Na pierwszy rzut oka może to brzmieć jak nietypowy pomysł na wakacje: pięć dni w świdnickim seminarium duchownym, z jutrznią, konferencjami biblijnymi i nocnymi adoracjami.
A jednak to właśnie tam, między kaplicą a boiskiem, odbył się w dniach 7-11 lipca „Projekt: Reset – Nowy Start”. Rekolekcje dla młodych mężczyzn, które zamiast religijnej musztry zaproponowały coś, czego wielu z nich od dawna potrzebowało: przestrzeń do oddechu, rozmowy i duchowej przygody.
Z potrzeby serca
W tym roku przyjechało dwa razy więcej uczestników niż rok wcześniej, dwudziestu czterech chłopaków z terenu diecezji, którzy nie przybyli z przymusu, ale z potrzeby. Potrzeby zrozumienia siebie, wyciszenia i postawienia ważnych pytań. – Jest klimat. To nie tylko o kapłaństwo chodzi, ale o to, żeby ich zaprosić do męskiej duchowości – zaznaczył ks. Aksel Mizera, współorganizator wydarzenia. – Chłopaki wracają, czekają na adoracje, pamiętają poprzednie edycje. Widać, że to dla nich ważne – dodał.
Hasłem rekolekcji był „reset” – słowo znane każdemu użytkownikowi technologii, ale w tym kontekście niosące głębszy sens: powrót do „ustawień fabrycznych” duszy. Codzienne konferencje i medytacje inspirowane były biblijnymi postaciami: Samarytanką, Nikodemem, Tomaszem. W ich historiach można było odnaleźć własne pęknięcia, własne pytania. – Każda spowiedź to przecież jakiś reset. A tu można było zejść głębiej – zauważył Szymon z Mokrzeszowa.
Nie tylko dla przyszłych księży
Reklama
Rekolekcje toczyły się rytmem prostym, ale intensywnym. Rano modlitwy, potem konferencje i spotkania w małych grupach, okazja, by się podzielić tym, co siedzi w środku. Popołudnia pełne życia: warsztaty liturgiczne i muzyczne, turnieje piłki nożnej, gra terenowa, laserowy paintball i wyprawa na Ślężę. Na jej szczycie Msza święta pod gołym niebem. Wieczorem ognisko w Sulistrowiczkach i „Noc Nikodemowa”, adoracja do północy.
Była radość, ale i cisza. Śmiech, ale i łzy. Świadectwa. Ktoś mówił o tym, jak zdrada ojca rozwaliła jego świat. Ktoś inny o samotności, która zmusiła go do ucieczki w ekran komputera. Ale każdy z nich miał szansę dotknąć płaszcza Jezusa, jak kobieta cierpiąca na krwotok. I usłyszeć: „Ufaj. Twoja wiara cię ocaliła”.
Z zewnątrz zwykły tydzień. Ale dla wielu początek nowej drogi. Może nie spektakularnej, może jeszcze niepewnej. Ale właśnie tu, w murach seminarium, młodzi mężczyźni przekonali się, że wiara nie jest czymś infantylnym ani ucieczką. Może być siłą. Męską. Autentyczną. Życiową.
– Chcemy, by wracali nie tylko jako kandydaci na księży, ale jako dojrzali faceci, którzy wiedzą, kim są – dodał ks. Mizera, zapewniając o kolejnej edycji, która odbędzie się zimą. I choć seminarium to nie odległa biblijna kraina, do której wyruszył patriarcha Jakub, jak przypomniał diakon Paweł Baczmański, to może być takim właśnie miejscem nowego początku. Miejscem, gdzie Pan Bóg daje reset. Nie po to, by wszystko wymazać, ale by przemienić. Ustawić życie na nowo, zgodnie z Jego planem. Rekolekcje przygotowali świdniccy alumni na czele z księdzem prefektem Mariuszem Maluszczakiem.
Nie zawsze zdenerwowanie, złość czy furia są moralnie karygodne. Raczej nie lubimy być pod wpływem nieprzyjemnych emocji. Delektowanie się spokojem jest dalece bardziej miłe. Tęsknimy za błogostanem, który młodzi określają słowem: chillout.
Nie zawsze zdenerwowanie, złość czy furia są moralnie karygodne. Raczej nie lubimy być pod wpływem nieprzyjemnych emocji. Delektowanie się spokojem jest dalece bardziej miłe. Tęsknimy za błogostanem, który młodzi określają słowem: chillout. W czasach napiętych terminarzy czy nadużywania social mediów, które trzymają nas w napięciu, a potem pozostawiają w stanie zbliżonym do stuporu lub depresji, to normalne. Bardzo potrzebujemy „świętego spokoju”. Nie zawsze jednak jest on ideałem ewangelicznym. Jeśli chcę zachować dobrostan, nie mogę odwracać głowy od ludzkiej krzywdy, która dzieje się na moich oczach. Nie wolno mi nie reagować, nawet wzburzeniem, gdy trzeba kogoś ostrzec przed niebezpieczeństwem, obronić przed agresorem czy zaangażować się w schwytanie złoczyńcy. Nie mogę wtedy powiedzieć: „to nie moja sprawa”, „od tego są inni”albo „co mnie to obchodzi”. To tchórzostwo. Tak rozumiany „święty spokój” jest nieprawością albo tolerancją zła. Jak mógłbym przymykać oko, gdyby ktoś popychał bliźniego na drogę upadku. Czy jest godziwe nieodezwanie się przy stole – dla zachowania pozytywnych wibracji – kiedy trzeba bronić ludzkiej i Bożej prawdy? Czy milczenie w sytuacji kpiny z dobra, altruizmu czy świętości jest godne chrześcijanina? Czy kumplowskie poklepywanie po ramieniu w imię „przyjaźni”, kiedy trzeba koledze zwrócić uwagę, upomnieć go lub nawet nim wstrząsnąć, uznamy za cnotę? Nawet kłótnia może być święta! Wszak istnieje święte wzburzenie. Jan Paweł II krzyczał do nas wniebogłosy, upominając się o świętość małżeństwa i rodziny oraz o ewangeliczne wychowanie potomstwa. Współczesna tresura, nakazująca tolerancję wszystkiego, wymaga sprzeciwu, czasem nawet konieczności narażenia się grupom uważającym się za wyrocznię. Jezus powiedział: „Przyszedłem ogień rzucić na ziemię (Łk 12, 49). To też Ewangelia. Myślę, że zdrowej niezgody na niecne postępki, zwłaszcza te wykonywane pod płaszczykiem „zbożnych” czynności czy „szczytnych celów”, uczy nas dzisiaj Mistrz z Nazaretu. Primum: zauważyć ten proces czający się we mnie. Secundum: być krytycznym wobec świata. W dzisiejszej Ewangelii Zbawiciel jest naprawdę zdenerwowany, widząc, co zrobiono z domem Jego Ojca. Nie używa gładkich słów i dyplomatycznych gestów. Zagrożona jest bowiem wielka wartość. Najważniejsza świątynia świata miała za cel ukazanie Oblicza Boga prawdziwego i przygotowanie do objawiania jeszcze wspanialszej świątyni, dosłownej obecności Boga wśród ludzi – Syna Bożego. Na skutek ludzkich kalkulacji stała się ona niemal jaskinią zbójców, po łacinie: spelunca latronum. Dlatego reakcja Syna Bożego musiała być aż tak radykalna. Jezusowy gest mówi: w tym miejscu absolutnie nie o to chodzi! „Świątynia to miejsce składania ofiar miłych Bogu. Pan Jezus złożył swojemu Przedwiecznemu Ojcu ofiarę miłości z samego siebie. Ta Jego miłość, w której wytrwał nawet w godzinie największej udręki, ogarnia nas wszystkich, poprzez kolejne pokolenia i każdego poszczególnie, kto się do Niego przybliża” (o. Jacek Salij). O to chodzi w autentycznym kulcie świątynnym.
Medalem św. Jadwigi Śląskiej abp Józef Kupny wyróżnił Marię Goździk, Zofię Sochę, Joannę Lubieniecką i Stanisława Szustka.
– Kościół to nie tylko budynki, ale ludzie zjednoczeni w Chrystusie. Każdy z nas jest kamieniem tej wielkiej budowli. I każdy kamień w tej budowli jest potrzebny, by tworzyć świątynię Pana – mówi abp Józef Kupny.
Parafia Opatrzności Bożej we Wrocławiu-Nowym Dworze świętowała 10. rocznicę konsekracji świątyni. Uroczystej eucharystii przewodniczył abp Józef Kupny, który odznaczył medalem św. Jadwigi osoby szczególnie zasłużone dla Kościoła i parafii i odsłonił pamiątkową tablicę.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.