Reklama

Zostać świętym

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Jak przekonywać do świętości współczesnych młodych ludzi - to problem, który wielu osobom może się wydawać błahy lub zupełnie nieistotny. Wydaje się jednak, że samo przekonywanie może mieć ogromne znaczenie, jeśli odpowiednio do tego podejść. Zostać świętym, to w największym skrócie, być jak święty, czyli czerpać z doświadczeń którejś ze znanych postaci, wzorować się na niej, żyć zgodnie z Bożym Prawem, lub w jakiś sposób przyczynić się do większej chwały Bożej. Może to być czynione na wiele sposobów, ale z pewnością zapoznawanie się z losami tych, których później Kościół katolicki wyniósł na ołtarze, pomaga wnikliwie spojrzeć na świętych i zrozumieć samo pojęcie świętości.
Jeszcze kilkadziesiąt lat temu sprawa była prosta. Słowo „święty” w mowie potocznej oznaczało niewiniątko, czasem człowieka udającego, lub uchodzącego za bezkarnego. Prawdziwi święci nie schodzili z piedestałów. Młodym ludziom wydawało się, że za życia zawsze były to osoby tak niezwykłe, jakby Bóg ulepił ich z innej gliny. Może byli wzorami, ale takimi, których nijak nie dało się naśladować. Dlaczego?
To był dziwny czas. Trudny. Nikt nie mówił do młodych: „świętymi bądźcie”, ale raczej „nie jesteście święci”. Katecheza, w której uczestniczyli z chęcią, wyglądała zupełnie inaczej niż dzisiaj. Była nauka, egzaminy, tylko czasem pojawiał się ktoś, kto podejmował dyskusję z młodzieżą, pomagał szukać odpowiedzi na trudne pytania. I była tęsknota za świętością. Za tym, żeby ktoś wskazał do niej drogę. Niektórzy umieli zobaczyć to, co nie od razu jest widoczne, wielu miało odwagę docierać do prawdy, mimo przeszkód. Inni - gdzieś odeszli, nie oglądając się za siebie.
Dzisiaj jest inaczej. Większość młodych katolików wie, co znaczą słowa: „Świętymi bądźcie, bo Ja jestem święty, Pan, Bóg wasz” (Kpł 11,44). O tym, że każdy, „taki duży i taki mały może świętym być” śpiewają dzieci. Mimo to coraz trudniej w obecnych czasach, przekonywać młodych do tego, by wybierali życie, które będzie się Bogu podobać. Młodzi często nie chcą słuchać, że każdy z nich ma szansę zostać świętym i że żadna historia tej szansy nie odbiera. Wg wielu z nich słowa się zużyły, nie chcą słuchać „kazań” rodziców i nauczycieli. Obecne w kalendarzu wspomnienia świętych i błogosławionych mogą stanowić dobrą okazję do interesującego przedstawienia lub przypomnienia jakiejś sylwetki. Niech sami święci przemówią swoim życiem. Tylko oni mogą pokazać, że byli trochę do nas podobni; niektórzy błądzili, grzeszyli, cierpieli, niektórzy w dorosłym wieku przeżyli nawrócenie, albo w dzieciństwie byli naznaczeni przez Boga, niczego jeszcze nie rozumiejąc. Dla każdego z nich Pan Bóg wybrał inna drogę do świętości. Tak jak dla każdego z nas.
Początek roku szkolnego przywodzi na myśl patrona młodzieży i patrona Polski św. Stanisława Kostkę, którego święto przeżywamy 18 września.
Stanisław urodził się w 1550 r. w Rostkowie jako syn kasztelana zakroczymskiego, miał 3 braci i 2 siostry. Najmłodsze lata spędził w rodzinnym domu, gdzie pobierał pierwsze nauki. Potem studiował w Wiedniu w szkole prowadzonej przez o. jezuitów. Aby się tam utrzymać, musiał dużo czasu poświęcić nadrabianiu zaległości. Ten etap biografii świętego pozwala wysunąć pierwsze argumenty, świadczące o tym, że był podobny do młodych ludzi w innych epokach, bo tak jak oni w różnych sytuacjach odczuwał smutek spowodowany oddaleniem od bliskich i miejsc, które kochał, miał kłopoty w szkole, brak mu było czasu na odpoczynek i zabawę, a przede wszystkim miał świadomość własnej niedoskonałości. Pokonał wiele trudności. Nie znamy szczegółów, wiemy jednak, że w trzecim roku był już jednym z najlepszych uczniów. Był samotnikiem, choć nie do końca z wyboru. Jego zamiłowanie do modlitwy spotkało się z krytyką i odrzuceniem ze strony rówieśników. Tu pojawia się kolejny motyw nieobcy współczesnym: niezrozumienie. Młody, poszukujący swojego miejsca w świecie człowiek, często odczuwa brak akceptacji ze strony otoczenia. Zwłaszcza jeśli jego zachowanie w jakiś sposób odbiega od przyjętych norm.
Stanisław popadł w chorobę, poczuł obecność św. Barbary, a potem Matki Bożej. Uzdrowiony postanowił wstąpić do jezuitów. Mimo sprzeciwu ojca, pokonując wiele przeciwności, złożył śluby zakonne. Po kilku miesiącach zapadł na malarię i zmarł 15 sierpnia 1568 r., w wigilię Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Był szczęśliwy. Jego marzenia się spełniły. Wierzono, że tę śmierć wymodlił sobie u Boga…
Przekonywać do świętości, to uczyć, że każdy może dojść do świętości. Kiedy - podobnie jak św. Stanisław Kostka myśli, modli się, cierpi, ma problemy - jeśli tylko nie zwątpi w Bożą miłość.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2012-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Wy jesteście przyjaciółmi moimi

