Na wstępie mego listu pozdrawiam Panią i Redakcję „Niedzieli”. Postanowiłem napisać i ogłosić się w rubryce „Chcą korespondować” aby poznać dziewczynę w celu założenia rodziny.
Mam 20 lat, ukończoną szkołę podstawową i gimnazjum. Nie mogę się dogadać z mamą, a tata odszedł, jak byłem mały. Jestem w tej chwili na utrzymaniu dziadka i babci, bo u nich mieszkam. Lubię grać w gry komputerowe i oglądać filmy, czasami pomogę w domu. Chciałbym poznać dziewczynę, która by mi pomogła, okazała dobroć, nauczyła szlachetnego życia, pracy, gospodarności, a przede wszystkim miłości do bliźniego, a także jak walczyć o swoje, jak oszczędzać pieniądze, bo trzeba nimi umieć dysponować. Żeby nauczyła mnie kochać Pana Jezusa i Jego Matkę. Żeby to była dziewczyna, która nie dałaby się przekupić kieliszkiem wódki mojej mamie, rodzeństwu, abyśmy się razem wspierali dobrym życiem. Aby umiała zrobić porządek w moim życiu.
Bo na moją mamę nie mogę liczyć, a rodzeństwo idzie swoją, złą drogą. Chciałbym, żeby to była dziewczyna, która zna trudne życie rodzinne.
Obecnie nie pracuję, bo nie ma mi kto pomóc.
Mam nadzieję, że za pośrednictwem „Niedzieli” znajdę taką dziewczynę, która ma silną wiarę, nadzieję i miłość.
Piotr
Nie wiem doprawdy, dlaczego tak bardzo wzruszył mnie ten list. Może dlatego, że sama mam wnuki w podobnym wieku. Przeczytałam go właśnie jednemu z nich, nieco młodszemu od pana Piotra, żeby zobaczył, co sam ma, a czego nie potrafi docenić… I nie wiem, co z tym listem zrobić. Do rubryki korespondencyjnej jakoś nie bardzo pasuje, bo pan Piotr szuka swojej „drugiej połowy”, a tak niewiele ma do zaofiarowania. Wspólne mieszkanie u dziadków i na ich koszt? No i sam ma niewielkie podstawy do samodzielnej egzystencji - skromne wykształcenie, brak pracy i możliwości jej znalezienia. Ma wielki potencjał, ale jakby w uśpieniu. Tu po prostu przydałby się cud!
Kiedyś były hufce pracy. Jak by ich nie oceniać, to jednak była w nich jakaś myśl - dać podstawy życia młodym ludziom, którzy ich nie mają. Teraz jest niby lepiej, gdyż można wykazać się własną inwencją, ale przerażają współczesne ograniczenia. A wydawało się kiedyś, gdy komuna się waliła, że będzie tak jak na Zachodzie! Czyli - wolność wyboru: jak chcesz jeść, to musisz pracować, jak nie chce ci się pracować, to biedujesz. Teraz tak to się wszystko poplątało, a u nas, w Polsce, wciąż ciągną się za nami jeszcze cienie przeszłości, które tak bardzo hamują nas w zdrowym rozwoju. Wystarczy dłużej pożyć, by widzieć te ciągłe przypływy i odpływy. Zdaje się, że teraz znowu jest pora odpływu.
Aleksandra
Pomóż w rozwoju naszego portalu