiotniki stosowane wobec nich, gdyż te miałyby im odebrać walor obiektywizmu i rzetelności, którego w ich pracy często po prostu nie ma.

- Dlaczego dziennikarzy o poglądach konserwatywnych uważa się za nieobiektywnych?

- Trudno to pojąć, bo przecież tak nie jest, a to raczej dziennikarze nurtu lewicowo-liberalnego bardzo często wręcz karmią się niechęciami i uprzedzeniami politycznymi czy personalnymi, daleko im do deklarowanego dziennikarskiego obiektywizmu. Bez wątpienia mamy dziś w Polsce do czynienia z takim zjawiskiem, że to wrażliwość konserwatywna w mediach wymaga odwagi i nonkonformizmu, a wrażliwość lewicowo-liberalna jak najbardziej może być konformistyczna i łatwiej z nią robić salonowo-medialną politykę.

- Podobno nie mamy dziś w Polsce żadnych problemów z wolnością słowa, zaś panowie posłowie w swym zażaleniu do Rzecznika Praw Obywatelskich mocno przesadzają - tak ocenia to strona wrażliwa lewicowo-liberalnie. Naprawdę powinniśmy się bać o wolność słowa w Polsce?

Reklama

- Tak. Uważamy, że obecnie w Polsce istnieje poważne zagrożenie dla wolności słowa, ponieważ występujące w społeczeństwie wrażliwości ideowe powinny być - a nie są - solidnie prezentowane, powinny mieć odpowiednią przestrzeń do tej prezentacji - przede wszystkim właśnie w mediach publicznych. Tymczasem w TVP coraz bardziej wyraźna staje się jednostronność ideowa i polityczna, a to jest zawsze zagrożeniem dla swobody wypowiedzi i wolności słowa.

- Historia wolnej polskiej telewizji publicznej pokazuje, że zawsze jakoś mało w niej miejsca dla pluralizmu poglądów. Przypomnijmy sobie choćby los „pampersów”…

- Środowisko „pampersów”, do którego sam się w latach 90. zaliczałem - choć wtedy nie pracowałem w TVP, lecz zakładałem i kierowałem „Informacjami” oraz publicystyką w pierwszej polskiej telewizji prywatnej, czyli w Polsacie - wywodziło się z najmłodszej części polskiej opozycji demokratycznej lat 80. Dopiero po roku 1989 jako ludzie dwudziestokilkuletni zaczynaliśmy zajmować się mediami… W latach 1994-96, za prezesury Wiesława Walendziaka, grupa „pampersów” odnosiła pierwsze widoczne sukcesy medialne. „Pampersi” charakteryzowali się właśnie wrażliwością konserwatywną - co wówczas w polskich mediach było absolutną nowością - i zapewne dlatego też stali się obiektem ataków i drwin ze strony tych, którzy poczuli zagrożenie złamania monopolu wrażliwości w mediach.

- Wytykano im brak profesjonalizmu, nierzetelność dziennikarską. Mamy dziś powtórkę z historii?

- Wtedy, jak pamiętam, wokół tej niewielkiej grupki młodych dziennikarzy rozpętała się wewnątrz TVP, a potem w całym kraju, prawdziwa histeria! Dziś mamy częściowo powtórkę tamtej atmosfery. Jakoś z góry wiadomo, że jeśli tylko ludzie o wrażliwości konserwatywnej zaczynają mieć dużo do powiedzenia w mediach, to wokół nich powstaje niechęć i histeria, a potem odrzucenie i eliminacja...

- Wiele zależy od tego, kto zarządza mediami… Kto dziś panuje w TVP?

- Można śmiało powiedzieć, że dziś media publiczne są przede wszystkim w rękach SLD.

- Dlaczego nie PO, które tak bardzo dążyło do wyrzucenia PiS-u z telewizji publicznej?

- Zamierzano proporcjonalnie rozdzielić wpływy między PO, SLD i PSL, tyle że PO, moim zdaniem, popełniło ogromny błąd, pozwalając na liczebną równowagę między przedstawicielami PO i SLD w KRRiT. Bez dwóch głosów SLD w tym organie nie może zapaść żadne postanowienie, bo w pięcioosobowej Radzie każda pozytywna decyzja musi być podjęta czterema głosami! Teraz może więc być tak, że tylko w drodze łaski albo politycznych targów kiedyś jakiś tam kawałek tego „telewizyjnego tortu” dostaną ludzie z PO… Bardzo mnie zdziwiło, że PO przeforsowało taki, a nie inny skład Krajowej Rady, bo przecież z góry było wiadomo, czym to się kiedyś skończy…

- Czym?

- Tym, że do gry znów wejdą tak doświadczeni gracze SLD, jak Robert Kwiatkowski i Włodzimierz Czarzasty… Wpływy środowiska lewicy w mediach publicznych będą coraz bardziej rosły. Tak więc PO, chcąc odpartyjnić telewizję („odpisowić”), w istocie upartyjniło ją, i to na rzecz SLD.

- Może PO nie zależy na mediach publicznych i dąży do ich marginalizacji?

- Część posłów tej partii rzeczywiście uważa, że media publiczne nie są potrzebne i należy je zlikwidować albo sprywatyzować, inna część, że nie powinny być takie silne jak obecnie (TVP nadal zajmuje prawie połowę rynku telewizyjnego!), są też tacy w PO, którzy podzielają mój sposób myślenia, że media publiczne powinny być silne i powinny mieć gwarancje solidnego finansowania publicznego, a w związku z tym powinny bardzo różnić się od mediów komercyjnych.

- Czy, Pana zdaniem, media publiczne są w Polsce tubą propagandową partii politycznych, pomagają wygrywać wybory?

- Posiadanie w nich wpływów ułatwia pracę polityczną. Choć różnie to w przeszłości bywało i utarł się nawet slogan, że „ten, kto ma media, przegrywa wybory”. Jest to pogląd bardzo uproszczony. W roku 2000, w okresie największej potęgi Roberta Kwiatkowskiego w TVP, to właśnie telewizja publiczna „załatwiła” swą propagandową pracą Aleksandrowi Kwaśniewskiemu zwycięstwo w pierwszej turze wyborów prezydenckich, a rok później tak duże zwycięstwo SLD, w wyniku którego powstał rząd Leszka Millera. Media dysponowały i - moim zdaniem - nadal dysponują ogromną siłą rażenia …

- Zwłaszcza w sprawnych rękach SLD i lewicy! Czy środowisko konserwatywne w Polsce ma w ogóle szansę przebić się ze swą ofertą medialną do szerszych kręgów opinii publicznej?

- Uważam, że dziennikarskie środowisko konserwatywne, mimo wielu przeciwności, jest już na tyle silne, profesjonalne, ma swój dorobek, dobre nazwiska, że nie należy obawiać się już takiej jego marginalizacji, jakiej doświadczaliśmy w latach 90. Nadszedł natomiast trudny czas budowania nowych instytucji - i mam nadzieję, że wkrótce będą powstawać nowe tytuły prasowe, a w przestrzeni radiowej i telewizyjnej będą się też pojawiać nowe instytucje medialne. Liczę, że tak będzie, ale to już zadanie fachowców, a nie polityków.

* * *

JAROSŁAW SELLIN - poseł PiS, w latach 90. dziennikarz, rzecznik prasowy rządu Jerzego Buzka, członek KRRiT, w latach 2005-2007 sekretarz stanu w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego

2011-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Nakazane święta kościelne w 2024 roku

[ TEMATY ]

Nakazane święta kościelne

Karol Porwich/Niedziela

Publikujemy kalendarz uroczystości i świąt kościelnych w 2024 roku.

Wśród licznych świąt kościelnych można wyróżnić święta nakazane, czyli dni w które wierni zobowiązani są od uczestnictwa we Mszy świętej oraz do powstrzymywania się od prac niekoniecznych. Lista świąt nakazanych regulowana jest przez Kodeks Prawa Kanonicznego. Oprócz nich wierni zobowiązani są do uczestnictwa we Mszy w każdą niedzielę.

CZYTAJ DALEJ

#PodcastUmajony: Bez przesady

2024-04-30 21:13

[ TEMATY ]

Ks. Tomasz Podlewski

#PodcastUmajony

Mat.prasowy

Po co Jezus dał nam Maryję? Jak budować z Nią relację? Czy da się przesadzić w miłości do Matki Bożej? Tymi i innymi przemyśleniami dzieli się w swoim podcaście ks. Tomasz Podlewski. Zapraszamy do wysłuchania pierwszego odcinka "Podcastu umajonego".

CZYTAJ DALEJ

Ks. Michał Olszewski pozostanie w areszcie

2024-04-30 20:33

[ TEMATY ]

Ks. Michał Olszewski

Archiwum ks. Michała Olszewskiego SCJ

Sąd Okręgowy w Warszawie odrzucił zażalenie obrony na areszt tymczasowy wobec księdza Michała Olszewskiego.

Ks. Michał Olszewski pozostanie w areszcie – tak zdecydował Sąd Okręgowy w Warszawie. Sędzia odrzucił zależenie obrońców księdza na tymczasowe aresztowanie kapłana. Rozprawa była prowadzona w trybie niejawnym. Przed salą rozpraw pojawiło się wielu zwolenników księdza, którzy wierzą w jego niewinność.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję