MAGDALENA BARTOSZEWICZ: – Jaką osobą jest na co dzień pani Maria?
ANDRZEJ WRÓBEL: – Zwyczajną i niezwyczajną. Jej niezwyczajność polega na tym, że każdy, kto Marysię pozna, zapamiętuje ją na zawsze. Dlaczego? Dlatego, że ona najpierw widzi drugiego człowieka, a dopiero na samym końcu siebie. Tak było, odkąd pamiętam, i wygląda na to, że nigdy się to nie zmieni. Już przed udarem Marysia była osobą bardzo schorowaną. Dla innych stawała się jednak niedostępna tylko wtedy, gdy z powodu choroby po prostu nie mogła wstać z łóżka.
– Dlaczego angażowała się w pomoc potrzebującym? Jakie to miało dla niej znaczenie?
– Chęć niesienia pomocy potrzebującym żona miała wpisaną w życiorys. Jej wrodzona wrażliwość na innych i bardzo trudne warunki życiowe w dzieciństwie i w młodości przyczyniły się do tego, że zawsze chciała dać innym to, czego jej samej bardzo kiedyś brakowało. Wsparcie zarówno w problemach duszy, jak i tych bardziej przyziemnych rozdawała na co dzień w swoim otoczeniu. Na początku nie akceptowałem tego, ponieważ widziałem, jak często jest po prostu wykorzystywana. Pewnie dzięki tej jej postawie grono wspaniałych, dobrych ludzi jest teraz przy naszej rodzinie na wszelkie możliwe sposoby. Obecnie jedną z większych bolączek Marysi jest to, czy kiedykolwiek będzie jeszcze mogła komuś w czymś pomóc... My, jej najbliżsi, mamy pewność co do jednego: jej świadectwo wiary, które daje przez ostatnie miesiące, jest dla nas bezcenne i zarazem cudowne. To dla nas prawdopodobnie największa pomoc, jaką kiedykolwiek dostaliśmy na naszej drodze, na której napotykamy codzienne ludzkie problemy.
– Jak doszło do tego, że Pani Maria dostała udaru krwotocznego? Jak Pan się o tym dowiedział?
Reklama
– Żona sama zadecydowała o wyborze lekarza i miejsca operacji daleko od domu, w Sosnowcu. Sama pojechała z Przemyśla do Sosnowca. Zakazała komukolwiek z rodziny przyjeżdżać do szpitala – mieliśmy tylko zgłosić się w dniu wypisu i zabrać ją do domu, choć i ta decyzja została wynegocjowana, bo Marysia uparcie twierdziła, że najpierw musi przekonać się, czy nie poradzi sobie sama. W Sosnowcu odbyła się operacja „zaklipsowania” tętniaka w głowie. 1 grudnia 2016 r., po operacji, rozmawiałem z Marysią przez telefon, głos miała słaby, ale była w pełni świadoma. Pojawiły się bardzo dotkliwe wymioty, jednak nie wywołały od razu stanu „alarmowego”, ponieważ organizm Marysi zawsze w ten sposób reagował na narkozę. Dzięki Bogu, na szpitalnej sali, daleko od dyżurki pielęgniarek, był z Marysią jeden z aniołów naszej rodziny – tak nazywamy panią Anię, która w środku nocy wezwała pomoc, gdy żona zaczęła tracić świadomość. Po tej wiadomości gorączkowo telefonicznie szukaliśmy lekarza, który mógłby udzielić nam informacji. Do dziś pamiętam jego słowa: „Wprawdzie nie udzielamy informacji przez telefon, ale sytuacja jest wyjątkowa. W nocy nastąpił wylew z innego miejsca niż operowane. Intubacja, respirator, głęboki niedowład lewej części ciała”. Na pytanie o zagrożenie życia lekarz odpowiedział, że to, co się stało, było na tyle nieprzewidywalne, że wszystko inne też może się wydarzyć. To był dla nas szok. Zastanawialiśmy się, co robić: Jechać czy nie jechać do Sosnowca? Stanąć przy łóżku Marysi czy też zaczekać „chwilę”, która Bóg jeden raczy wiedzieć, ile potrwa... Kategorycznie zabraniała nam przyjazdu do szpitala, więc co sobie pomyśli, gdy zobaczy rodzinę stojącą nad łóżkiem... Pojechaliśmy do niej 6 grudnia, w Mikołaja. Na chwilę zostaliśmy wpuszczeni na OIOM, ale wyszliśmy, zanim pielęgniarki zdążyły nas wyprosić. Na naszą prośbę Marysia z olbrzymim wysiłkiem uchyliła na moment powieki i ścisnęła każdego z nas za rękę. Wyszliśmy z duszą na ramieniu, zalani łzami...
– W jakim stanie była pani Maria po udarze?
– Stan był bardzo ciężki. Przez półtora tygodnia Marysia nie radziła sobie z oddychaniem. Długo czekaliśmy, zanim pojawiły się pierwsze, dodające otuchy słowa, że przy żmudnej, ale intensywnie prowadzonej rehabilitacji rokowania są dobre. Po 3 miesiącach pobytu w Sosnowcu Marysia była w stanie, z pomocą rehabilitanta i posługując się wysokim chodzikiem wkładanym pod pachy, z dużym wysiłkiem, przejść parę metrów. Lewa noga, dotknięta bezwładem, była w zdecydowanie lepszej formie niż bezwładna lewa ręka. Dotarło do nas, że poprzestanie na dostępnych w ramach publicznej służby zdrowia rehabilitacji oznacza przekreślenie szans na uzyskanie sprawności.
– Na co zbieramy w serwisie? Na co są potrzebne pieniądze? Jak będzie przebiegał proces zdrowienia pani Marii?
– Pieniądze zbierane w serwisie przeznaczone będą przede wszystkim na opłacenie dalszej rehabilitacji Marysi. Tylko płatna forma rehabilitacji pozwala na ćwiczenia indywidualne z rehabilitantem. Niestety, jak pokazały nam doświadczenia z państwowego oddziału rehabilitacji w szpitalu, tylko prywatna, intensywna i indywidualna praca oraz wola walki Marysi mogą przynieść prawdziwe postępy w procesie zdrowienia. Marzeniem Marysi, moim i córek jest uzyskanie przez żonę takiego poziomu sprawności, który pozwoli jej na samodzielne poruszanie się w pomieszczeniu i bezpieczne pokonywanie trudnej drogi do mieszkania na 3. piętrze w bloku bez windy. Widząc odzew, z jakim spotkały się dotychczasowe akcje i apele o wsparcie, pozostaje nam tylko powiedzieć, że dzięki dobrym i życzliwym ludziom na pewno pokonamy jeszcze niejedną barierę, która dziś może wydawać się nie do pokonania. Serdecznie dziękujemy za ostatnie 8 miesięcy wszystkim aniołom naszej rodziny!
W serwisie: www.pomagam.caritas.pl prowadzimy zbiórkę na 3 cykle rehabilitacyjne, których celem będzie przywrócenie sprawności pani Marii. Będziemy ogromnie wdzięczni za każde wsparcie: http://pomagam.caritas.pl/wesprzyjmy-pania-marie-w-walce-o-zdrowie/. Wpłat można też dokonywać na konto: RACHUNEK MILLENNIUM 47 1160 2202 0000 0003 2305 9331, z dopiskiem: „Maria_Przemyska 070620172”.
Do wersji od lat istniejącej w naszej przestrzeni internetowej niezbędnika katolika, która każdego miesiąca inspiruje do modlitwy miliony katolików, dołączamy wersję papierową. Każdego miesiąca będziemy przygotowywać niewielki i poręczny modlitewnik, który dotrze do Państwa rąk razem z naszym tygodnikiem w ostatnią niedzielę każdego miesiąca.
Szkaplerz to najpopularniejsza obok Różańca świętego forma pobożności maryjnej. Historia szkaplerza sięga góry Karmel w Ziemi Świętej, kiedy to duchowi synowie proroka Eliasza prowadzili tam życie modlitewne. Było to w XII wieku. Z powodu prześladowań ze strony Saracenów bracia Najświętszej Maryi Panny z Góry Karmel przenieśli się do Europy i dali początek zakonowi zwanemu karmelitańskim.
W południowej Anglii w Cambridge mieszkał pewien bogobojny człowiek - Szymon Stock, generał zakonu, który dostrzegając grożące zakonowi niebezpieczeństwa, modlił się gorliwie i błagał Maryję, Najświętszą Dziewicę, o pomoc. Pewnej nocy, z 15 na 16 lipca 1251 r., ukazała mu się Najświętsza Panienka w otoczeniu aniołów. Szymon otrzymał od Maryi brązowy szkaplerz i usłyszał słowa: „Przyjmij, Synu najmilszy, szkaplerz Twego zakonu jako znak mego braterstwa, przywilej dla Ciebie i wszystkich karmelitów. Kto w nim umrze, nie zazna ognia piekielnego. Oto znak zbawienia, ratunek w niebezpieczeństwach, przymierze pokoju i wiecznego zobowiązania”. Od tamtej pory karmelici noszą szkaplerz, czyli dwa prostokątne skrawki wełnianego sukna z naszytymi wyobrażeniami Matki Bożej Szkaplerznej i Najświętszego Serca Pana Jezusa, połączone tasiemkami. Słowo „szkaplerz” pochodzi od łacińskiego słowa „scapulae” (plecy, barki) i oznacza szatę, która okrywa plecy i piersi. Papież Pius X w 1910 r. zezwolił na zastąpienie szkaplerza medalikiem szkaplerznym.
Do wielkiej Rodziny Karmelitańskiej chcieli przynależeć wielcy tego świata - królowie, książęta, możnowładcy, ale i zwykli, prości ludzie. Dzięki papieżowi Janowi XXII - temu samemu, który wprowadził święto Trójcy Świętej i wyraził zgodę na koronację Władysława Łokietka - szkaplerz stał się powszechny. Papież miał objawienia. Matka Boża przyrzekła szczególne łaski noszącym pobożnie szkaplerz karmelitański. A Ojciec Święty ogłosił te łaski światu chrześcijańskiemu bullą „Sabbatina” z dnia 3 marca 1322 r. Bulla mówiła o tzw. przywileju sobotnim. Szczególne prawo do pomocy ze strony Maryi w życiu, śmierci i po śmierci mają ci, którzy noszą szkaplerz. Jest to niejako suknia Maryi, czyli znak i nieomylne zapewnienie macierzyńskiej opieki Matki Bożej. Kto nosi szkaplerz karmelitański, ten otrzymuje obietnicę, że dusza jego wkrótce po śmierci będzie wyzwolona z czyśćca. Stanie się to w pierwszą sobotę miesiąca po śmierci. Oczywiście, pod warunkiem, że ta osoba nosiła szkaplerz w należytym duchu i żyła prawdziwie po chrześcijańsku, zachowała czystość według stanu i modliła się modlitwą Kościoła.
Jan Paweł II pisał do przełożonych generalnych Zakonu Braci NMP z Góry Karmel i Zakonu Braci Bosych NMP z Góry Karmel, że w znaku szkaplerza zawiera się sugestywna synteza maryjnej duchowości, która ożywia pobożność ludzi wierzących, pobudzając ich wrażliwość na pełną miłości obecność Maryi Panny Matki w ich życiu. „Szkaplerz w istocie jest «habitem» - podkreślał Ojciec Święty. - Ten, kto go przyjmuje, zostaje włączony lub stowarzyszony w mniej lub więcej ścisłym stopniu z zakonem Karmelu, poświęconym służbie Matki Najświętszej dla dobra całego Kościoła. Ten, kto przywdziewa szkaplerz, zostaje wprowadzony do ziemi Karmelu, aby «spożywać jej owoce i jej zasoby» (por. Jr 2, 7) oraz doświadczać słodkiej i macierzyńskiej obecności Maryi w codziennym trudzie, by wewnętrznie się przyoblekać w Jezusa Chrystusa i ukazywać Jego życie w samym sobie dla dobra Kościoła i całej ludzkości” (por. Formuła nałożenia szkaplerza).
Papież Polak od wczesnych lat młodości nosił ten znak Maryi. I zawsze zaznaczał, jak ważny w jego życiu był czas, gdy uczęszczał do kościoła na Górce (Karmelitów) w Wadowicach. Szkaplerz przyjęty z rąk o. Sylwestra nosił do końca życia. (Szkaplerz św. Jana Pawła II znajduje się w klasztorze Karmelitów w Wadowicach.) W orędziu z okazji jubileuszu 750-lecia szkaplerza karmelitańskiego pisał, że szkaplerz „staje się znakiem przymierza i wzajemnej komunii między Maryją i wiernymi, a w rezultacie konkretnym sposobem zrozumienia słów Jezusa na krzyżu do Jana, któremu powierzył swą Matkę i naszą duchową Matkę”.
Matka Boża, kończąc swe objawienia w Lourdes i w Fatimie, ukazała się w szatach karmelitańskich jako Matka Boża Szkaplerzna. Wszystkie osoby noszące szkaplerz karmelitański mają udział w duchowych dobrach zakonu karmelitańskiego. Ten, kto go przyjmuje, zostaje na mocy jego przyjęcia związany mniej lub bardziej ściśle z zakonem karmelitańskim. Rodzinę Karmelu tworzą następujące kręgi osób: zakonnicy i zakonnice, Karmelitańskie Instytuty Życia Konsekrowanego, Świecki Zakon Karmelitów Bosych (dawniej zwany Trzecim Zakonem), Bractwa Szkaplerzne (erygowane), osoby, które przyjęły szkaplerz i żyją jego duchowością w różnych formach zrzeszania się (wspólnoty lub grupy szkaplerzne) oraz osoby, które przyjęły szkaplerz i żyją jego duchowością, ale bez żadnej formy zrzeszania się. Do obowiązków należących do Bractwa Szkaplerznego należy: przyjąć szkaplerz karmelitański z rąk kapłana; wpisać się do księgi Bractwa Szkaplerznego; w dzień i w nocy nosić na sobie szkaplerz; odmawiać codziennie modlitwę zaznaczoną w dniu przyjęcia do Bractwa; naśladować cnoty Matki Najświętszej i szerzyć Jej cześć.
Modlitwa do Matki Bożej Szkaplerznej
O najwspanialsza Królowo nieba i ziemi! Orędowniczko Szkaplerza świętego! Matko Boga! Oto ja, Twoje dziecko, wznoszę do Ciebie błagalne ręce i z głębi serca wołam do Ciebie: Królowo Szkaplerza, ratuj mnie, bo w Tobie cała moja nadzieja.
Jeśli Ty mnie nie wysłuchasz, do kogóż mam się udać?
Wiem, o dobra Matko, że Serce Twoje wzruszy się moim błaganiem i wysłuchasz mnie w moich potrzebach, gdyż Wszechmoc Boża spoczywa w Twoich rękach, a użyć jej możesz według upodobania.
Od wieków tak czczona, najszlachetniejsza Pocieszycielko utrapionych, powstań i swą potężną mocą rozprosz cierpienie, ulecz, uspokój mą zbolałą duszę, o Matko pełna litości! Ja wdzięcznym sercem wielbić Cię będę aż do śmierci. Na twoją chwałę w Szkaplerzu świętym żyć i umierać pragnę. Amen.
Wystawa pt. „Jan Paweł II. Człowiek, Papież, Święty w fotografiach Gianniego Giansantiego” w Zamku św. Anioła
W przestrzeni wystawowej Zamku św. Anioła zainaugurowano wystawę fotografii, zatytułowaną „Jan Paweł II. Człowiek, Papież, Święty w fotografiach Gianniego Giansantiego”. Można ją zwiedzać do 30 listopada.
Trasa wystawy, składającej się z 40 fotografii, prowadzi przez 27 lat pontyfikatu Papieża Polaka, ilustrując zarówno wydarzenia publiczne, jak też prywatne momenty z życia Ojca Świętego. Autorem zdjęć jest Gianni Giansanti, wybitny włoski fotoreporter, który w 1988 r. został laureatem World Press Photo Award za reportaż ukazujący prywatne życie Papieża w Watykanie. Giansanti, który towarzyszył Janowi Pawłowi II podczas wielu podróży apostolskich, słynął z wybitnych fotografii, zarówno pod względem kompozycji, jak też uchwycenia atmosfery i emocji, fotografowanych scen i osób.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.