2024-04-26 13:42

Niedziela Ogólnopolska 18/2024, str. 22

[ TEMATY ]

homilia

o. Waldemar Pastusiak

Adobe Stock

Trwamy wciąż w radości paschalnej powoli zbliżając się do uroczystości Zesłania Ducha Świętego. Chcemy otworzyć nasze serca na Jego działanie. Zarówno teksty z Dziejów Apostolskich, jak i cuda czynione przez posługę Apostołów budują nas świadectwem pierwszych chrześcijan. W pochylaniu się nad tajemnicą wiary ważnym, a właściwie najważniejszym wyznacznikiem naszej relacji z Bogiem jest nic innego jak tylko miłość. Ona nadaje żywotność i autentyczność naszej wierze. O niej także przypominają dzisiejsze czytania. Miłość nie tylko odnosi się do naszej relacji z Bogiem, ale promieniuje także na drugiego człowieka. Wśród wielu czynników, którymi próbujemy „mierzyć” czyjąś wiarę, czy chrześcijaństwo, miłość pozostaje jedynym „wskaźnikiem”. Brak miłości do drugiego człowieka oznacza brak znajomości przez nas Boga. Trudne to nasze chrześcijaństwo, kiedy musimy kochać bliźniego swego. „Musimy” determinuje nas tak długo, jak długo pozostajemy w niedojrzałej miłości do Boga. Może pamiętamy słowa wypowiedziane przez kard. Stefana Wyszyńskiego o komunistach: „Nie zmuszą mnie niczym do tego, bym ich nienawidził”. To nic innego jak niezwykła relacja z Bogiem, która pozwala zupełnie inaczej spojrzeć na drugiego człowieka. W miłości, zarówno tej ludzkiej, jak i tej Bożej, obowiązują zasady; tymi danymi od Boga są, oczywiście, przykazania. Pytanie: czy kochasz Boga?, jest takim samym pytaniem jak to: czy przestrzegasz Bożych przykazań? Jeśli je zachowujesz – trwasz w miłości Boga. W parze z miłością „idzie” radość. Radość, która promieniuje z naszej twarzy, wyraża obecność Boga. Kiedy spotykamy człowieka radosnego, mamy nadzieję, że jego wnętrze jest pełne życzliwości i dobroci. I gdy zapytalibyśmy go, czy radość, uśmiech i miłość to jest chrześcijaństwo, to w odpowiedzi usłyszelibyśmy: tak. Pełna życzliwości miłość w codziennej relacji z ludźmi jest uobecnianiem samego Boga. Ostatecznym dopełnieniem Dekalogu jest nasza wzajemna miłość. Wiemy o tym, bo kiedy przygotowywaliśmy się do I Komunii św., uczyliśmy się przykazania miłości. Może nawet katecheta powiedział, że choćbyśmy o wszystkim zapomnieli, zawsze ma pozostać miłość – ta do Boga i ta do drugiego człowieka. Przypomniał o tym również św. Paweł Apostoł w Liście do Koryntian: „Trwają te trzy: wiara, nadzieja i miłość, z nich zaś największa jest miłość”(por. 13, 13).

CZYTAJ DALEJ

Litania nie tylko na maj

Niedziela Ogólnopolska 19/2021, str. 14-15

[ TEMATY ]

litania

Karol Porwich/Niedziela

Jak powstały i skąd pochodzą wezwania Litanii Loretańskiej? Niektóre z nich wydają się bardzo tajemnicze: „Wieżo z kości słoniowej”, „Arko przymierza”, „Gwiazdo zaranna”…

Za nami już pierwsze dni maja – miesiąca poświęconego w szczególny sposób Dziewicy Maryi. To czas maryjnych nabożeństw, podczas których nie tylko w świątyniach, ale i przy kapliczkach lub przydrożnych figurach rozbrzmiewa Litania do Najświętszej Maryi Panny, popularnie nazywana Litanią Loretańską. Wielu z nas, także czytelników Niedzieli, pyta: jak powstały wezwania tej litanii? Jaka jest jej historia i co kryje się w niekiedy tajemniczo brzmiących określeniach, takich jak: „Domie złoty” czy „Wieżo z kości słoniowej”?

CZYTAJ DALEJ

Rodzice i synowie w seminarium

2024-05-06 13:17

[ TEMATY ]

Częstochowa

WMSD

dzień skupienia dla rodziców

Mikołaj Wręczycki/WMSD Częstochowa

Seminarium to nie tylko dom waszych synów, ale także wasz dom – takimi słowami zwrócił się do rodziców seminarzystów ks. prał. Ryszard Selejdak, rektor Wyższego Międzydiecezjalnego Seminarium Duchownego w Częstochowie.

Do Seminarium, 4 maja, przybyli na swój dzień skupienia rodzice, ale także dziadkowie alumnów.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję